Musimy sobie pomagać

Czy można w kulturalny sposób śmiać się z niepełnosprawności? Czy dwóch niepełnosprawnych wzajemnie się uzupełniając, może pokonać przeciwności losu? Właśnie na te pytania odpowiadają Richard
Czy można w kulturalny sposób śmiać się z niepełnosprawności? Czy dwóch niepełnosprawnych wzajemnie się uzupełniając, może pokonać przeciwności losu? Właśnie na te pytania odpowiadają Richard Pryor i Gene Wilder w komedii Arthura Hillera. Oczywiście jest to odpowiedź z wielkim przymrużeniem oka.
 
Wielcy komicy drugiej połowy ubiegłego wieku wcielają się w postaci dwóch niepełnosprawnych wplątanych w kryminalną intrygę, a zarazem niekończącą się komedię omyłek. Wally (Richard Pryor) jest kompletnie niewidomy, natomiast Dave (Gene Wilder) nie słyszy. Nie są jednak zupełnie bezbronni wobec otaczającego ich świata. Wally obdarzony jest ulicznym sprytem, a także talentem pięściarskim, zaś Dave mimo głuchoty potrafi doskonale czytać z ruchu warg. Obaj panowie spotykają się, gdy Wally prosi o pracę w kiosku prowadzonym przez Dave’a. Przyjaźń, która z miejsca zawiązuje się między mężczyznami szybko zostanie wystawiona na próbę, gdy obaj zostaną niesłusznie posądzeni o morderstwo dokonane w ich kiosku.


 
Komedia Arthura Hillera byłaby po prostu kolejną kumpelską opowiastką, gdyby nie niezwykle oryginalny i płodny pomysł wyjściowy oraz wyśmienite aktorstwo. Uczynienie głównych bohaterów z osób dotkniętych niepełnosprawnością to z natury rzeczy pomysł bardzo ryzykowny. Twórcy nie brną jednak w wulgarny humor i niestosowne wyśmiewanie się z ułomności, zamiast tego kreują samonapędzającą się spiralę pomyłek i nieporozumień niosących duże pokłady humoru. Kryminalna intryga jest właściwie tylko dodatkiem do serii scenek, w których obserwujemy kolejne perypetie Wally'ego i Dave'a. Te bowiem zupełnie wystarczą, by dać nam solidną rozrywkę. Bez wielkich fajerwerków i zbędnych komplikacji Pryor i Wilder są w stanie rozbawić nas, pokazując z jednej strony nieporadność swoich bohaterów, a z drugiej nieporadność ludzi, którzy się z nimi stykają. W pamięć zapadają zwłaszcza bójki toczone przez bohaterów, przesłuchanie na komisariacie, czy scena morderstwa.
 
Główni aktorzy z dużym wyczuciem odgrywają swoje postaci, tworząc zgrabną parodię. Nie unikniemy ostrych żartów, choćby seksualnych, jednak nie doświadczymy tu też nadmiernie wulgarnego humoru rodem z filmów z Adamem Sandlerem. Przyjaźń Wally'ego i Dave uwypukla humor, który przynosi sytuacja niepełnosprawności, ale nikogo nie wyśmiewa. Wręcz odwrotnie, choć prawienie morałów nie jest celem komików, przy okazji udaje im się w sposób lekki i przyjemny pokazać, że pomagając sobie, możemy przezwyciężyć wiele barier i przeciwności.


 
Nieodżałowany Richard Pryor i legendarny Gene Wilder tworzą tu niezwykle dobrany i zabawny duet. Zresztą nie po raz pierwszy i ostatni. Panowie spotkali się wcześniej w filmach "Transamerican Express" i "Czyste szaleństwo", a potem zagrali razem jeszcze w "Sobowtórze", nim chorujący na stwardnienie rozsiane Pryor ostatecznie zawiesił swoją aktorską karierę. Oprócz nich na ekranie pokazuje się młody Kevin Spacey w roli eleganckiego zawodowego zabójcy, a także urodziwa Joan Severance jako jego zawodowa partnerka. Sam wątek kryminalny nie jest tak dobrze skonstruowany i przekonujący jak proste rodzajowe scenki z Pryorem i Wilderem, ale napędza fabułę, wpędzając główny duet w kolejne komediowe sytuacje.
 
"Nic nie widziałem, nic nie słyszałem" to przykład filmu, który bazuje na jednym jedynym pomyśle, ale o dziwo komediowe paliwo, którego dostarcza główny koncept, wystarcza na przeszło półtorej godziny zajmującej i zabawnej fabuły. Z uwagi na specyfikę owego pomysłu filmowi udało się całkiem dobrze przetrwać próbę czasu, dziś może bawić równie dobrze, jak przeszło ćwierć wieku temu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones