Recenzja filmu

Misery (1990)
Rob Reiner
James Caan
Kathy Bates

Misery, Misery, Misery...

Samotność nas niszczy, samotność prowadzi do ogromnych problemów natury psychicznej. Film Reinera pokazuje nam ten ból wynikający z tylu lat spędzonych samemu ze sobą, ból wynikający z braku
Samotność nas niszczy, samotność prowadzi do ogromnych problemów natury psychicznej. Film Reinera pokazuje nam ten ból wynikający z tylu lat spędzonych samemu ze sobą, ból wynikający z braku bliskich osób. Annie Wilkes jest kobietą mieszkającą samotnie na obrzeżach miasteczka, opuszczona przez wszystkich, jedynym dla niej sensem życia są powieści o Misery pisane przez znanego pisarza Paula Sheldona. Bohaterka wie o autorze wszystko, wie, gdzie pisze, zna jego rytuały po skończeniu każdej książki (papieros i lampka wina). Pewnego dnia po zakończeniu powieści Paul ulega wypadkowi, a Annie udziela mu pomocy i leczy go w swoim domu, gdyż niby drogi są zaśnieżone, a linie telefoniczne zerwane. Paul jest bardzo wdzięczny za uratowanie życia… Dalsze losy są już tylko konsekwencją początku filmu. Z czasem Paul dowiaduje się, że ma do czynienia z psychopatyczną kobietą, ale nie będę tego opisywał, aby nie zepsuć filmu tym, którzy go jeszcze nie widzieli. Najbardziej urzeka gra aktorów, Kathy Bates w roli Annie Wilkes tworzy jedną z najlepszych kreacji kina dwudziestego wieku. Nie można jej nic zarzucić, tak wciela się w swoją rolę, że widz za każdym razem widząc ją, przeżywa dreszczyk emocji, dlatego też nie dziwi otrzymany przez nią Oscar, gdyż jest w pełni zasłużony. Do gry pozostałych aktorów też nie można mieć większych zarzutów. James Caan grający Paula Sheldona mógłby wypaść blado na tle Kathy, ale jednak swoją role zagrał wyśmienicie i za to mu chwała, bo gdy ma się u boku tak wspaniałą kreację, to nie jest tak łatwo wypaść dobrze. Wielkie brawa należą się także aktorom drugoplanowym, a zwłaszcza Richardowi Farnsworthowi, grającemu szeryfa, jest niesamowity w dążeniu do rozwiązania zagadki zaginięcia znanego autora. Ktoś kiedyś powiedział, że muzyka w filmie jest najlepsza wtedy, gdy nie przeszkadza, i właśnie w Misery znajdujemy tego odzwierciedlenie. Po obejrzeniu filmu nie pamiętam, jaka była, dlatego stwierdzam, że musiała być fenomenalna. Scenariusz idealny, ale o tym nie będę się rozpisywał, bo w końcu jest on napisany na podstawie powieści mistrza Kinga. Film obejrzałem kilka razy i często do niego wracam, a dlaczego? Za każdym razem chcę znów ujrzeć Kathy Bates, która mnie tak przeraża, i za każdym razem chcę ujrzeć te najbardziej przerażające sceny, zawsze sobie powtarzam: „teraz będę patrzył”, a jednak zamykam oczy, ze strachu, i będę go oglądał, dopóki moje powieki zostaną na swoim miejscu, bo pragnę w końcu to ujrzeć.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Stephen King to mistrz horroru potrafiący stworzyć historię grozy, posługując się na pozór zwyczajnymi... czytaj więcej
Wiem, że narażę się wielu osobom… Nie przepadam za twórczością literacką Stephena Kinga, nie cenię jej... czytaj więcej
Film "Misery" oglądałem dość dawno temu, ale pamiętam go znakomicie. Ten film to widowisko, które... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones