Recenzja filmu

Książę Egiptu (1998)
Simon Wells
Brenda Chapman
Val Kilmer
Ralph Fiennes

I uwolnij nas spod egipskiego ucisku

A wszystko zaczęło się w roku 1994. Jeden z prezesów The Walt Disney Company – Jeffrey Katzenberg, zażądał podwyższenia swoich przychodów. Król tego rozdania szachowego, prezesi wyższej rangi,
A wszystko zaczęło się w roku 1994. Jeden z prezesów The Walt Disney Company – Jeffrey Katzenberg, zażądał podwyższenia swoich przychodów. Król tego rozdania szachowego, prezesi wyższej rangi, wyraźnie się nie zgodził, dzięki czemu Katzenberg cofnięty do roli pionka, postanowił się zbuntować i odejść. Dzisiaj Walt Disney Pictures na pewno pluje sobie w brodę tak jak wydawnictwa książkowe, które nie chciały wydać maszynopisu pani Meyer za takie rozwiązanie problemu. Bo kto by bowiem przypuszczał, że po latach były działacz Disneya wymierzy siarczysty policzek swoim szefom, a taka pani Meyer okaże się niepozorną maszynką do robienie pieniędzy? Katzenberg wspólnie ze Stevenem Spielbergiem i Davidem Geffenem założył w 1994 roku wytwórnię DreamWorks. Trudniąca się początkowo tylko produkcją filmów aktorskich wytwórnia postanowiła poszerzyć horyzonty. Nowością okazała się pierwsza i od razu przebojowa animacja "Książę Egiptu" oparta na biblijnej Księdze Wyjścia. Zarówno pod względem technicznym jak i fabularnym jest gotowa stanąć w szranki z Disneyowskim "Król Lwem" czy "Pocahontas", a przy tym wychodzić zwycięsko. W porównaniu z tytułami „wrogiej wytwórni”, "Książę Egiptu" to najbardziej dojrzała i napakowana w emocje animowana opowieść, jakiej nie odważyło się opowiedzieć jeszcze amerykańskie kino.   Sylwetki Mojżesza nie trzeba chyba specjalnie przedstawiać. Według Biblii był zwykłym śmiertelnikiem, który zgodnie z boskim planem ocalał od rzezi faraona wymierzonej przeciwko coraz licznej grupie nowo narodzonych dzieci zniewolonych Hebrajczyków. Sprytna matka Mojżesza zdołała uratować niemowlę przed zagładą i posłała je w koszyku na wodę, by nurt Nilu odszukał dla niego szczęścia. Zgodnie z planem syn dostał się pod same gwiazdy – paradoksalnie pod strzechy swojego potencjalnego mordercy samego faraona Seti. Zostawszy przybranym bratem przyszłego władcy Ramzesa, Mojżesz dziedziczył cały majątek Setiego oraz mógł szczycić się pośmiertnie tytułem księcia (ewentualnie zastępczego władcy w przypadku nieprzechylnej decyzji bogów o przedwczesnej śmierci Ramzesa). Jednak cała ta wizja przyszłości w luksusie pali na panewce, kiedy Mojżesz dowiaduje się o swoim pochodzeniu. Odrzuca rodzinne strony, przypadkowo zabija włóczęgę podczas ucieczki, spędza czas na pustynnych wędrówkach odnajdując siebie. Po latach słyszy wezwanie Boże. Ten, Który Jest żąda od niego, by wrócił do Egiptu i wypuścił Jego Lud. Ten sam lud, na który książę Mojżesz nie zwracał uwagi. Mężczyzna decyduje się odpowiedzieć pozytywnie na wezwanie. Po początkowych prośbach, a później groźbach udaje mu się wyzwolić Hebrajczyków. Lud ma przed sobą nowe życie, o które zawalczy przez 40 lat z powodu swojej niedoskonałości i wiecznych narzekań. W ślad za nim pójdzie sam Mojżesz, który buntując się przeciwko Stwórcy ostatecznie nie zagości w Ziemi Obiecanej. Sami Hebrajczycy, choć często, narzekając, sprowadzali na siebie Boży gniew, ostatecznie po wieloletniej tułaczce doczekają się nagrody. Ich mediator ziemski, Mojżesz, już nie. Choć promyk obiecanego słońca uda mu się jeszcze przed śmiercią zobaczyć.   Tak w skrócie rysuje się życiorys jednej z najpopularniejszych postaci licznych adaptacji biblijnych. Na szczęście animowana adaptacja choć dojrzała, jest bardziej optymistyczna i zamyka się na wczesnych latach Mojżesza, troszkę co prawda naginając oryginał dla potrzeb estetycznych maluchów, aczkolwiek podejmuje bardzo poważny temat braterskiej miłości, a powinnością wobec wyższych sił. W cudownej animacji DreamWorksa zobaczymy jak głęboka więź łączyła Mojżesza z Ramzesem, choć względem ich pochodzenia winni być wrogami. Miłość silniejsza niż Obowiązek, czy Obowiązek silniejszy niż Miłość? Sposób w jaki studio zabrało się za uwypuklenie tego troszkę zaniedbanego w oryginale wątku zasługuje na nie lada wyróżnienie. Powiedziałbym, że sam Hayao Miyazaki byłby dumny z jakości scenariusza. Z kolei Walt Disney z pewnością rozpływałby się w zachwycie że pojawili się ludzie, którzy stworzyli, to o co tak walczył. O cząstkę dziecięcej duszy, ale zarazem uniwersalne, ponadczasowe arcydzieła, czczone przez dziesiątki lat.   "Książę Egiptu" po prostu nie ma wad. Pod względem muzycznym, technicznym, jak i aktorskim (tj. dubbingiem), spełnia wszystkie zalety kina w najwyższej półki. Za ścieżkę dźwiękową odpowiadała sama śmietanka geniuszy muzycznych: Hans Zimmer, którego renomę zna każdy interesujący się muzyką filmową, Stephen Schwartz, który stworzył niezapomniane teksty w utworach do "Pocahontas" i "Dzwonnika z Notre Dame". Z kolei jako element dodatkowy, ale i podnoszący jakość soundtracku dodano nieziemski głos Ofry Hazy, której łagodne, subtelne pojękiwania, będzie można usłyszeć w większości sekwencji. Co ciekawe, piosenkarka zaśpiewała też jedną z piosenek "Deliver Us", otwierającą film. Piosenkę tą zaśpiewała aż w 17 językach, w tym także polskim, co jest dla nas niemałym wyróżnieniem. Oczywiście "Deliver Us" to tylko zaledwie jedna z oceanu perełek, jakie usłyszymy. "Książę Egiptu" zawiera i tu pewnie odważę się na pewną przesadę – jedne z najbardziej dojrzałych, a przy tym tak pięknych piosenek w historii animowanych musicali.   Z kolei strona techniczna, wymaga pochwały przede wszystkim za dwie sceny – plagi i rozstąpienie się Morza Czerwonego. Robią one niemałe wrażenie. Chociażby właśnie dla tych scenek należy film obejrzeć. To niemalże spektakularne widowisko!   Na zakończenie należałoby powiedzieć coś więcej na temat dubbingu, gdyż ten udowodnia, że jeszcze przed "Shrekiem" Polacy potrafili wspiąć się na wyżyny aktorskiego kunsztu i "Król Lew" (uznawany za jeden z najlepszych dubbingów na świecie) nie był szczytem naszych możliwości. Pojawili się tacy, którzy przeżyli doświadczenie z dubbingiem do "Króla Lwa" – Krzysztof Tyniec. Na największe uznanie zasługują jednak Marcin Kudełka, Jacek Borkowski, Krzysztof Kołbasiuk i Krzysztof Chamiec. Ich interpretacji rysunkowych postaci nadają im duszę, głębie ich charakteru i nastrajają cały wachlarz emocji. Po prostu geniusz. Pierwsza animowana produkcja Jeffreya Katzenberga, zdobyła uznanie wśród widzów, a muzyczna perła, jaką okazał się film została wyróżniona Oscarem® jak i Złotym Globem. Jednak był to dopiero początek zemsty Katzenberga. W 2001 roku świat powitał postmodernistyczną baśń "Shrek" która zmiotła wytwórnię Disneya z piedestału Króla Animacji. A w 2002 kolejny diament w postaci "Mustanga z Dzikiej Doliny". Z kolei 2004 roku sequel "Shreka" całkowicie zamordował wytwórnię Disneya. Nie da się ukryć, że Disney choć zawsze trzymał fason, idąc w ślad za nowym gatunkiem animowanej komedii wymieszał składniki niedokładnie i tak już się nie pozbierał. Póki co, czekamy na powrót dawnego Disneya. Czy jeszcze się odegra? Jakby nie patrzeć, pomimo, że między wierszami "Księcia Egiptu" można odczytywać jako finansowy policzek w stronę dawnych szefów, to trzeba przyznać, że nie da się tego wypatrzeć na ekranie, ani w samej promocji filmu. To arcydzieło trzyma fason i ma tak olbrzymią klasę, że nawet pani Aleksandra Kwaśniewska zostaje wymieciona razem z klapkami. Szacun DreamWorks!
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones