Recenzja wyd. DVD filmu

Kod da Vinci (2006)
Ron Howard
Tom Hanks
Audrey Tautou

Naciągana historyjka klasy B

Pana Dana Browna podziwiam. Za to mianowicie, że miał wiarę nie tylko w swój rzemieślniczy kunszt, ale też w potencjalnych czytelników. O wiele bardziej podziwiam jego wyciągi bankowe. W ogóle
Pana Dana Browna podziwiam. Za to mianowicie, że miał wiarę nie tylko w swój rzemieślniczy kunszt, ale też w potencjalnych czytelników. O wiele bardziej podziwiam jego wyciągi bankowe. W ogóle jednak nie podziwiam jego książek. Za historyjki pana Browna zabrałem się, wstyd przyznać, bo wypadało. A ponieważ wyznaję zasadę, że raz otwartą książkę odkładam dopiero po przeczytaniu ostatniej strony, to przebrnąłem przez wszystko, za co się wziąłem. Na szczęście lektura tych książek wbrew pozorom nie jest wcale wyczerpująca intelektualnie. Zaangażowanie świadomości podczas czytania oceniłbym na podobnym poziomie, co podczas oglądania "Mody na sukces". "Kod Leonarda Da Vinci" jest najsłynniejszą książką tego autora, choć moim zdaniem wcale nie najlepszą. "Anioły i demony" były troszkę lepsze (wcale nie znaczy, że dobre), zaś zarówno "Cyfrowa twierdza", jak i "Znikający punkt" przekroczyły zarówno granice absurdu, jak i dobrego smaku. Bo i ileż można pisać o tym samym według tego samego schematu? Najpierw morderstwo, wplątanie bohatera, pozytywna postać, która oczywiście na końcu okaże się antagonistą, nieprzyjemna postać, którą mamy za wroga, a która na końcu okaże się po naszej stronie, no i piękna towarzyszka dzieląca z bohaterem trudy podążania od marchewki, do marchewki. Pytanie, czy na podstawie takiej średniej książki, jak "The Da Vinci Code" mógł powstać dobry film? Nie w tym przypadku. Jedynym plusem, jaki mogę zaliczyć ekranizacji to Ian McKellen. Cała reszta, poczynając od fryzury Hanksa, po grę Toutou to kolejne gwoździe do trumny tego obrazu. Po prawdzie powiem jednak, że nie wyobrażam sobie, by w ogóle mogła powstać dobra ekranizacja tego tytułu. Nie jest to więc tak do końca wina ekipy. To co sprawiło, że książka podniosła taki raban i co czyniło jej lekturę znośną, to pomysłowa interpretacja faktów historycznych, czy wplecione ciekawostki na temat architektury, co dawało pozory wiarygodności. Film z oczywistych względów został tego pozbawiony, przez co do zekranizowania pozostała naciągana historyjka klasy B. I tak też ten film się ogląda, jako pozbawiony polotu odcinek jakiegoś serialu o detektywach amatorach ratujących nieświadomych (i niezasługujących na to) ludzi przed zagładą. Nie rozumiem fenomenu zarówno książki, jak i ekranizacji. Nie rozumiem, jak ktokolwiek może brać to na poważnie. O ile jeszcze książka sprawia pozory wiarygodnej, to film to już zupełna fantastyka. Byłoby lepiej, gdyby w ogóle nie powstał.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna to książka wszech czasów w kategorii "materiał na film". Powodów jest... czytaj więcej
W niektórych dziełach sam kontrowersyjny temat i aura skandalu mogą być swoistą motywacją do... czytaj więcej
"Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna, bardzo szybo stał się popkulturowym fenomenem, lądując na samym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones