Recenzja filmu

Narzeczony z nieba (2003)
Jeff Balsmeyer
Rhys Ifans
Miranda Otto

Miłość z nieba na Antypodach

Tym razem za popularny gatunek komedii romantycznej zabrali się Australijczycy. Na bohaterów swojej historii wybrali Danny'ego (znany z "Notting Hill" Rhys Ifans), spokojnego marzyciela,
Tym razem za popularny gatunek komedii romantycznej zabrali się Australijczycy. Na bohaterów swojej historii wybrali Danny'ego (znany z "Notting Hill" Rhys Ifans), spokojnego marzyciela, mieszkającego w Sydney i uwikłanego w niezbyt udany związek z energiczną, chcącą zrobić karierę Trudy (Justine Clark) oraz Glendę (Miranda Otto, pamiętna Eowina z "Władcy Pierścieni"), samotną marzycielkę, czującą się obco w Clarence, miasteczku, w którym mieszka. Danny dosłownie wpada w jej życie – po kłótni z Trudy, mając dość sytuacji, w której się znalazł, przywiązuje do krzesła balony z helem i odlatuje. Swoją podróż kończy kilkaset kilometrów dalej, w ogródku Glendy. Ciekawie pomyślana podniebna podróż bohatera nie ma niestety ożywczego wpływu na cały film. Tej historii, w przeważającej mierze mdłej i bezbarwnej, brakuje przede wszystkim napięcia oraz chemii między głównymi bohaterami. Danny i Glenda wypadają dość blado na tle drugiego planu zarysowanego z wyraźnym zacięciem satyrycznym, czyli m.in przerysowaną, ale prawdziwą, postacią Trudy podekscytowanej nagłą sławą za sprawą zniknięcia Danny'ego, zalecającego się do niej dziennikarza Sandy'ego Upmana, który zrobi wszystko, by zwiększyć swoją popularność, Wielkiego Jima kandydującego w Clarence na deputowanego pod hasłem "Wielki obrońca przeciętnych obywateli" czy tamtejszego adonisa Darrena. Dialogi są zabawne jedynie w połowie, natomiast udanym zabiegiem są klamry spinające część początkowo-środkową oraz zakończenie – "przyloty" i "odloty" Danny'ego z Clarence, nadające całemu obrazowi spójność. Atutem filmu są także umiejętnie pokazane australijskie krajobrazy. Przede wszystkim te kręcone z lotu ptaka, a wśród nich panorama wielkomiejskiego Sydney udatnie zestawiona z małym Clarence ukrytym między polami, rzeką i kępami drzew. Bronią się także portrety obu miast. W pierwszym, mimo iż zdominowanym przez pęd do kariery i chęć sławy, jest miejsce na stosunki międzyludzkie, na przyjaźń, a nawet miłość. W Clarence natomiast, mimo bywającej zmorą małych miasteczek, wiedzy wszystkich o wszystkim, a także trudności ze zmianą raz nabytej opinii, obcy przybysz szybko zostaje zaakceptowany, tak jak i odmieniony wizerunek jednej z jego mieszkanek. Wszystkie te zabiegi nie są w stanie jednak podnieść letniej temperatury całej opowieści, przez co film pozostaje propozycją do obejrzenia, jedynie wtedy, kiedy nie ma się w zanadrzu niczego ciekawszego.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones