Recenzja filmu

Królewicz Olch (2016)
Kuba Czekaj
Stanisław Cywka
Agnieszka Podsiadlik

Kuba, czekaj!

Mamy więc chociażby powtórzenia danego słowa, mające jakby wprowadzić nas w stan hipnozy, przeinaczanie przez chłopaka rozmów matki głosem z offu, nagłe cięcia, metafory, długie monologi złożone
Pierwotnie kolejność premier miała być odwrócona. To "Królewicz Olch" miał być oficjalnym debiutem Kuba CzekajCzekaja. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że właśnie ta kolejność wydaje się bardziej odpowiednia. "Baby Bump" zdążył już podzielić widownię jak mało który polski tytuł w ostatnim czasie, ale najnowszy film młodego reżysera raczej nie powtórzy tego "sukcesu", co najwyżej pogłębi nieco podziały. Jedni zachwycali się przecież autorskim stylem i bezkompromisowością artystycznych rozwiązań w debiucie, drudzy skreślili reżysera za przekombinowanie i popadanie w kicz. Co niektórzy zaczęli już krzyczeć o upadku obyczajów i w ogóle o końcu świata. Może mają rację, bo reżyser spytany o jeden film, który mógłby wymienić w ramach inspiracji, podał tytuł "O-bi, o-ba: Koniec cywilizacjiSzulkina.

Nic dziwnego, skoro "Królewicz Olch" zaczyna się właśnie od apokalipsy. Na początku słyszymy w radiu, że jej nowa data została wyznaczona na 12 dni wprzód. Zaraz potem w angielskiej telewizji Brytyjczyk zaśpiewa o tym balladę, a cybernetyczny zegar znany ze zwiastuna zacznie odliczać pozostały czas. Po takim fabularnym obuchu w głowę, który wydaje się nie do uniknięcia, przechodzimy do historii kobiety (Agnieszka Podsiadlik) i jej genialnego 14-letniego syna (Stanisław Cywka). Ona chce wykorzystać jego talent do maksimum (i pozbyć się kłopotów finansowych), on czuje się przez to sprowadzenie do roli młodocianego naukowca samotny, niekochany i oddalony od zwykłego życia, o którym marzy, przez co jest niejako zmuszony dopracowywać swoją teorię światów równoległych.



Zauważyłem pewną tendencję u recenzentów. Otóż rezerwują sobie oni formułkę "Czego tu nie ma?", gdy chcą oddać ogrom elementów, które składają się na jakieś filmowe dzieło. Zazwyczaj ma ona pozytywne konotacje, ale w przypadku filmu Czekaja nie może się to sprawdzić, gdyż ma on skłonności do przesady. A to nie do końca to samo co hiperbolizacja, nie zawsze chodzi reżyserowi o wyolbrzymienie. Możemy się śmiało spytać: czego tu nie ma? Poza wymienionymi wyżej elementami fabuły mamy całą talię różnych zagrań montażowych czy operatorskich. I o ile technicznie - nie bójmy się tego powiedzieć - jest to poziom światowy (ze zdjęciami Adama Palenty na czele), o tyle wszystkie te elementy, które mają urozmaicić oglądanie filmu, wydają się być generowane losowo przez jakiś algorytm. Chaos pełną gębą.

Reżyser za każdą kartą wyłożoną na stół kolejną rzuca w twarz, a zanim widz zdąży spytać się: po co?, trzy kolejne lądują w różnych miejscach na podłodze. Mamy więc chociażby powtórzenia danego słowa, mające jakby wprowadzić nas w stan hipnozy, przeinaczanie przez chłopaka rozmów matki głosem z offu, nagłe cięcia, metafory, długie monologi złożone jakby z przypadkowych słów, oniryzm, grozę, nie zabraknie także znanych z "Baby Bump" wyobrażeń o podtekstach erotycznych, choć tu co wrażliwszych widzów uspokajam - jest ich niewiele. Jeśli dodamy do tego przedstawienie świata równoległego i nieustanne przypominanie o nadchodzącym końcu świata, to w istocie mamy tu niezły bajzel.

Problem w tym, że ten bajzel nie bardzo chce ingerować w fabułę, wydaje się być zawieszony w innej przestrzeni. A szkoda, bo Czekaj ma parę asów w rękawie, które przez to niedbalstwo wydają się być zmarnowane. Podsiadlik świetnie wciela się w postać kobiety, która częściej wydaje się być antagonistką tworzącą problemy niż matką z krwi i kości. Spora w tym także rola naturalnie rozpisanych dialogów. Kameralne sceny, w których konfrontuje się ona ze swoim synem i - z jej punktu widzenia - jego bezsensownymi potrzebami, są najlepsze w filmie, jako jedne z niewielu angażują widownię emocjonalnie.



Jednak przedstawianie tej trudnej relacji też z czasem słabnie. Reżyser nie zadowala się prostą opozycją "dobry bohater - zły bohater", ale jednocześnie zarówno syn, jak i matka wydają się dość płytcy. Jeżeli są sceny, które mają dodać im nieco charakterystyki, to bledną w odmętach oniryzmu i przenośni. W konsekwencji postaci nie zostają rozwinięte. Kobieta pozostaje po prostu apodyktyczna i niewrażliwa na inne aspekty życia swojego dziecka niż nauka, a wrażliwy chłopak, za którego ze względu na te problemy chcielibyśmy trzymać kciuki, okazuje się być bardziej szkicem i nośnikiem pewnych młodzieńczych cech niż pełnoprawną postacią. Mężczyzna (Sebastian Łach) pojawiający się później cierpi na podobną przypadłość. Brak imion dla bohaterów na pewno im nie pomaga. To kolejny z niezliczonych zabiegów, który ma uwypuklić pewną metaforę. Ale jaką? O odpowiedź będzie ciężko, bo reżyser nieustannie przecież dokłada karty, rzucając kolejne tropy byle gdzie, jakby nie chciał, byśmy z tych puzzli ułożyli sobie pewien obraz, co najwyżej jakieś małe, oddzielone i niewiele znaczące fragmenty.

Z obecnych reżyserów Czekajowi najbliżej chyba do Jana Komasy. W pewnym momencie film ten zaczyna przypominać "Salę Samobójców", tylko mniej krzykliwą, a ubarwioną stylistycznie jeszcze bardziej niż "Miasto 44". W dodatku obaj mają na koncie dwie pełnometrażowe fabuły, obaj mają swój ostry, autorski pazur, którym chcą zostawić wyraźny ślad na filmowej taśmie. I obaj mają ten sam problem - zapominają o, jakby się zdawało, bardzo prostej rzeczy. Otóż taśma filmowa jest przecież bardzo delikatna i nie należy jej zbyt mocno tym pazurem naciskać. W konsekwencji "Królewicz Olch" cierpi, stając się tytułem do bólu przewidywalnym i poszatkowanym od nadmiaru przenośni, które raz przedziurawione nie chcą dalej łączyć się w całość. Trzymam jednak kciuki za Czekaja, bo nie można mu odmówić rzeczy bardzo ważnej - potencjału, który gdzieś tam zawsze się kryje: w pewnych ujęciach, scenach, postaciach, dialogach czy rozwiązaniach. Ma czas. Apokalipsa, wbrew temu, co płynie z głośników sali kinowej, jeszcze nie nadchodzi. I dobrze.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Królewicz Olch" to brat – bliźniak innego filmu Kuby Czekaja – głośnego "Baby Bump". Oba te tytuły łączy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones