Recenzja filmu

Miłość i inne używki (2010)
Edward Zwick
Jake Gyllenhaal
Anne Hathaway

Hathaway uzależnia?

Znamy ten schemat. Lata dziewięćdziesiąte. Ona jest piękna i zadziorna (jak Julia Roberts w najlepszych czasach), On niebezpiecznie seksowny i maksymalnie to wykorzystuje. Łączy ich tylko łóżko,
Znamy ten schemat. Lata dziewięćdziesiąte. Ona jest piękna i zadziorna (jak Julia Roberts w najlepszych czasach), On niebezpiecznie seksowny i maksymalnie to wykorzystuje. Łączy ich tylko łóżko, póki On się nie zakocha, a Ona go nie odrzuci. Wtedy On... Wszyscy wiemy. Tylko, że Maggie ma Parkinsona i twarz Anne Hathaway, a Jamie jest jednym z dostarczycieli (właśnie wprowadzanej na rynek) viagry. I gra go (często nagi) Jake Gyllenhaal.

Edward Zwick chce zrobić idealną komedię romantyczną. Ma być zabawnie i ciekawie, więc postacie są inteligentne i wyszczekane. Ma być łzawo, więc bohaterowie płaczą, a my razem z nimi. Niestety, ma być też sukces kasowy, więc część gagów jest na poziomie średnio rozgarniętego gimnazjalisty. Ale co można wymyślić przy viagrze?

Brawa należą się reżyserom castingu. Jest niemal perfekcyjny. Na drugim planie królują (dlaczego zawsze na drugim?) Hank Azaria (napalony, zblazowany doktorek) i Oliver Platt (głodny sukcesu sarkastyczny współpracownik Jamiego). Także Josh Gad spisał się na medal w roli fajtłapowatego, wielbiącego filmy dla dorosłych brata Jamiego.

Odtwórcy głównych ról dowodzą, że są jednymi z najlepszych młodych aktorów amerykańskich. Na początku trudno uwierzyć, że Gyllenhaal jest bogiem seksu, ale ma w sobie niezwykły wdzięk i ciepło. Nic dziwnego, że Maggie decyduje się zaryzykować i zostać z nim na zawsze... Ach... Nie mówcie, że się nie domyślaliście...
.
Prawdziwy popis gry daje Anne Hathaway. Jej bohaterka, przypominająca trochę kobiety z filmów Allena, jest piękna, seksowna i wzruszająca. Wierzę w każde słowo i gest Maggie. To miła odmiana w filmografii artystki. Dotąd jedynie w dramatach pokazywała wielkie możliwości. Rola w filmie Zwicka to bodaj najlepsza kreacja aktorki (obok Kym z "Rachel wychodzi za mąż").

Tym bardziej żal, że scenarzysta nie potrafił zdecydować, co właściwie pisze. "Miłość i inne używki", gdzieś pomiędzy melodramatem,  inteligentną komedią i niemal koszarowym dowcipem, ostatecznie nie przynosi satysfakcji, gwarantowanej przez niebieskie tabletki. Cóż... Nic się nie stało...

Nie oznacza to jednak, że nie sprawia żadnej przyjemności. To nie jest dzieło sztuki, ale warto poświęcić mu czas. Kto nie chciałby być neurotyczny i piękny jak Hathaway? Albo mieć czar Gyllenhaala? Kto nie chciałby takiej miłości?
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tytuł sugeruje, że twórcom udało się połączyć kilka tematów w jedną spójną opowieść, co w przypadku filmu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones