Miłość, pokój i kozy

Na "Człowieka, który gapił się na kozy" czekałem już od dawna. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim doborowa obsada (McGregor, Bridges, Spacey, Clooney - jednym słowem, rewelacja!) oraz
Na "Człowieka, który gapił się na kozy" czekałem już od dawna. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim doborowa obsada (McGregor, Bridges, Spacey, Clooney - jednym słowem, rewelacja!) oraz tematyka, idealnie nadająca się na absurdalną, "odjechaną" komedię.

Opowieść o ściśle tajnym oddziale wojsk amerykańskich zwanym "rycerzami Jedi" potrafiącym czytać w ludzkich myślach, a nawet zabijać wzrokiem (trenowali tę tajemną sztukę na tytułowych kozach) nie mogła nie być zabójczo śmieszna. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że film jest oparty na faktach, a dokładniej mówiąc na reportażu Jona Ronsona, który dotarł do materiałów (i ludzi) oznaczonych jako TOP SECRET. Czym prędzej kupiłem książkę i zacząłem czytać tę nieprawdopodobną historię. Ronson zrobił rzecz naprawdę niezwykłą, przedstawiając prawdziwą, "poważną" historię w bardzo lekki sposób. Po lekturze czekałem na film jeszcze bardziej. Na szczęście,  filmowa wersja "Człowieka, który gapił się na kozy" jest bardzo przyjemna, dowcipna i tak jak książka, jest lekko opowiedziana. Reżyser jedynie opiera się na książkowym pierwowzorze, opowiadając historię poszukującego swojego miejsca na ziemi dziennikarza (McGregor), który przypadkowo trafia na byłego członka oddziału "Jedi" (Clooney). Obaj rozpoczynają podróż, która zmieni ich życie.

Heslov zrobił film trochę w stylu obrazów braci Coenów. Jest śmiesznie, czasem bardzo, ale widz nie jest zasypywany hektolitrami gagów. Każdy poszczególny "dowcip" jest dobrze przemyślany i trzyma wysoki poziom. Postawienie na jakość, a nie na ilość uznaję za duży plus, jednak wielu widzów może to potraktować jako wielką wadę. Scenariusz jest bardzo zgrabny, aczkolwiek ma jeden mankament: finał. Nie dostajemy konkretnego zakończenia, a cała historia prowadzi praktycznie donikąd. Ale może właśnie o to chodziło? Bo film Heslova opowiada o szukaniu siebie, o tym, że warto w coś w życiu wierzyć, że warto mieć jakiś cel. Każdy z nas, tak jak główni bohaterowie, szuka odpowiedzi na to, kim jest i co robi w tym pokręconym świecie. Cały film opiera się na bohaterach i relacjach między nimi.

Nie byłyby one tak dobrze przedstawione, gdyby nie rewelacyjni aktorzy. Clooney bardzo wiarygodnie zagrał swoją postać. Jego bohatera można nazwać lekko zaburzonym psychicznie, jednak aktor nie popada w autoparodię. Genialny jest też Jeff Bridges jako dowódca oddziału "super-żołnierzy". Liczyłem na trochę więcej od Spacey’ego, co nie znaczy, że zagrał źle. Miał w sumie najmniej ciekawą postać i pojawia się tylko w kilku momentach, więc nie mam do niego żadnych pretensji.

"Człowiek, który gapił się na kozy" to film naprawdę dobry. W tym przypadku, trudna sztuka zekranizowania wielowątkowej książki udała się zadziwiająco dobrze. Jeśli szukacie inteligentnego filmu, który wprawi was w dobry humor, trafiliście do właściwej sali. Czasem po prostu warto zamilknąć i pogapić się na kozy...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowe obrazy wojny nie muszą być przerażające. Zwłaszcza wtedy, gdy nie chcą być prawdziwe. U Granta... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones