Recenzja filmu

Truman Show (1998)
Peter Weir
Jim Carrey
Laura Linney

Jesteś w ukrytej kamerze!

Pokój. Wchodzisz, jakby nigdy nic. Czujesz się jak u siebie – bo i w końcu jesteś u siebie, to przecież twoje łóżko i ty wieszałeś firanki w oknie. Niby wszystko gra, niby wszystko jest tak jak
Pokój. Wchodzisz, jakby nigdy nic. Czujesz się jak u siebie – bo i w końcu jesteś u siebie, to przecież twoje łóżko i ty wieszałeś firanki w oknie. Niby wszystko gra, niby wszystko jest tak jak zawsze. Zachowujesz się normalnie, bo w końcu nic takiego się nie dzieje. Tylko jeden mały przedmiot, ledwie niezauważalny szczególik zmienia cały pogląd na pomieszczenie: mała kamerka umieszczona w rogu pokoju rejestrująca każdy twój ruch, wszystkie zachowania. Jesteś w ukrytej kamerze! Taka sytuacja przydarzyła się bohaterowi filmu "Truman show". Życie Trumana Burbanka było 24 godziny na dobę rejestrowane przez kamery: od chwili narodzin do (jak tego oczekiwali realizatorzy) śmierci. Truman istniał tylko po to, by zaspokajać ambicje rządnych pieniędzy filmowców. Truman żył w wyimaginowanym świecie, w którym ludzie, których uważał za rodzinę i przyjaciół, byli tylko specjalnie do tego celu zatrudnionymi aktorami, bezbłędnie odgrywającymi swoje role. Losy mężczyzny śledził cały świat i tylko biedny Truman myślał, że żyje tak jak wszyscy. Jednak z czasem zorientował się, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Zauważył wiele dziwnych zdarzeń i zachowań, które doprowadziły do tego, że odkrył swoje położenie. Na oczach całego świata Truman doszedł do piorunującej prawdy. Czy udało mu się wybrać pomiędzy życiem wygodnym, lecz wyreżyserowanym a prawdziwym, ale pełnym bólu i rozczarowań? Reżyser Peter Weir („Stowarzyszenie umarłych poetów”, „Pan i władca: na krańcu świata”, „Piknik pod wiszącą skałą”) podjął się nie lada zadania. W swoim filmie ukazał (niemożliwe do realizacji w świecie realnym) życie człowieka, którego całe życie opierało się na fikcji, jednak bez jego świadomej wiedzy. Wydaje mi się, że nie jest możliwym do końca stworzyć idealny świat i wmówić człowiekowi, że to właśnie on jest prawdziwy. Ale cóż właściwie kryje się pod pojęciami „realność”, „rzeczywistość”? Istnieją one tylko w naszym mózgu, to coś na kształt ogólnie przyjętych norm, czegoś, co wszyscy dostrzegają. Czy zatem prawdziwe jest tylko to, co możemy dotknąć, zbadać, opisać? Na pewno nie. We wszystkim przeplata się świat fikcji, wyobraźni i realności, i właściwie dla każdego jest nieco czym innym (ponieważ inaczej odbiera, postrzega wszystko wokół). Zatem dla jednego realne jest to, co dla drugiego jest fikcją. Film ukazuje jednak pragnienie poznania prawdy obiektywnej, życia w świecie rzeczywistym. By osiągnąć ten cel, ludzie są gotowi chwycić się nawet najbardziej rozpaczliwych środków. Truman jest na to przykładem. Chociaż jego życie w małym mieście nad morzem mogło uchodzić za idealne, nie miało wiele wspólnego z tym z realnym. W rolę Trumana wcielił się znany wszystkim komediowy aktor Jim Carrey (mogliśmy go oglądać w takich filmach, jak np. „Kłamca kłamca”, „Ace Ventura”, „Głupi i głupszy”). Szczerze mówiąc, nie przepadam za nim, ponieważ wydaje mi się, że zawsze gra identycznie. Nawet w „Truman show”, który z założenia na pewno nie jest filmem komediowym, prezentuje charakterystyczną dla niego manierę min oraz gestów i zachowań. Jim Carrey na pewno jest dobrym aktorem, ale jakoś trudno brać mi go na poważnie. Pewnie gdyby w rolę Trumana wcielił się ktoś inny, film odbierałoby się zupełnie inaczej. W sumie oprócz niego nie było ról, w których można się było wykazać. Aczkolwiek reszta obsady spisała się dobrze. Muzyka jest przejmująca i odpowiednio ilustruje postępowanie bohatera. Zbytnio się nie wybija i nie wpada w ucho, ale Burkhard von Dallwitz i tak dobrze się spisał. Podobnie jest ze scenariuszem i scenografią (chociaż ta ostatnia robi wrażenie, ponieważ nie lada wyczynem jest ukazać z góry miasteczko oraz ogólny rzut nowo stworzonego świata). Zdjęcia natomiast to głównie ujęcia z kamer otaczających Trumana. Jesteśmy jakby widzami jego losów, tak jak tysiące innych ludzi w filmie. Generalnie według mnie ekranizacja jest bardzo dobra. Świetny pomysł, znakomita realizacja i pewnego rodzaju katharsis, którego doświadczyłam podczas seansu i po obejrzeniu filmu. Uważam, że dawał on do myślenia i pozwolił zastanowić się nad tym, co uważamy za realność oraz jak daleko można się posunąć w podglądaniu ludzi. Wszystko ma swoje granice, a najważniejsza z nich to granica prywatności człowieka, której bez jego zgody pod żadnym pozorem nie powinno się przekraczać. Film jest także ponurą wizją i metaforą współczesnego świata. Pokazuje, do czego doprowadzają media i swojego rodzaju „społeczny analfabetyzm” ludzi przełomu XX i XXI wieku. Niech Truman uświadomi nam, że i my często jesteśmy zbyt wścibscy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Literacka metafora życia jako sceny oraz człowieka jako aktora sięga korzeniami greckiego antyku, kiedy... czytaj więcej
Przy okazji kultowego już "Pikniku pod Wiszącą Skałą" do Petera Weira przylgnęło wiele górnolotnych, ale... czytaj więcej
Na pewno każdy z nas ma czasem wrażenie, że jest obserwowany, że śledzą go kamery, że ktoś natrętnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones