Recenzja filmu

Foxcatcher (2014)
Bennett Miller
Steve Carell
Channing Tatum

Minimalistyczne igrzyska

Od razu muszę się przyznać, że po filmie Millera spodziewałem się kolejnej historyjki rodem z amerykańskiego snu. Albo coś w ten deseń. Błąd ten wynikał z dwóch podstawowych przyczyn. Po
Od razu muszę się przyznać, że po filmie Millera spodziewałem się kolejnej historyjki rodem z amerykańskiego snu. Albo coś w ten deseń. Błąd ten wynikał z dwóch podstawowych przyczyn. Po pierwsze, zgrzeszyłem i nie widziałem wcześniej filmów Millera ("Capote" i "Moneyball" już na mnie czekają). Po drugie, nie znałem backgroundu całej opowieści. I mimo że "Foxcatcher" jest tylko wisienką na torcie historii Schultzów, dzięki swojemu wyrafinowaniu opowiada ją z niebywałą precyzją i kunsztem, dawno niewidzianym w filmach biograficznych. 

Podczas Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1984 Amerykanie odnieśli legendarny sukces w wrestilngu. W tej kategorii zdobyli 13 medali w tym 9 złotych. Jednymi ze zwycięzców byli dwaj bracia Schultz: starszy Dave i młodszy Mark. Akcja filmu rozpoczyna się 3 lata później, kiedy przygotowania do IO w Seulu wzmagają się. Zakompleksiony i żyjący w cieniu swojego brata Mark (grany przez Channinga Tatuma) dostaje propozycję od multimilionera Johna du Pont (Steve Carell, którego nie mogę się nachwalić), który proponuje zapaśnikowi profesjonalny sprzęt i pomoc w przygotowaniach do olimpijskich zmagań w ramach jego zespołu zapaśników "Team Foxcatcher".


Mogłoby się wydawać, że reżyser podaje nam całość w dość strzępkowy sposób. Lakoniczne napisy obwieszczające nam czas akcji niewiele pomagają. Ponadto z oryginalnej historii poznajemy jedynie parę szczegółów. Bynajmniej nie są to wady "Foxcatchera". Opowieść jest tajemnicza, często niepokojąca, a gdy wydaje się, że kurtyna jest już odsłaniana i dane nam będzie zrozumieć cały plot, pojawiają się kolejne pytania pozostawione bez jednoznacznych odpowiedzi. To wyróżnia dzieło Millera na tle innych, sztampowych filmów biograficznych. Meritum całej historii zbija nas z tropu. "Foxcatcher" jest obrazem minimalistycznym, przez percepcyjny montaż nawet kameralnym. Częste zbliżenia i skupienie kamery na twarzach postaci daje wrażenie bliskości i wzmaga napięcie, zwłaszcza podczas długich i kłopotliwych dialogów, w których cisza zdaje się dominującym składnikiem. Nie bez powodu Bennet Miller otrzymał Złotą Palmą na festiwalu w Cannes. Wykonał kawał świetnej roboty, sprawiając, że "Foxcatcher "wyłamuje się z kliszy biograficzno-sportowych obrazów, często emanujących zbędnym patosem i poczuciem spełnienia, na rzecz niepokojących scen z delikatną, utrzymaną w tle muzyką, wprowadzających napięcie niczym z dreszczowca.

Znakomita obsada zaowocowała 2 nominacjami Akademii w kategoriach aktorskich. Ale nie tylko Oscary. Mark Ruffalo (jako Dave Schultz) i Steve Carell (John du Pont) otrzymali również nominacje do nagród BAFTA i Złotych Globów. Niestety, panowie musieli ustąpić pola naprawdę potężnej konkurencji w 2015. Co smutne, ich występy zeszły nie tyle na drugi plan, co zostały kompletnie zapomniane. A więc odkopuję. Carell stworzył jednego z lepszych realnych antagonistów ostatnich lat. Gra bardzo realistycznie, widać to zwłaszcza w relacjach z matką. W interakcji z Tatumem (który stara się jak może) zjada go na śniadanie swoim chłodem i nijakością (w tym pozytywnym, schizofrenicznym sensie). Channing jest drewniany, ale mniej niż zwykle, potrafi wyrażać emocje i widać wewnętrzny gniew postaci, co bardzo cenię. Ruffalo za to pokazuje, że Dave Schultz to naprawdę miły gość. Na uwagę zasługuje słodko-kwaśna relacja między braćmi. Miller wyciągnął z aktorów co mógł i otrzymał naprawdę ciekawą mieszankę pełną toksycznych i ciepłych relacji. Szanuję.


Tak więc obsypany nominacjami do wszystkich nagród, "Foxcatcher "okazał się sromotnym przegranym. Wyróżniony nie został ani naprawdę świetny scenariusz oryginalny autorstwa Dana Futtermana i E. Max Frye, ani reżyser Bennet Miller, który wykonał kawał dobrej roboty. Nawet w nagrodach MTV w kategorii "Najlepszy występ bez koszulki" Channing Tatum musiał ustąpić miejsca Zacowi Efronowi z "Sąsiadów". 


"Foxcatcher "nie jest historią kurczowo trzymająca się faktów. Niezręczne dialogi, znakomite, zimne zdjęcia (zwłaszcza zbliżenia na postaci), rodzące się antagonizmy i problem relacji międzyludzkich na różnych liniach wyróżnia to dzieło na tle innych. Porównanie filmu Millera do również biograficznej "Teorii wszystkiego" Jamesa Marsha wywołałoby co najmniej wielką kłótnię, podczas której fani tej drugiej zasłanialiby się rękami i nogami występem Redmayne'a.  To tylko moje zdanie, ale w tym pojedynku w 2015 zwyciężył minimalizm i precyzja, a nie wielka postać. Wyrafinowanie i quasi-arthousowość festiwalowego dzieła, a nie kolejna wypełniona podniosłością historia o człowieku, który "zmienił los ludzkości". Może dla sztuki filmowej nie są ważne historie same w sobie, ale sposób, w jaki są opowiedziane. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dramaty o zabarwieniu sportowym to w dużej mierze opowieści rozgrywające się poza ringiem/matą/boiskiem.... czytaj więcej
Reżyser Bennett Miller podąża naprawdę intrygującą drogą: "Capote", "Moneyball", a teraz "Foxcatcher".... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones