Recenzja filmu

Wschodnie obietnice (2007)
David Cronenberg
Viggo Mortensen
Naomi Watts

Miasto wielu kultur

Londyn, jedno z największych miast na świecie. Wielka aglomeracja, w której żyją setki tysięcy ludzi różnego pochodzenia, wyznania oraz koloru skóry. Ponoć w samej stolicy Wielkiej Brytanii można
Londyn, jedno z największych miast na świecie. Wielka aglomeracja, w której żyją setki tysięcy ludzi różnego pochodzenia, wyznania oraz koloru skóry. Ponoć w samej stolicy Wielkiej Brytanii można usłyszeć około pięciuset języków z całego świata. Mieszkają tam między innymi Hindusi, Afrykanie, Jamajczycy, Polacy czy Rosjanie. I to właśnie przedstawiciele tej ostatniej nacji są głównymi bohaterami głośnego filmu Davida Cronenberga – "Wschodnie obietnice". Boss rosyjskiej mafii o tym mieście mówi tak: "Londyn to miasto kurew. Tutaj nigdy nie pada śnieg, nigdy też nie jest gorąco". W tych słowach można znaleźć nutkę prawdy, ale czy w mieście tak odmiennym kulturowo przez cały czas może panować klimat umiarkowany? 

Zacznijmy od początku. Do jednego z londyńskich szpitali trafia młoda dziewczyna w ciąży. Poród czternastoletniej narkomanki, która ostatecznie umiera, odbiera Anna. W ręce położnej dostaje się pamiętnik Rosjanki, która opisuje w nim swoje dotychczasowe życie. Anna, która sama niedawno poroniła, przejęta losem nowo narodzonego dziecka postanawia odnaleźć jego rodzinę. Trafia pod drzwi restauracji Semyona, bosa rosyjskiej mafii. Kobieta nieświadoma niebezpieczeństwa, jakie jej grozi, dochodzi do porozumienia z mafiosem. On pomoże jej w odnalezieniu rodziny małego dziecka, ona natomiast przekaże mu pamiętnik. 

Patrząc na wcześniejsze dokonania Davida Cronenberga, po przeczytaniu tego opisu można puknąć się w głowę i zadać pytanie "i co w tym takiego szokującego?". Otóż, kanadyjski reżyser po raz kolejny uraczy widza sporą dawką brutalnej przemocy. Porachunki rosyjskiej mafii, dźwięk łamanych kości, hektolitry przelanej krwi, kilka poderżniętych gardeł czy obcięte palce. Po tym zdaniu "Wschodnim obietnice" zdecydowanie bliżej do wcześniejszej twórczości reżysera, nieprawdaż? Twórca "Crash: Niebezpieczne pożądanie" jako jeden z nielicznych nadaje przemocy niesamowitego realizmu, a sceny przesiąknięte brutalnością są co prawda szokujące, ale nie peszą, ani nie brzydzą. Można powiedzieć, że one epatują widokiem, dzięki czemu są wyjątkowe.

"Wschodnie obietnice" nie są ani najlepszym filmem Cronenberga, ani też najbardziej szokującym. Film ten ma jednak w sobie element sprawiający, że jest to produkcja zasługująca na uwagę. Podczas oglądania go czuć magnetyzm niepozwalający oderwać wzroku od ekranu. Pomimo tego że czasami robi się nudno, nieustannie czekamy na jakiś nieoczekiwany zwrot akcji, który doprowadzi Annę do końca tej historii. Sama fabuła wydaje się dosyć banalną historyjka o mafii żyjącej w Wielkiej Brytanii. Jednak reżyserski kunszt i znakomita narracja sprawiają, że ta historyjka urasta do rangi znakomitej opowieści z masą emocji, które są przekazywane poprzez kinowy ekran. Dodajmy do tego nieprzeciętne aktorstwo i wychodzi nam film nie tylko warty uwagi, ale także polecenia go innym. 

Ten ostatni element filmowego rzemiosła zasługuje na oddzielny akapit. W zasadzie zasługuje na niego aktor wcielający się w jednego z głównych bohaterów. Mowa tutaj o Viggo Mortensenie. Ponoć Amerykanin w ramach przygotowań do roli szofera rosyjskiej mafii wyjechał na Syberię. Tam odwiedził więzienie, nauczył się akcentu i kodeksu obowiązującego w rosyjskiej mafii. Wszystkie te rzeczy widać na samym ekranie. Aktor znany głównie z roli Aragorna mówi jak Rosjanin, zachowuje się jak Rosjanin i wygląda jak Rosjanin. Spora część jego ciała jest pokryta symbolicznymi tatuażami, a blizny na twarzy tylko utwierdzają w przekonaniu, że bohater grany przez Viggo to gangster z krwi i kości. Zero emocji na twarzy, brak oznaki jakiejkolwiek słabości, ale także siły. Pokerowa twarz, z jaką od samego początku hasa Mortensen, nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kim jest ten człowiek. 

Cronenberg tym filmem pokazał, że jest reżyserem potrafiącym łączyć różne gatunki. Mamy tutaj trochę kryminału, jest też dramatycznie, pod koniec Kanadyjczyk uraczy widza nawet wątkiem miłosnym. Jak wiadomo bez niego nie ma dobrego filmu, jednak w tym przypadku był on kompletnie zbędny i ląduje na liście (co prawda krótkiej, ale jednak!) minusów. W ostatecznym rozrachunku "Wschodnie obietnice" otrzymują jednak ocenę dzięki, której z czystym sumieniem mogę napisać: polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Cronenberg należy do wymierającego gatunku reżyserów pozbawionych wszelkich oporów przed podejmowaniem... czytaj więcej
David Cronenberg po niezłej "Historii przemocy" wziął się tym razem za kino, można powiedzieć,... czytaj więcej
"Bierz tą pierd... brzytwę i wykończ tego Ruska!" - to jedna z pierwszych kwestii filmu. Brzmi twardo,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones