Recenzja filmu

W czym mamy problem? (1994)
John Waters
Kathleen Turner
Sam Waterston

Kochajmy seryjnych

Ameryka kocha seryjnych morderców. To prawda stara jak procesy Mansona i spółki. Zabójcy zadomowili się na dobre w kulturze popularnej i egzystują w niej na zasadzie zbliżonej do tej, jaka
Ameryka kocha seryjnych morderców. To prawda stara jak procesy Mansona i spółki. Zabójcy zadomowili się na dobre w kulturze popularnej i egzystują w niej na zasadzie zbliżonej do tej, jaka stosuje się do gwiazd rocka. Skąd to niezdrowe zainteresowanie i relatywizm moralny największej demokracji świata? Może źródeł takiego stanu rzeczy niekoniecznie trzeba upatrywać w cynicznych mass mediach, ale w nas samych? Czyż bowiem krwawi idole pokroju Richarda Ramireza czy Teda Bundy'ego nie robią na co dzień tego, co sami z chęcią byśmy zrobili, ale brak nam odwagi? Każdy z pewnością nie raz myślał o rozwiązaniu problemu uciążliwych korków poprzez zmniejszenie populacji środowiska wielkomiejskiego, w którym się znajduje (po wskazówki odsyłam do "Upadku" Schumachera). Albo o pozbyciu się wrednej sąsiadki bądź znienawidzonego nauczyciela. Jak robi to Beverly Sutphin, na pierwszy rzut oka przykładna i bardzo typowa gospodyni domowa.

Beverly (Kathleen Turner) zamieszkuje wraz z mężem i dwójką dzieci skromny domek na przedmieściach Baltimore. Jej życie to ciąg uporządkowanych dni pełnych obowiązkowego uśmiechu. Uśmiechu dla rodziny, współmieszkańców, śmieciarzy, wizytującej jej skromne progi policji... Tak, właśnie tak - policji. Tak się bowiem składa, że w okolicy dochodzi do serii brutalnych zabójstw, a niepozorna Beverly szybko staje się główna podejrzaną...

Skandalista John Waters ("Różowe flamingi") wraz z przełomem lat 80- i 90-tych wkroczył w nowy, bardziej "przystępny" etap swojej twórczości, co zresztą większość jego ortodoksyjnych fanów miała mu za złe. Jednak, pomimo że forma w tym przypadku jest zdecydowanie łagodniejsza niż we wczesnych filmach tego pana, to treść "W czym mamy problem?" pozostaje podobnie wywrotowa i anarchistyczna. Jest to w pierwszej kolejności zjadliwa satyra zarówno na wspomniany na wstępie kult morderczych idoli, jak i na cały amerykański styl życia. Historia ludobójczych praktyk pogodnej kury domowej opowiedziana została w konwencji skrajnie przerysowanej czarnej komedii. Większość postaci pojawiających się na ekranie to skrajni idioci i hipokryci. Tyczy się to zarówno sympatyków "zabójczej mamuśki", którzy z niezdrową podnietą kibicują bezwzględnej morderczyni, jak i tych, którzy jej poczynaniami są oburzeni.

"W czym mamy problem?" obnaża fałsz kryjący się za typowo amerykańskimi cnotami i ideałami, ale jednocześnie nie pragnie, by zawartą w nim krytykę traktować całkowicie poważnie. To pokręcona rozrywka, stworzona w myśl zasady: jak kpić, to ze wszystkiego. Koniec końców to właśnie Beverly budzi spośród wszystkich bohaterów największą sympatię. W brawurowej interpretacji Turner jawi się ona jako wcielenie zła i ucieleśnienie słusznego boskiego gniewu w jednej osobie. Miejscami trochę może przesadza, ale nawet jeśli to... jest przy tym nieodparcie zabawna. Jak widać, oczekujący na śmierć w komorze gazowej psychopata niekoniecznie musi być skończonym potworem. Kto wie, może byłby idealnym mężem i ojcem...
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones