Recenzja filmu

Pora mroku (2008)
Grzegorz Kuczeriszka
Natalia Rybicka
Karolina Gorczyca

Horror po polsku

A teraz Panie i Panowie, jedno z najmłodszych dzieci polskiej kinematografii, proszę o fanfary, gdyż na sali pojawiła się "Pora mroku"... Halo... fanfary... ej no... Co się stało? No dobra...
A teraz Panie i Panowie, jedno z najmłodszych dzieci polskiej kinematografii, proszę o fanfary, gdyż na sali pojawiła się "Pora mroku"... Halo... fanfary... ej no... Co się stało? No dobra... fanfarów nie będzie... W historii polskiego kina było już parę prób nakręcenia filmów z kręgu horrorów i dreszczowców. Niestety jak dotąd bez ciekawszych efektów. Do tego, by odmienić ten stan, aspirował film "Pora mroku". Niestety - na aspiracjach się skończyło. W zasadzie, by napisać, o czym jest ten film, można by użyć jednego zdania, ale mogłoby ono być tak głupie i śmieszne, że szanowny czytelnik mógłby tego nie wziąć za wypowiedź poważną. Dlatego nieco rozwinę zawiązanie akcji. Dwóch kumpli odwiedza stary kompleks budynków, gdzieś na Dolnym Śląsku, na terenach zapomnianych przez Boga i gdzie z całą pewnością diabeł mówi dobranoc. Podczas eksploracji podziemi natrafiają na pomieszczenie z dziwnym lekarskim łóżkiem, a całość kończy się tak, że słuch o nich ginie. Rok po tamtych wydarzeniach czwórka przyjaciół jedzie trasą wspomnianej dwójki, wśród nich jest siostra jednego z chłopaków zaginionych rok wcześniej. Przy okazji wakacyjnego wypadu chce odwiedzić miejsca, w których był brat i wypytać o niego. Nasi bohaterowie trafiają w te same podziemia, a koszmar ich życia właśnie się zaczyna. W tym samym czasie do szpitala psychiatrycznego trafia trójka młodych ludzi, mających odpracować rok, w zamian za kasację wyroku z poprawczaka. Ich losy, a przynajmniej części z nich, krzyżują się. A wszystkiemu winni ludzie, którzy chcą odtworzyć badania hitlerowskich naukowców nad przeniesieniem ludzkiej duszy z jednego ciała do drugiego. I ludzie ci to bardziej zgraja bezdusznych rzeźników, niż naukowców. Gra aktorska - kiepska. Muzyka - słaba, do tego pełno tam dodanych odgłosów, które mi wydawały się dziwnie znajome... Nie wiem, czy to z innych filmów, czy z muzyki, czy z innych dziwnych przestrzeni, ale czasem miałem wrażenie, że pewne odgłosy zostały po prostu skopiowane. Dialogi - momentami wręcz żenujące. Efekty gore - nie za dużo i niezbyt mocne, ale wykonane całkiem całkiem, choć i tak ich obecność wydaje mi się jak najbardziej zbędna. Fabuła i scenariusz wywołują ochotę krzyczenia na cały głos: oddajcie moje pieniądze za ten bilet! Jedyna rzecz, która w miarę mi się podobała i jest to najczęściej wymieniany aspekt filmu, o którym można powiedzieć "pozytywny" to zdjęcia. Bo te naprawdę ratują ten klimat. Gdyby za pracę kamery był odpowiedzialny jakiś mało rozgarnięty człowiek, to naprawdę byłby problem w doszukaniu się jakiejś mocnej strony filmu. Poszedłem na ten film za namową koleżanki, która prosiła mnie, bym nie śmiał się w trakcie seansu (dobrze wie, jak reaguję na produkcje typu "Piła" czy "Hostel"). Długo się trzymałem. Ale w pewnym momencie dwa rzędy przed nami jeden człowieczek przytłoczony świadomością, że z tego filmu już nic dobrego nie będzie, zaczął się śmiać, a ja chcąc nie chcąc zawtórowałem mu. To już o czymś świadczy. Ale kiedy w scenie filmu, gdzie mamy (teoretycznie) największe napięcie, a po tym wszystkie emocje mają opadać, dzieje się coś takiego jak głośny śmiech całej sali, gdzie zamiast robić "och", "ach", "uważaj mała, broń się!", łapiemy się za brzuchy i prosimy, by ktoś przerwał seans, bo śmiech może zebrać tu śmiertelne żniwo... No to już przesada. A dokładnie tak było. Później następuje jeszcze scena końcowa, czyli ocalenie. Ta część obsady, której udało się przeżyć idzie pustą drogą, wśród zasypanych śniegiem pól, a jej marszowi towarzyszy jakaś stara polska piosenka. Pełna sielanka. Nawet nie zdziwił mnie widok trzech chłopaków, którzy unieśli w górę ręce i zaczęli nimi kołysać w takt tejże muzyki, powodując kolejne salwy śmiechu publiczności. Gorąco namawiam do tego, by nie iść na ten film. (Mimo iż jestem za wspieraniem polskiej kinematografii i uważam, że należą się brawa za sam fakt, że nasi biorą się za zaniedbany u nas gatunek, jakim jest horror, to wolałbym nie obejrzeć tego filmu, a nasz przemysł kinematograficzny wesprzeć, wrzucając kilka groszy do stojącej przed kinem skarbonki z napisem: Wspieraj rodzimych twórców filmowych. Wiem, że łatwo coś objechać, no ale cóż... Nie zawsze można chwalić).
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Porę mroku" otwiera prolog, którego akcja dzieje się w Argentynie. Staruszka ogląda zdjęcie blondynki o... czytaj więcej
Zapewne, gdy ogłoszono w mediach decyzje o powstaniu pierwszego polskiego horroru, większość fanów tego... czytaj więcej
W jednej ze swoich ostatnich recenzji poświęcałem uwagę horrorom o tematyce LGBT. Nie trzeba być... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones