Recenzja filmu

Zapiski z Toskanii (2010)
Abbas Kiarostami
Juliette Binoche
William Shimell

Kobieta i mężczyzna 20 lat później

"Zapiski" kryją w sobie tajemnicę. Pod tym względem przypominają połowiczny, niedopowiedziany uśmiech Juliette Binoche.
Ona (po prostu Elle), on (James) i kilkunastoletni chłopak. Para jest w średnim wieku, z klasy średniej, pracująca na własny rachunek lub w wolnym zawodzie. W "Zapiskach z Toskanii" od początku wszystko wydaje się dokładnie zdefiniowane – również relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Kobieta w towarzystwie chłopca przybywa na spotkanie czytelników z pisarzem, którym jest John, i siada na widowni. Nie słyszymy żadnego jej słowa, ale po nerwowości gestów, wydzierającej z niej mieszaniny dumy i znużenia możemy jednoznacznie wywnioskować, że Elle jest żoną Johna. Trzeba było talentu kogoś takiego jak Juliette Binoche i Abbas Kiarostami, by w tak niepozornej scenie tyle się działo, by bez mówienia czegokolwiek zostało powiedziane wszystko.

Dlatego wielkim zaskoczeniem będzie następna odsłona, w której okaże się, że Elle jednak nie zna Johna. Dopiero chce z nim nawiązać znajomość, może romans. Ale już za chwilę będziemy się zastanawiać: czy na pewno tak jest? Reżyser zwodzi nas, myli tropy, raz wytwarzając wrażenie, że filmuje jedynie wyrafinowaną grę w "związek" pomiędzy parą obcych sobie ludzi, innym razem – że chodzi o problemy małżeństwa ze sporym stażem. Lecz chyba nie dociekanie do tego, "jak jest naprawdę", stanowi istotę "Zapisków z Toskanii". Zresztą punktem wyjścia historii jest książka Johna o sztuce traktująca o tym, że oryginały mogą zagrażać integralności człowieka i rozczarowywać, a co za tym idzie – że kopia może być lepsza od oryginału. Bohaterowie spierają się na ten temat, a w ten sposób sami dopisują przyczynek do kwestii: Czy są prawdziwą parą? Czy tylko kopią? I czy jeśli tylko grają parę, to mamy oceniać ich inaczej? Przecież ekranowe odtworzenie bywa dużo lepsze od rzeczywistości.
 
Narracja prowadzona przez Kiarostamiego opiera się na subtelnościach. Jeśli w fabule pojawiają się niespodzianki, to nie na miarę apokalipsy, a w mikroskali toskańskiego miasteczka, po którym para spaceruje. Wciągamy się w ich grę-niegrę, próbę spektaklu na żywo, a może – próbę charakterów. On potrafi być okrutny, ona – pełna wyrzutów. Mimo wszystko nadal łączy ich silna nić porozumienia. Jest leniwe niedzielne popołudnie, podążamy za parą bohaterów drogą wysadzaną cyprysami, potem idyllicznymi zaułkami. I mamy dostatecznie dużo czasu, aby, wsłuchując się w ich dyskusję, zadawać sobie pytania: czy można zakochiwać się w kimś codziennie od nowa? Czy rozczarowanie jest nieodłączną częścią długotrwałego związku?

Para symbolicznie przechodzi przez kilka stadiów związku. Spotkają na swojej drodze zarówno uśmiechniętą młodą parę na ślubnym kobiercu, jak i staruszków wzajemnie wspierających się przy chodzeniu. To bardzo ładnie wkomponowane w całość obrazki, choć opisane mogą razić nachalnym symbolizmem. W ogóle "Zapiski z Toskanii", choć wielowarstwowe, pulsujące skomplikowanymi, nagromadzonymi przez lata emocjami, mogą w pierwszej chwili sprawiać wrażenie aż nazbyt prosto opowiedzianej historii. Nie ma tu intensywności melodramatu, uczuciowych eksplozji, jest tylko wiotka narracja, która wymaga od widza pewnej wytrwałości, aby za nią podążać. "Zapiski" kryją w sobie tajemnicę. Pod tym względem przypominają połowiczny, niedopowiedziany uśmiech Juliette Binoche. Łączą francuskie kino tak lubujące się w analizowaniu relacji miłosnych z tkliwą, ale zdystansowaną postawą autora "Smaku wiśni". To nietypowe spotkanie i narodził się z niego nietypowy, warty szczególnej uwagi film.    
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones