Recenzja filmu

Dary Anioła: Miasto kości (2013)
Harald Zwart
Lily Collins
Jamie Campbell Bower

Naprzeciw przeznaczeniu

"Dary Anioła: Miasto kości" nie miały łatwego startu. Już w dniu premiery najnowsze dzieło Haralda Zwarta – twórcy ciepło przyjętego remake'u "Karate Kid" oraz młodzieżowej produkcji "Agent Cody
"Dary Anioła: Miasto kości" nie miały łatwego startu. Już w dniu premiery najnowsze dzieło Haralda Zwarta – twórcy ciepło przyjętego remake'u "Karate Kid" oraz młodzieżowej produkcji "Agent Cody Banks" – zostało zmiażdżone przez krytyków, którzy nie pozostawili na filmie suchej nitki. Nie pomógł też fakt, że obraz jest ekranizacją kolejnej powieści dla nastolatków z romansem w tle. Po serii "Zmierzch" – wzbudzającej dość skrajne emocje, oraz powtórkowych "Pięknych istotach", "Darom..." przyklejono łatkę naiwnego, taniego romansidła dla niewybrednych widzów, jeszcze przed premierą filmu. Jednak podczas pierwszych minut seansu ulegniecie wrażeniu deziluzji, ponieważ wbrew opiniom najnowsze dzieło Haralda Zwarta to intrygująca oraz przewrotna opowieść zarówno o dojrzewaniu, jak również odkrywaniu samego siebie, z elementami fantastyki w tle.


"Dary Anioła: Miasto Kości" to ekranizacja pierwszej części sześciotomowej serii Cassandry Clare pod tym samym tytułem. Film opowiada o Nocnych Łowcach, wyjątkowej kaście półaniołów, zdolnych do walki z demonami. Podczas gdy społeczeństwo funkcjonuje z dnia na dzień, nieświadome grożącego im niebezpieczeństwa, ci zdolni i odważni wojownicy bronią Ziemi przed atakami  potworów. W takiej rzeczywistości przyszło żyć Clary Fray, szesnastoletniej, na pozór zwyczajnej nastolatce. Młoda bohaterka ma mylne pojęcie o otaczającym ją świecie i o sobie samej, jednak tylko do czasu... Dziwne, instynktownie rysowane przez nią symbole oraz późniejsze wydarzenia w klubie otworzą jej oczy na świat i pozwolą zrozumieć, kim jest naprawdę.


"Dary..." to gatunkowa hybryda łącząca w sobie elementy kina przygodowego i fantasy, przyprawiona odrobiną humoru oraz z przepięknym romansem w tle. Takie niecodzienne połączenie to duży atut produkcji. Historia przedstawiona przez Jessicę Postigo to zaskakująca i przemyślana opowieść, pełna prawdziwych uczuć oraz emocji. Mimo że produkcja trwa ponad dwie godziny, to trudno ziewać z nudów, ponieważ przygody Clary Fray przyciągają uwagę niczym magnes, hipnotyzują i mamią widza do samego końca. Na taki odbiór produkcji wpływa pełna zwrotów akcji historia (film jest naprawdę nieprzewidywalny), enigmatyczni i charakterystyczni bohaterowie, a także niezwykle rozbudowany scenariusz. Chociaż nie udało się w pełni wykorzystać potencjału literackiego pierwowzoru, przedstawiona przez twórców opowieść to wielowątkowa przygoda. Produkcja nie skupia się jedynie na głównych bohaterach, ukazuje też problemy postaci pobocznych, których wątki są nie mniej interesujące. Podczas seansu będziemy świadkami rodzącego się uczucia między Jace'em i Clary; prawdziwej przyjaźni, zobrazowanej na przykładzie Clary i Simona bądź Jace'a i Aleca; zdrady, oddania, a nawet walki w obronie najbliższych i wartości, za które warto oddać życie. Dodatkowo przygody Fray to opowieść o dojrzewaniu. Na przykładzie głównej protagonistki obserwujemy, jak nastolatka "dorasta" do swojego przeznaczenia. Odkrywa kim jest, swój dar (a może przekleństwo?) i zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niej ciąży. Może to banały, znane i ograne motywy, jednak zostały umiejętnie zestawione i zaprezentowane przez twórców, dzięki czemu otrzymujemy absorbującą, wzruszającą i momentami zabawną produkcję. 


Całość utrzymana jest w dość mrocznym klimacie. Jak na dobre fantasy przystało, zobaczycie tutaj wilkołaki, wampiry, pół-demony oraz inne nie mniej "paskudne" stwory. Niestety film ze względu na wymagania wiekowe jest niekiedy mocno ugrzeczniony, lecz mimo to posiada świetny klimat. Miejscami pełna napięcia atmosfera podniesie młodszym kinomanom ciśnienie. Dzięki klimatowi można się łatwo wczuć w snutą przez scenarzystów opowieść. Wrażenie potęguje dobra charakteryzacja postaci, tajemnicza muzyka oraz niezwykłe, niemal baśniowe efekty specjalne. Od strony audio-wizualnej film spisuje się na medal. Muzyka buduje klimat oraz wywołuje u widza pożądane emocje (za podkład dźwiękowy odpowiedzialny jest Atli Örvarsson, który komponował muzykę do takich filmów jak: "Babylon A.D.", "Hansel i Gretel" oraz "Czwarty Stopień"), zaś widowiskowe efekty specjalne zapewniają rozrywkę na wysokim poziomie (pojedynki na pięści, czy przy użyciu broni białej, robią naprawdę niesamowite wrażenie i dostarczają dreszczyk emocji). Nie ma na co narzekać, można tylko podziwiać. 


Córka legendarnego artysty Phila Collinsa, Lily Collins, po raz pierwszy miała okazję wykazać się swoimi umiejętnościami aktorskimi. Poprzednio mogliśmy ją podziwiać przede wszystkim w drugoplanowych rolach ("Ksiądz 3D", "Wielki Mike. The Blind Side", "Porwanie") lub w baśniowej produkcji pod tytułem "Królewna Śnieżka". Po "Darach..." mogę jednoznacznie stwierdzić, że dziewczyna ta, jak na swój młody wiek, posiada nietuzinkowy warsztat aktorski. W roli Clary Fray była przekonująca i wiarygodna. Nie miała problemów z wyrażaniem emocji i nie ograniczała się do kilku grymasów, jak co niektórzy współcześni, młodzi aktorzy. Oglądanie jej na dużym ekranie to czysta przyjemność. Lily Collins nie tylko błyszczy talentem aktorskim, wzrok przykuwa również swoją urodą. Jamie Campbell Bower, znany przede wszystkim z serialu "Camelot", również udowodnił, że potrafi grać i wykreował charakterystyczną, owianą nutką tajemnicy postać (w filmie wciela się w Jace'a Waylanda). Na dalszym planie znalazł się Kevin Zegers jako Alec Lightwood, Robert Sheehan w roli Simona Lewisa – przyjaciela Clary Fray – oraz Jonathan Rhys Meyers, który wystąpił jako Valentine Morgenstern. Wszyscy spisali się na miarę swoich umiejętności. Na uwagę zasługuje też Godfrey Gao (w filmie Magnus Bane). Chociaż gościł na ekranie zaledwie kilka minut, to zapadł mi w pamięć. Postać ta ma potencjał i mam nadzieję, że w dalszych częściach twórcy postarają się bardziej przybliżyć widzom, tego niezwykle charakterystycznego i intrygującego bohatera. 


"Dary Anioła: Miasto kości" to sprawnie nakręcona, młodzieżowa produkcja, której nic nie brakuje. W porównaniu z innymi popularnymi sagami dla nastolatków wypada nad wyraz dobrze. Może nie jest to kultowe dzieło, które konieczne trzeba zobaczyć, jednak zwolennicy fantastyki oraz fani książki nie powinni być rozczarowani. Na produkcję warto poświecić czas, wyrobić sobie o niej własne zdanie, nie ulegając niepochlebnym opiniom. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Drogi Edwardzie, drogi Jacobie, uwielbiam was obu. Ale weekend spędziłam z Jace'em. Przepraszam!... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones