Recenzja filmu

Con Air - lot skazańców (1997)

Cameron Poe (Nicolas Cage)ma "szczęście" doznajdowania się w nieodpowiednich miejscach, w nieodpowiednim czasie. Właśnie przez takie zdarzenie zostaje skazany na karę więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci. On sam twierdzi, że jest niewinny (stanął w obronie żony). Niestety, nie może być sądzony jak każdy zwykły obywatel, gdyż w przeszłości był żołnierzem… Podczas kilkuletniego pobytu w więziennej celi otrzymuje listy i zdjęcia córeczki, której nigdy nie widział, gdyż trafił do paki, tuż przed jej narodzinami. W swoich listach do córy opowiada, jak wygląda życie za więziennym murem, jak sobie radzi z każdym nadchodzącym dniem i jak nie może się doczekać powrotu do rodzinnego domu. Po ośmiu latach pobytu za kratami zostaje warunkowo zwolniony. Jednak droga prowadząca dokochającej żony i córeczkinie będzie prosta, co sobie uświadomi po pewnym czasie. Jako transport więźniów, wyznaczono samolot, który gwarantuje wszystkie możliwe stopnie bezpieczeństwa. Na jego pokładzieznajdują się największe zbiry, jakie tylko ludzkość mogła wymyślić. Wśród nich można znaleźć bezwzględnych morderców i psychopatycznych świrów, a także gwałciciela, który ma chrapkę na panią strażnik. Już na samym początku dochodzi do zamieszania, w skutek czego skazańcy przejmują dowodzenie, na którego czele staje Cyrus "Wirus" Grissom (John Malkovich). Jaksię później okaże, jedyną osobą, od której będzie zależało bardzo dużo będzie Poe. Z pewnością"Con Air - lot skazańców" nie należy do dzieł wybitnych, jednakżefilmznajdzie wiernych fanów. Kaskaderskie numery wykonywane często w ułamkach sekundy, pościgi i adrenalina, to wszystko można dostrzec w obrazie Simona Westa.Charakterystyczną cechą tego filmu, jest świetnie skomponowana i dokładnie dopasowana,genialnie odzwierciedlająca wartką akcję dziejącą się na ekranie muzyka.Bardzo ważnym elementemobrazu jest obsada, która w tym wypadku została dobrana znakomicie. I choć to Nicolas Cage, w roli Camerona miał stać się herosem, to większą uwagę przykuwa John Malkovich i jego psychopatyczny wyraz twarzy. Nawet nie wypowiadając słów, daje do zrozumienia, że jest niewyobrażalnym świrem, który zawsze stawia na swoim. Jego ironiczny uśmiech i sarkastyczne, cięte wypowiedzi, stawiają go na piedestale w więziennej hierarchii. Warto również zwrócić uwagę na Steve'a Buscemi, który jako najniebezpieczniejszy z pośród całej tej bandy, jednak nie szaleje i potrafi się opanować, copokazuje choćby w scenie zabawy z dziewczynką. Więźniowie, to nie jedyne postaci, które możemy ujrzeć. Widzimy również całą operację odbicia samolotu od strony agentów wewnętrznych. Na pierwszy plan wysuwa się Vince Larkin (John Cusack), który swym intelektem i błyskotliwością, zachowując przy tym odrobinę rozsądku steruje całą akcją, nie popełniając błędów. W ucho wpadająnie tylko zabawne teksty, wypowiadane na ogół przez stukniętego Cyrusa, ale też chamskie odzywki, które nakręcają poszczególnych więźniów do agresywnego zachowania. "Con Air"jak najbardziej przypadł mi do gustu. Mimo że nie miałem zbyt dużo czasu na zastanawianie się nad schematem planu postępowania zbiegłych, to dynamika, szybkość i niebezpieczne zabawy z bronią w pełni rekompensują mi te dwie godziny zażartej ucieczki i nonszalanckiej arogancji Johna Malkovicha.