Recenzja filmu

Lot Feniksa (2004)
John Moore
Dennis Quaid
Tyrese Gibson

NIE-Lot

"Lot Feniksa" mógłby być ciekawym filmem. Jedenaście osób zagubionych na bezkresnej pustyni z małą ilością wody i bez nadziei na ratunek to ciekawy punkt wyjścia do bezlitosnej psychodramy, albo
"Lot Feniksa" mógłby być ciekawym filmem. Jedenaście osób zagubionych na bezkresnej pustyni z małą ilością wody i bez nadziei na ratunek to ciekawy punkt wyjścia do bezlitosnej psychodramy, albo do emocjonującej robinsonady. Ale nic z tego. Dostajemy przeciętny kawałek przypominający materiał ze szkolenia motywacyjnego dla pracowników korporacji. Cała sprawa sprowadza się do krzepiącego przesłania: w trudnej sytuacji należy stworzyć zespół, nie poddawać się i wierzyć w marzenia. Bla, bla, bla. "Lot Feniksa" to jeden z tych hollywoodzkich filmów, których autorzy pilnują się, by nie zbaczać ani na krok z wydeptanej ścieżki fabularnego schematu i, broń Boże, niczym nie zaskoczyć widza. Na pustyni rozbija się 11 osób; dziesięć z nich to bohaterowie wycięci z papieru. Są raczej reprezentantami typów społecznych niż postaciami z krwi i kości. Mamy więc Zgorzkniałego i Cynicznego Starego Wygę, Aroganckiego Japiszona, Równą Dziewczynę, Mądrego Etnika, Sympatycznego Kucharza - i tak dalej. Wszyscy ci ludzie przejdą oczywiście Wewnętrzną Przemianę - prawdziwą obsesję hollywoodzkich scenarzystów. Jeden bohater wydaje się z początku ciekawszy. To tajemniczy outsider, konstruktor samolotów, który kieruje przebudową wraku w machinę latającą. W tej postaci tkwi jakiś potencjał - jasnowłosy, neurotyczny okularnik może być szaleńcem, hochsztaplerem, materiałem na opętanego rządzą władzy małego dyktatora. Na końcu okaże się tak samo "w porzo" i banalny jak cała reszta. Prawdę mówiąc, było mi kompletnie wszystko jedno, co stanie się z gromadką komiksowych postaci z "Lotu Feniksa". Moja obojętność była tym większa, że w tej formule filmowej happy end jest obowiązkowy. Wiadomo, że zanim nastąpi, scenarzyści będą musieli poświęcić jedną, dwie postaci drugoplanowe. I tak właśnie czynią. Reszta odleci bezpiecznie do domu. Czekanie, aż to wreszcie nastąpi jest dość nużące. Scenarzyści stawiają bohaterów w ekstremalnej sytuacji. Dają im mało wody i jedzenia. Dają pistolet. Jeden z nich dysponuje wiedzą, która daje jakąś nadzieję na ratunek. Taki punkt wyjścia sugeruje, że pomiędzy bohaterami wydarzy się coś ciekawego - tym bardziej że w obsadzie znalazło się kilkoro przyzwoitych (Miranda Otto, Giovanni Ribisi) lub przynajmniej znanych (Dennis Quaid) aktorów. Jakich to dramatycznych wypadków świadkiem zostanie okrutna pustynia? Czy rozbitkowie pozjadają się nawzajem? Czy dojdą do głosu jakieś mroczne instynkty? Ktoś spróbuje zagarnąć dla siebie zapas wody? Sięgnie po władzę na innymi? Oszaleje ze strachu i pragnienia? Nic podobnego, nie zdarzy się nic szczególnego. Zatriumfuje prężny duch zespołowy, przyjaźń i wiara w marzenia. Bohaterowie odlecą z pustyni bogatsi o pouczające doświadczenie. My wyjdziemy z kina ubożsi o cenę biletu, bo "Lot Feniksa" to lot na bardzo przeciętnym pułapie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Flight of the Phoenix" można ocenić przez pryzmat oryginalnego filmu – to remake, a zatem ocena jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones