Recenzja filmu

I Am Here (2014)
Anders Morgenthaler
Kim Basinger
Jordan Prentice

Kiedy nadchodzi długo wyczekiwany cud

Dziecięcy głos szepczący "I Am Here" inspiruje Marię do śledzenia go gdziekolwiek się znajduje. Czy ponaglające "I Am Here" dochodzące z wnętrza łona Marii to odzew duszy utraconego dziecka czy
Film "I Am Here" pokazuje, że często zdarzają się przypadki kiedy odradza się nam podejmowania dalszych prób, gdyż już nie ma realnej możliwości na osiągnięcie drogiego sercu celu. Podczas kiedy szansa istnieje nazbyt często. Zaawansowany wiek, kierownicze stanowisko i presja po wielu niepowodzeniach na drodze o starania się o wymarzone potomstwo nie ułatwiają Marii (Kim Basinger) zajścia w ciążę.
Kim Basinger gra w sposób stonowany, wyłączony. Dostrzegamy zmęczenie w jej oczach. Widzimy, jak balansuje na skraju ogromnego wyczerpania. Podejmuje na nowo walkę za każdym razem, kiedy nawiązuje kontakt z potencjalnymi nienarodzonymi. W tych chwilach ożywa w niej na nowo macierzyńskie ciepło, ale i pragnienie nadania sensu dziesięciu latom prób starania o dziecko, oraz reszcie życia.
Im bohaterka bardziej próbuje, tym czuć większe napięcie, gdy podąża w stronę przerażającego, ponurego miejsca. Zaślepiona pragnieniem posiadania dziecka, Maria przestaje myśleć logicznie. Zaprasza nieznajomego mężczyznę, karła o ksywce Petit (Jordan Prentice) do jej udręczonej i niebezpiecznej podróży, gdzie żadne z nich nie ma autentycznego życia. Maria wiedziona pokusą dopuszcza do przestępstwa. Instynktownie wyczuwa popełniony niemoralny czyn. Bohaterka usiłuje zaspokoić wyrzuty sumienia. Czyni przekonującą argumentację, aby usprawiedliwić swoje zachowanie. Jednak korzyści przysłaniają bohaterce stosowność użytych środków. Ogrom poczynionego dobra wydaje się współmierny do wyrządzonych krzywd. Dosięga ją zemsta i kara z rąk oprawcy (Peter Stormare). Jednakże manifestacja jej nienarodzonych modli się o wybaczenie dla swej matki, by poczuła ulgę i zasłużony spokój.

Kiedy napięcie i presja ustępują, cały stres kumulowany przez wszystkie lata zostaje zniwelowany. Wtedy też organizm umożliwia sukcesywne dojście do stanu przy nadziei. O tym jak odurzona bohaterka jest nieobecna myślami świadczy moment filmu, kiedy dowiaduje się i nie zdaje sobie z tego sprawy, że zaginęła cztery miesiące wstecz! 
Reżyser i scenarzysta (Anders Morgenthaler) kreuje historię, gdzie nie możemy współczuć bohaterce współmiernie do rozmiaru tragedii. Zapewne jest to doświadczenie graniczące z utratą rozumu. Właśnie poprzez pryzmat wspaniale oddanych i nastrojowych kadrów, pełnych tężejącego napięcia i działań naznaczonych desperacją czujemy bezmiar rozpaczy i beznadziei, jaki przeżywa bohaterka. Z trudem zdajemy sobie sprawę do czego może posunąć się zdeterminowana niewiasta, poddawana przez wiele lat ciężkim doświadczeniom graniczącym z utratą kobiecej tożsamości.
Jedenasta godzina mrocznej tułaczki Marii to ostatni możliwy czas, zanim będzie za późno, by zaznać ukojenie. Film dobrze prezentuje się jako swoisty biologiczny thriller. Na początku mamy wolne tempo akcji wywołane uśpioną płodnością kobiety. W miarę jak stawia wszystko na jednej szali, zaczyna intensywniej tykać zegar biologiczny Marii. To biologia naszej bohaterki nadaje tempo, dozuje napięcie i wnosi suspens. Mroczna, surowa i duszna strona filmu wzmaga nasze przerażenie. Zdecydowanie powinniśmy pozwolić sobie na seans, jeśli mamy ochotę na poruszający, miejscami szokujący film częstujący nas przy tym udanym zakończeniem.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones