Recenzja wyd. DVD filmu

Kochanie, oto Indie (1995)
Ketan Mehta
Parvati Balagopalan
Shah Rukh Khan
Deepa Sahi

Indie potrafią być zadziwiające...

Dwoje świeżo poznanych ludzi - młody chłopach i starsza od niego prostytutka przypadkowo wpadają na trop poważnej afery - Indiom grozi sprzedanie na aukcji i na dodatek podmieniono prezydenta...
Dwoje świeżo poznanych ludzi - młody chłopach i starsza od niego prostytutka przypadkowo wpadają na trop poważnej afery - Indiom grozi sprzedanie na aukcji i na dodatek podmieniono prezydenta... Jak już widać po opisie, film jest absolutnie absurdalny. Oglądany zaś wyłącznie dlatego, że gra tam młodziutki, dość jeszcze nieopierzony Shahrukh Khan. Ale nawetSRK nie ratuje tego filmu, to jest dramatyczne "coś", co nawet trudno jakoś konkretnie zakwalifikować. Ale komedia to jest na pewno. Niesamowicie durna... Na początku, w pierwszej połowie, bohaterowie śpiewają co jakieś 5-10 minut, więc odnosiłyśmy wrażenie, że to operetka. Prawie nie było dialogów, bo co moment ktoś coś wyśpiewywał. W drugiej tych piosenek było już mniej, albo jakoś inaczej rozłożone - nie czuło się takiego zagęszczenia, jak na początku. Miss Indię, ową znudzoną prostytutkę, gra Deepa Sahi, czyli ta sama aktorka, która grała Mayę w filmie "Maya Memsaab" (1993). Tu wprawdzie nie pokazuje biustu (jak tam), ale pamiętam, że było małe nawiązanie do tamtego filmu. shahrukhowy charakter oczywiście się w niej zakochuje, czego wyrazem jest namiętna piosenka w strugach wody w fontannie, gdzie on, mając jakieś wybitnie dziurawe ręce, usiłuje ją schwytać, a ona robi uniki. Ale nie jest tak łatwo. Otóż na dodatek ma rywala w osobie alfonsiastego z wyglądu syna szalonego Don Qijote, który rości sobie prawa do kobiety. I na dodatek oboje muszą się starać zapobiec sprzedaniu Indii na aukcji. Ta aukcja powaliła nas na łopatki. Nie mam pojęcia, jak wyglądają indyjskie większe kwoty (bo się w nich nieco gubię), ale tu się chyba ktoś już całkiem pogubił w liczbach... Przebijanie tryliona dziesiątkami trylionów, które przebija trylion, który po kilkakrotnym zwiększeniu przebija się trylionem, jest co najmniej zabawne. Bardzo zły Don Qijote, czyliAmrish Puri tym razem prezentuje wygoloną na zero czaszkę ozdobioną tatuażem. Nie wiem, czy to objaw megalomanii, czy choroby psychicznej, ale on regularnie rozmawia ze swoim zwielokrotnionym lustrzanym odbiciem, upewniając się, że ma genialny umysł, na dodatek czyni to w trzeciej osobie. A jego synek biega odziany na biało i w kapeluszu, kojarząc mi się w pewnym momencie dość mocno zMichaelem Jacksonem (za to głos w piosenkach podłożyli mu genialny). Ów synek właśnie ma chrapkę na Miss Indię, podczas gdy tatuś usiłuje zawładnąć Indiami za pomocą sobowtóra prezydenta (Anupam Kher - tym razem z włosami, takimi jak w"Tęsknocie" i ohydnym wąsem), którego lud rozpoznaje wyłącznie po czapeczce. Jego zaś (tzn. Dona) sposób eliminacji zbędnych prezydenckich kopii za pomocą czegoś, co wyglądało na kalkulator z anteną, przyprawiło nas o nowe paroksyzmy śmiechu. Zwłaszcza kiedy się zmieniały w kościotrupki. Ale wszystko przebił chwilowy zwycięzca licytacji, kiedy założył sobie na głowę globus, a na plecy indyjską flagę... Trzeba przyznać, że cieszę się, żeSRK dostał po tym filmie szansę zagrania w czymś następnym, bo w tym filmie, przy całej sympatii do niego, za nic nie mogę powiedzieć, że był dobry. Nie był. Był rozkrzyczany, rechoczący, szalejący, hiperaktywny, przesadny w reakcjach... RolaSRK jest w większości tragiczna, pozostali aktorzy są tragiczni, film jest tragiczny w całości. Piosenki są nieprzykuwające i na dodatek bez tłumaczenia, bo to było DVD oryginalne, a niektórzy dystrybutorzy widać uznają, że piosenki w indyjskich produkcjach to tylko przypadkowy i właściwie zbędny dodatek estetyczny, nie mający powiązania z treścią... A ja bym się natomiast chętnie dowiedziała, coSRK wyśpiewuje tam, gdzie wyśpiewuje. No, nie da się ukryć, że gdyby nie on, to byśmy to cudo wyłączyły po jakiś 20-30 minutach... Za to oczywiście był słodki i fantastycznie wręcz sprawny, jak zwykle w tych wcześniejszych filmach z początku kariery. No i równie oczywiste jest, że tradycyjnie bez pewnej dawki brutalności wobec biednego bohatera nie może się obejść, więcSRK znów dostaje łomot... Oprócz nawiązania do wspomnianej "Mayi", odkryłam jeszcze nawiązanie do "Guddu" (również z 1995 roku), do "Dona" (1978) - kiedySRK wyśpiewuje w pewnym momencie frazę "Main Hoon Don" i do "Wejścia smoka" - tu mam na myśli nie tylko lustra, ale i gesty i okrzyki wydawane przezSRK podczas walki w sypialni syna Dona... Bardzo widać, że film był niskobudżetowy - nie dość, że w odróżnieniu od większości bollywoodzkich produkcji prawie się nie przebierają, to jeszcze za zbuntowane tłumy z pochodniami robi ze 30 statystów, a zamiast plenerów niejednokrotnie są użyte studia i to też jest bardzo widoczne. A i różne ujęcia powtarzają się parokrotnie. No, chyba, że chcą, żebyśmy sobie dobrze zapamiętaliAmrisha Puri przed lustrami...? Jak równieżAnupama i syna Dona, który w pewnym momencie, po zmianie fryzury niesamowicie kojarzy mi się zArnold Vosloo (którego zresztą dość lubię), grającym tytułową"Mumię" w tej ostatniej wersji z Brendanem Fraserem. Nagromadzenie absurdów w tym filmie przekracza możliwości przyswajania przez przeciętnego człowieka, więc film jest tylko dla wytrwałych wielbicieli (wielbicielek?) SRK, reszta może i nawet powinna go sobie odpuścić. W ogóle sposób likwidacji zbędnych (czyli nieprawomyślnych, bądź chwilowo już niepotrzebnych) bohaterów jest dość wysublimowany i mocno zróżnicowany, a końcowa walka na armatki wodne pozostawia niezatarte wrażenie. I jest to kolejny film, w którym żeby mieć pewność, że zły już nie wróci, należy go spalić - inne metody mogą zawieść. A i dawka patriotyzmu jest naprawdę niemała w tym filmie. Już sam tytuł to sugeruje - machyba wyjaśnić te wszystkie zadziwiające i szalone rzeczy, które są możliwe tylko w Indiach - od nocnych szaleństw na ulicach i debilizmu policji, aż po tajną licytację kraju. A oprócz tego latanie z flagami na plecach, ratowanie Indii, jak również Miss Indii...
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones