Recenzja filmu

Upadek (2004)
Oliver Hirschbiegel
Bruno Ganz
Juliane Köhler

Jeżeli ta wojna jest przegrana (...) nie uronię za nich jednej łzy, bo nie zasłużyli na nic lepszego. A. Hitler

5 listopada 2004 roku na ekranach kin w całej Polsce zagościł film produkcji niemieckiej pt. "Upadek", dramat wojenny. Jest filmową adaptacją książek i dzienników autorstwa Melissy Muler,
5 listopada 2004 roku na ekranach kin w całej Polsce zagościł film produkcji niemieckiej pt. "Upadek", dramat wojenny. Jest filmową adaptacją książek i dzienników autorstwa Melissy Muler, Joachima Festa, a przede wszystkim Traudl Junge ("Z Hitlerem do końca") - sekretarki Adolfa Hitlera do jego ostatnich chwil. Za dość przeciętną reżyserię odpowiada wciąż mało znany na światowym rynku filmowym Niemiec Oliver Hirschbiegel. A jednak "Upadek" okazał się jednym z lepszych dzieł niemieckiej kinematografii, choć na tle międzynarodowym pozostawił wiele do życzenia. Za to zdjęcia autorstwa Rainera Klausmanna i scenografia (Bernd Lepel) prezentowały się całkiem przyzwoicie. Należy przyznać, że koncepcja filmu rzeczywiście była trafiona. Obraz opowiada o ostatnich 12 dniach z rządów Hitlera, w którego rolę bardzo dobrze wcielił się Bruno Ganz. II wojna światowa zmierzała ku końcowi, właśnie trwał kluczowy moment prowadzący do jej zakończenia - oblężenia Berlina, którego Hitler, bliski całkowitej utracie zmysłów, uparcie nie chciał opuścić. Ekranizacja wedle pamiętników i dzienników ma to do siebie, że skupiała się nie tyle na samych walkach, co na bliskim otoczeniu Führera i jego stanowisku względem nadchodzącej klęski widzianym oczyma Traudl Junge (Alexandra Maria Lara). Niezwykle barwnie przedstawiono zaplanowane dokładnie na 30 kwietnia samobójstwo Hitlera wraz z Ewą Braun (Juliane Kohler) i szereg późniejszych podobnych aktów popełnionych w imię ojczyzny i w pełni oddania względem wodza. Wśród nich rozgrywa się wyjątkowo tragiczna historia rodziny Goebbelsów, w której Joseph Goebbels (Ulrich Matthes) - mistrz hitlerowskiej propagandy i jego żona Magda (Corinna Harfouch) mordują swoje dzieci, aby oszczędzić im niewoli i cierpienia. Film istotnie mógłby zbierać pochwały za śmiały powrót do przeszłości i próbę pokazania, że każda bestia też ma swoja lepszą naturę, ale nie wszystko grało w nim jak należy. Wychodząc z kina, odczuwa się niedosyt jakiegoś krytycznego pierwiastka, którego w tym dziele niespodziewanie zabrakło. Niemieccy twórcy nie pozwolili sobie na zbytnią samokrytykę w ocenie historii, w której przecież byli największym z agresorów i prowokatorem wojny. I nie pomogło nawet pokazanie smutnego paradoksu, gdy niemieckie służby porządkowe wieszały rodaków za domniemaną dezercję, podczas gdy w obliczu walki z przeciwnikiem zarówno jednym jak i drugim nie pozostało już nic poza ucieczką. Nagłe uczłowieczenie Hitlera, choćby był on człowiekiem o złotym sercu i niezwykłym uroku osobistym, tak jak postrzegało go najbliższe otoczenie, nie usprawiedliwia świadomie wydanych rozkazów o eksterminacji narodu żydowskiego i nękaniu innych narodowości oraz przeświadczenia o wyższości własnej rasy. Jaki więc cel ma film przedstawiający najlepszą ze stron jednego spośród największych morderców XX wieku? Ale tym, co przeraziło mnie najbardziej, był niezwykle błogi nastrój panujący w podziemiach berlińskiej kancelarii Rzeszy. Strach i panika były jedynymi elementami, których w tym filmie naprawdę brakowało. Był on niemal zupełnie wyprany z poczucia prawdziwego strachu, nie tyle w obliczu wojny, co w bezradnym oczekiwaniu na własny upadek. Jedyną emocją, która pogłębiała się wśród przebywających w siedzibie Hitlera, była odrobina rezygnacji, poza tym była tylko zabawa i owa fala samobójstw, tu przedstawiona naprawdę z honorem. Czy rzeczywiście każdy oficer przyłożył sobie broń do skroni, ponieważ tak mocno ubolewał na losem ojczyzny czy może panicznie bał się jutra, które mogło go zastać pomiędzy Rosjanami? Sądzę, że należałoby się raczej skłonić ku drugiej możliwości. Pod tą samą wątpliwość można podać niemal rytualną scenę morderstwa dzieci Goebbelsów, w której ich matka z kamienną twarzą zabija jedno po drugim i bez żadnych oporów, wraz z mężem dumnie popełnia samobójstwo. Tu reżyser także próbuje nam wmówić, że w zachowaniu ludzi decydujących się na śmierć i mordujących własne dzieci nie było krzty paniki. Moglibyśmy wyciągnąć wnioski, że Niemcy próbują podać nam drugą, korzystniejszą dla siebie historię, którą do tej pory powinniśmy znać w znacznie brutalniejszej formie. Moglibyśmy też pomyśleć, że jest to próba ratowania honoru poprzez wymazanie z naszej świadomości pewnych niewygodnych i upokarzających faktów dla narodu niemieckiego, jak też, że z biegiem czasu i pokoleń zaczyna on być dumny z bohaterskich postaw swoich przodków, którzy odbierali sobie życie nie mogąc znieść porażki. Zapominają jednak, że przegranych w tej wojnie doprowadził do tego obłęd opierający się na niewiarygodnym strachu. Trudno stwierdzić, czy byłyby to słuszne wnioski i czy film może nabrać charakteru propagandy ratującej Niemcy z hitlerowskiej porażki. Być może są to tylko uprzedzenia poszkodowanego narodu, ale jaki naród pokrzywdzony tak jak Polacy czy Żydzi zgodzi się na powolne tuszowanie historii i wyrządzonych im krzywd. Film bardzo mnie zawiódł i choć oparty na ciekawym pomyśle, nie zapadł w pamięć. Mimo wszystko uważam, że jest to dzieło godne zobaczenia, choćby dla możliwości samodzielnej oceny i doszukiwania się czynników wzbudzających tak stoicką postawę wśród niemieckich oficerów, którzy na podstawie filmu "Upadek", w drodze do własnego upadku zachowali tyle zimnej krwi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Olivera Hirschbiegela jest dość kontrowersyjnym obrazem. Przedstawia kilka ostatnich tygodni... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones