Recenzja filmu

Sky Kapitan i świat jutra (2004)
Kerry Conran
Gwyneth Paltrow
Jude Law

Kino podniebnych lotów

Scenografia w filmie pełni istotną rolę - odtwarza przeszłość, wprowadza widza w klimat, sprawia, że przedstawione postacie i wydarzenia stają się bardziej autentyczne. Jej twórcy sięgają po
Scenografia w filmie pełni istotną rolę - odtwarza przeszłość, wprowadza widza w klimat, sprawia, że przedstawione postacie i wydarzenia stają się bardziej autentyczne. Jej twórcy sięgają po różne triki, by stworzyć ją niepowtarzalną. Zaczynając od „Titanica” - gdzie ze zdjęć odtworzono wszystkie możliwe szczegóły wyposażenia parowca, poprzez „Władcę Pierścieni” w którym z wielkim pietyzmem wymyślono i zrealizowano nawet najdrobniejsze elementy charakteryzujące poszczególne krainy. Wydawać by się mogło, że na tym polu osiągnięto już wszystko, dlatego też twórcy szukają coraz bardziej wymyślnych sposobów, by przykuć uwagę widza. W 2001 roku stworzono „Final Fantasy” - film, który jako pierwszy miał pokazać zupełnie realne postacie ludzi. W tym roku powstał „Immortal - Kobieta pułapka” łączący w sobie grę aktorską żywych ludzi i postaci animowanych. W 2003 Lars von Trier zrezygnował zupełnie ze scenografii, by skupić uwagę oglądających na wątku, a nie aspektach „pobocznych”. Drogi są różne, ale cel twórcy mają jeden - zainteresować odbiorcę. Dlatego w „Sky Kapitanie...” nowością scenograficzną jest zrezygnowanie z wszelkich dekoracji. Aktorzy grali na tle niebieskiego ekranu, co wymagało od nich szczególnego wysiłku, który nie we wszystkich scenach przyniósł pożądany efekt. By „Sky Kapitana i świat jutra” odebrać tak jak na to zasługuje, trzeba się wybrać do kina z odpowiednim nastawieniem. To jest rozrywka - czysta, niczym nieograniczona, jednopłaszczyznowa rozrywka. Wyjście do kina jest konieczne, gdyż najmocniejszym atutem tego filmu jest strona wizualno-foniczna. Pierwszy raz mi się zdarzyło (pomijając wizytę w kinie w Euro-Disneylandzie), by od hałasu silników maszyn czy kroków robotów drżały fotele kinowe. Takiego filmu jeszcze nie widzieliście. Czas akcji to lata po pierwszej wojnie światowej, a miejscem akcji jest zarówno Nowy Jork jak również przestworza, oceany oraz tajemnicze wyspy. Twórcom nie udało się niestety ustrzec paru zupełnie przerysowanych i niedopracowanych efektów specjalnych, ale na szczęście takie sceny są wyjątkami. Głównym wątkiem „Sky Kapitana i świata jutra” są tajemnicze porwania światowej sławy naukowców. Na ich trop wpada wścibska dziennikarka Polly Perkins (Gwyneth Paltrow), nim jednak uda się jej dojść do sedna sprawy Nowy Jork zostanie „zaatakowany” przez tajemnicze roboty. Nikomu nie udaje się ich powstrzymać, dlatego zostaje wezwany as lotnictwa USA - Joe 'Sky Captain' Sullivan (Jude Law). Para postanawia zapomnieć o dawnych niesnaskach i współpracować dla „dobra ludzkości”. Rozpoczyna się pościg za tajemniczym osobnikiem o pseudonimie dr Totenkopf (grający spoza grobu Laurence Olivier). Polly Perkins utożsamia w sobie cechy stereotypowej dziennikarki. Jest wścibska, przebiegła, kłamliwa po to by uzyskać postawione sobie cele. Z idealnym makijażem i fryzurą (nawet po wybuchu dynamitu jej fale idealnie się układają), w tweedowym wdzianku - choć z rozdartą odrobinę spódnicą - i co najważniejsze w butach na szpilkach biega dzielnie zarówno po ulicach Nowego Jorku jak i po dżungli. Tytułowy Sky Kapitan - jest kolejnym z wielkich amerykańskich bohaterów, który da radę sam całemu światu, ale świat bez niego by się rozpadł. Całe szczęście, że tak zdeterminowana para stoi po naszej stronie barykady - walcząc ze złem. Mocną stronę filmu stanowią dialogi. Słowne utarczki między głównymi bohaterami zostały bardzo dobrze dopracowane i nie udało się ich zniszczyć nawet nieco „drewnianej” Gwyneth Paltrow. Jej aktorstwo w tej produkcji nie jest najwyższych lotów, ale nie razi za bardzo. Jude Law miał parę naprawdę dobrych scen, ale jego główną rolę stanowiło uśmiechanie się - co robi pięknie... Natomiast nie rozumiem co na plakatach robi Angelina Jolie! Jest jej w całym filmie może z 15 minut i moim zdaniem jej postać nie została do końca wykorzystana, niestety. Kapitan Franky, to kolejna po Larze Croft czy Illeanie Scott (Złodziej życia), „silna” kreacja tej aktorki. Zamiast niej w akcji promocyjnej powinien był wziąć udział Giovanni Ribisi, który ma o wiele bardziej rozbudowaną rolę. Widocznie jednak Ribisi nie przyciąga do kin aż tylu widzów jak Angelina - czemu się zresztą nie ma co dziwić, patrząc z estetycznego punktu widzenia. Ogólnie, poziom aktorski jest zadowalający. Podsumowując, warto „Sky Kapitana...” zobaczyć pod wieloma względami: jest dopracowaną wariacją na temat tego, do czego mogą doprowadzić świat szaleńcy. O ile temat nie jest nowy, to jednak oprawa optyczna wynagradza schematyczność i niedociągnięcia scenariuszowe. Znaczący jest również fragment piosenki pochodzącej z filmu „Czarnoksiężnik z krainy Oz”: „gdzieś nad tęczą niebo jest niebieskie... i spełniają się marzenia...” tylko, że życie jest tu na Ziemi i oby nie trzeba było jej opuszczać, po tym jak ją zniszczymy.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
We współczesnym kinie efekty specjalne odgrywają coraz większą rolę. Spychają na dalszy plan scenariusz,... czytaj więcej
Walka z bezwzględnym, a do tego inteligentnym przeciwnikiem, super szybkie podniebne akrobacje, podróże... czytaj więcej
Akcja filmu dzieje się w Nowym Jorku lat 30-tych. Dziennikarka Polly Perkins rozpoczyna śledztwo w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones