Recenzja filmu

Kraina lodu (2013)
Chris Buck
Jennifer Lee
Kristen Bell
Idina Menzel

Ku ogrzaniu serc

Nie będę rozpisywała się na temat tego, jak to wytwórnia Walta Disneya idzie z duchem czasu. Jak to scenarzyści sprytnie ubierają tradycyjny szkielet bajki dla dzieci w popkulturowe ciałko i
Nie będę rozpisywała się na temat tego, jak to wytwórnia Walta Disneya idzie z duchem czasu. Jak to scenarzyści sprytnie ubierają tradycyjny szkielet bajki dla dzieci w popkulturowe ciałko i śliczne, animowane łaszki. Jak tworzą historie dla widowni w wieku od jednego roku do lat stu, przy czym o przynależności do danej grupy decyduje tylko i wyłącznie to, kiedy ktoś akurat wybucha szczerym śmiechem podczas seansu. Napiszę za to o tym, jak w pewien ciepły (o zgrozo!), grudniowy wieczór zima i śnieg oczarowały mnie bardziej niż zwykle.

"Kraina lodu" to wariacja na temat "Królowej śniegu" Andersena, a więc historii, która wciąż wraca, kiedy kończy się jesień i przychodzą pierwsze przymrozki. Fabuła skupia się wokół dwóch sióstr-księżniczek: starszej o imieniu Elsa i młodszej, Anny. Elsa ma niezwykłą moc: potrafi stworzyć śnieg i sprawić, żeby temperatura spadła poniżej zera, a zamkowa podłoga zamieniła się w lodowisko. Niestety podczas jednej z zabaw przyszła królowa niechcący razi Annę swoją "zimową" mocą. Dziewczynkę co prawda ratuje magia trolli, ale zapada decyzja o ukryciu faktu, że Elsa nie jest zwykłą następczynią tronu i przy okazji ukryciu jej samej za zamkniętymi drzwiami pokoju, do którego nieświadoma niczego Anna nie ma wstępu przez całe lata. Kiedy nadchodzi dzień koronacji, a bramy zamku stają otworem przed licznymi gośćmi, Anna poznaje pewnego przystojnego księcia, Elsa natomiast po użyciu w gniewie swojej potężnej mocy, musi uciekać, sprowadzając na swoje królestwo srogą zimę. Anna wyrusza za nią.

Z zamiarem opowiedzenia animacją "Królowej śniegu" sam Walt Disney nosił się od lat 40., ale dopiero sukces "Zaplątanych" w 2011 roku sprawił, że wytwórnia postanowiła opowiedzieć historię, która początkowo wydała się za mało uniwersalna. Scenariusz napisała Jennifer Lee, która wcześniej pracowała jedynie przy "Ralphie Demolce". Reżyser filmu, Chris Buck, zrobił zaś "Na fali" o pingwinach-surferach. Ten duet stworzył opowieść mocno osadzoną w norweskiej i lapońskiej kulturze.

"Kraina lodu" to świetnie opowiedziana historia, której najmocniejszymi punktami są scenariusz i bohaterowie. Stuminutowy seans aż kipi od zabawnych tekstów, niezwykłych zwrotów akcji (zwłaszcza w finale!) i wpadających w uchu piosenek ("Let It Go" w wykonaniu Idiny Menzel czy jej świetnej polskiej wersji "Mam tę moc" Katarzyny Łaski). Polski dubbing oczywiście świetny jak zawsze (Czesław Mozil jako Olaf wypadł śpiewająco!).

Podczas, gdy w "Meridzie Walecznej" nie było księcia dla pyskatej i odważnej głównej bohaterki, o serce Anny walczy dwóch absztyfikantów. Obie animacje łączą jednak dwie rzeczy: brakuje w nich walki dobra ze złem w formie znanej ze wczesnego Disneya (ale nudą absolutnie nie wieje!), a oprócz tego, sprytnie przypominają, że nie tylko o płomiennej miłości do księcia-z-bajki można opowiadać łapiące za serce historie. Do "Krainy lodu" na pewno wrócę latem, żeby przekonać się, czy film  tak samo chłodzi (ten realistyczny śnieg, skrzący się lód!), jak i grzeje (serce) o każdej porze roku. A na razie szczerze polecam!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy film "Księżniczka i żaba" okazał się finansową klapą, ze smutkiem zaczęłam podejrzewać, że będę... czytaj więcej
Idąc do kina na tę produkcję nie miałam jakoś wygórowanych oczekiwań, bo ileż to już nowych "tworów"... czytaj więcej
Disney wraca do najwyższej formy. Już w "Zaplątanych" i "Ralhpie Demolce" było można wyczuć powrót do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones