Recenzja filmu

Ostatni smok świata (2016)
Depoyan Manuk
Dariusz Błażejewski
Piotr Stramowski
Piotr Fronczewski

Jak zepsuć smoka

Ta produkcja uszłaby co najwyżej jako specjalne wydanie wieczorynki w 2003 roku aniżeli jako pełnometrażowa produkcja kinowa dzisiaj.
Zacznijmy w ogóle od samego tytułu, w którym z jakiegoś powodu coś mi nie gra. Tak jakby po prostu "ostatni smok" nie wystarczyło. Brzmi krócej, lepiej i w jakiś dziwny sposób może się skojarzyć z czymś dobrym. Fakt, że jest już produkcja z tym samym polskim tytułem, ale jakoś nie powstrzymywało to nigdy dystrybutorów. Widocznie stwierdzili że jakiś tam zwyczajny ostatni smok nie zrobi na nikim wrażenia. Kiedy mamy do czynienia jednak z ostatnim smokiem... świata, to już wiemy, że żarty się skończyły. Ostatni reprezentant w kategorii smok na świecie, szanujmy tę ideę przed przystąpieniem do seansu. Sam tytuł na dobrą sprawę jest mało adekwatny. W samym bajkowym świecie mamy do czynienia z więcej niż jednym światem. Jest ten zwykły i jakiś tam magiczny. Bardziej pasuje angielski tytuł, czyli "The Dragon Spell", który powiedzmy, że ma coś wspólnego z fabułą. I tak nie ma to większego znaczenia, dzieci nie obchodzi czy smok jest ostatni, pierwszy, czy drugi z rodu, w końcu to smok - wielki dinozaur, który zieje ogniem. Spytajcie każdego 5-8 latka czy jest coś lepszego niż smoki, a spotkacie się z ambiwalentnym grymasem sugerującym absurdalność naszego pytania. Jak więc można zepsuć tak idealny dla najmłodszych koncept?

Można ten film śmiało polecić każdemu, kto w jakiś sposób narzeka na kolejne animacje Disneya. Przekona się wtedy, na ile różnych sposobów można je zepsuć. Jakikolwiek czynnik składający się na dobry film animowany jest w tym filmie poszukiwany listem gończym. Sama szata graficzna przypomina mizerne gry komputerowe sprzed dekady. Można to w pewien sposób zrozumieć, w końcu to pierwsza ukraińska produkcja tego typu. Brakuje tu jednak jakiejkolwiek kreatywności w ukazaniu świata przedstawionego. Jest tu sporo kolorów, ale w żaden sposób nie współgrają one ze sobą estetycznie. Wszystko wydaje się plastikowe, sztuczne i bez polotu. 

Może chociaż jest zabawnie? Nie, nie jest. Wszystkie żarty, które sprezentowane są na ekranie, nie wzbudziły ani jednego, nawet pół-śmiechu na sali kinowej. A wszyscy wiemy, jak ludzie w kinach uwielbiają eksplodować gromkim śmiechem, nawet kiedy nie dzieje się nic zabawnego. Oprócz zwyczajnie słabo napisanych dowcipów mamy tutaj klasyczny slapstick, który przestawał być zabawny już w latach 90, czyli ktoś traci równowagę, przewracając połowę mebli w pomieszczeniu, czy kaszle, kiedy powinno się zachować ciszę. Nie jestem co prawda w stanie porównać z oryginałem, ale wydaje się, jakby polscy tłumacze jeszcze próbowali jakoś swoimi przekładami kulturowymi pod polską publiczność skraść chociaż jeden uśmieszek. Niestety bezowocnie. Również bez polotu wypada morał, który ma nieść ze sobą ten niecny twór. W końcu każda bajka powinna go mieć. "Serce się liczy, a nie mięśnie" dostajemy tutaj dosłownie jako linijkę dialogową. I to na dodatek na samym początku seansu, co oczywiście mija się z celem. Widz powinien wyciągnąć morał po pierwsza sam od siebie, naturalnie, wtedy ma on przebicie, a po drugie to generalnie dzieje się to pod koniec filmu. Wtedy nasz protagonista zaczyna doceniać pewne wartości i uczy się, a my wraz z nim. "Ostatni smok świata (2016)Ostatni smok świata" może być dla dzieci co najwyżej surową lekcją słabego kina.

I to wszystko byłoby absolutnie wybaczalne, gdyby produkcja bawiła najmłodszych. Sądząc po biegających po kinie dzieciach, w ogóle niezwracających uwagę na obraz, stwierdzam jednak, że produkcja zawiodła nawet na tym polu. Jeśli stworzyłeś film, który nie jest w stanie zainteresować 5 latka, którego fascynują kamienie na podwórku, to znak, że coś tutaj nie wyszło. Niestety, nic na ekranie nie przyciąga uwagi widza w żaden sposób. Wszech ogólna nuda dominuje przez większość seansu. Nawet ten firmowy smok pojawia się dopiero pod koniec filmu, a szkoda, zwłaszcza że Piotr FronczewskiPiotr Fronczewski udzielał mu głosu w polskim dubbingu. Ta produkcja uszłaby co najwyżej jako specjalne wydanie wieczorynki w 2003 roku, aniżeli jako pełnometrażowa produkcja kinowa dzisiaj. Tak więc drodzy rodziciele, lepiej zabrać swoje pociechy na lody, jeśli nie chcecie stracić ostatnich cierpliwości świata.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Polskie kina pękają w szwach od animacji. Dzieciaki mogą przebierać do woli – nie tylko w hitach dużych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones