Recenzja filmu

Most do Terabithii (2007)
Gabor Csupo
Elżbieta Kopocińska-Bednarek
Josh Hutcherson
AnnaSophia Robb

Most do świata wyobraźni

Starą prawdą jest, że dzieci widzą świat bardziej zmysłowo, abstrakcyjnie; po czym zdolności te z wiekiem (w większości) tracą, uginając się pod jarzmem codzienności. Ten piękny, niewinny okres
Starą prawdą jest, że dzieci widzą świat bardziej zmysłowo, abstrakcyjnie; po czym zdolności te z wiekiem (w większości) tracą, uginając się pod jarzmem codzienności. Ten piękny, niewinny okres dziecięcości kino adaptowało już na różnorakie sposoby, w sposób mniej lub bardziej profesjonalny. W dzisiejszych czasach chyba niewiele osób bierze taki temat na poważnie, bo oglądając filmy familijne (które wyraźnie straciły na znaczeniu, od pewnego czasu bezmyślnie wtłaczając prostackie schematy taniej psychologii) trudno je brać na poważnie. W przypadku tego typu produkcji stopień przewidywalności jest potencjalnie największy, gdyż nakładane na twórców ograniczniki są najbardziej zacieśnione. Producenci chcą, żeby było łatwo, miło i przyjemnie, broń Boże żadnego myślenia i emisja w sobotę zaraz po "Ziarnie". Ciężko, w takiej sytuacji postawić się na miejscu reżysera, który z założenia ma wyselekcjonowaną grupę kryteriów mających sprowadzić każdą historię do tych samych nic niewnoszących wniosków. Zdecydowana większość twórców obiera wtedy kurs po linii najmniejszego oporu, pobiera wynagrodzenie i stara się wymazać ten epizod ze swojej pamięci i filmografii. "Most do Terabithii" to chlubny wyjątek, rodzynek, a nawet arcydzieło kina rodzinnego z niebywałym sprytem omijające wszelkie narzucające się uproszczenia. Jessie Aaron (Josh Hutcherson) to klasyczny szkolny dziwak. Zamknięty w sobie, wyalienowany, pokątnie rysujący jakieś dziwactwa. Jednym zdaniem: idealny obiekt żartów i drwin kolegów z klasy. Jego monotonny byt ożywia nowa uczennica Leslie (Anna Sophia Robb), która dostrzega w chłopaku odmienne od reszty postrzeganie rzeczywistości. Ich wzajemna przyjaźń prowadzi do Terabithii, krainy wyobraźni, która zmieni życie obojga. Wrażliwość reżysera pozwoliła bez uproszczeń (a z całą złożonością) wejść w nieuchwytny świat fantazji dziecięcej. Płynne i ulotne postrzeganie świata przez bohaterów oraz zderzenie rzeczywiści z magiczną krainą to najmocniejsze punkty filmu. Życie młodych ludzi nie jest, bowiem ani wyjątkowe ani bajkowo piękne. Jessie i Leslie nie posiadają nadnaturalnych mocy i nie toczą batalii o losy świata. Ich wyjątkowość przejawia się w potędze wyobraźni, która pozwala im na ucieczkę od świata i poznanie siebie. Bohaterowie "Mostu do Terabithii" traktowani są jak odmieńcy, zarówno w szkole jak i w domu. Odróżniają się od reszty społeczeństwa, są kształtującymi się jednostkami twórczymi, których nikt nie rozumie (za wyjątkiem nauczycielki muzyki - świetna i niezwykle urodziwa Zooey Deschanel) i nie docenia. Bo w tej bajce bohaterem negatywnym jest społeczeństwo i jego hamujące kreatywność wzorce. To ono, co rusz, staje postaciom na drodze zawstydzając je i nie rzadko upokarzając. Ono jest antagonistą, z którym trzeba walczyć siłą fantazji i "inności"; bronią, której także w kinie się unika. Konstrukcja postaci także umyka schematom, choćby w kwestii przyjaźni będącej motorem napędowym rozwoju talentów Jessiego i Leslie (malarstwo, pisarstwo). Młodzi aktorzy bardzo sugestywnie pokazują alienację swoich bohaterów na tle rówieśników i ich chęć zmiany biernej i monotonnej rzeczywistości, w której się obracają. Nie uświadczymy tu jednak zbioru banałów i narzekań, a aktywne działanie. Na szczególną uwagę zasługuje Anna Sophia Robb, bliźniaczo podobna do Keiry Knightley, pełna życiowej energii i młodzieńczej zawadiackości. Ta dziewczyna w przyszłości na pewno zrobi karierę, gdyż jej umiejętności są nad wiek dojrzałe. "Most do Terabithii" szanuje inteligencję widza, do którego przemawia, nie szuka łatwych rozwiązań i nie omija spraw ostatecznych (tu nie będzie łatwego happy endu). Dzieciom (vel nastolatkom w pozytywnym znaczeniu tego słowa) pozwala poznawać świat i w dojrzały sposób przekazuje im uniwersalne wartości, dorosłym - przypomina, co jest w życiu najważniejsze, a kinomanom przedstawia magię umysłu w czystej postaci. Gabor Csupo (jak już wspominałem) miał bardzo trudne zadanie, lecz znalazł drogę, którą miejmy nadzieję, kino familijne podąży.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Napisy końcowe już dawno się skończyły i po półtoragodzinnej przerwie świat jak zwykle miał powrócić do... czytaj więcej
Mały rozgłos. Reklama informująca, że oto wychodzi nowy film o tajemniczym przejściu do magicznej krainy... czytaj więcej
Powstało już wiele filmów familijnych o dzieciach, psach grających w piłkę czy małpach hokeistach.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones