Recenzja filmu

Drzewo życia (2011)
Terrence Malick
Brad Pitt
Sean Penn

Narodziny światopoglądu

Najnowszy film Terrence'a Malicka opowiada między innymi o młodości Jacka, amerykańskiego chłopca, która przypadła na początek drugiej połowy XX wieku. Jack jest trochę zagubiony jako obserwator
Najnowszy film Terrence'a Malicka opowiada między innymi o młodości Jacka, amerykańskiego chłopca, która przypadła na początek drugiej połowy XX wieku. Jack jest trochę zagubiony jako obserwator otaczającego go świata. Chłopiec najwyraźniej stara się zrozumieć sens życia, ale obserwując dorosłych, zauważa, że nie ma uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. Jego rodzice prezentują zgoła odmienne poglądy i Jack widzi wady w zachowaniach każdego z nich. Jak widać, "Drzewo życia" mogłoby być kolejnym dramatem obyczajowym o dorastaniu, ale to, co wyróżnia film Malicka na tle setek podobnych dzieł, to perspektywa, jaką reżyser stara się nadać całej historii.

Otóż historia Jacka jest oczywiście częścią historii (Wszech)świata i jako taka została właśnie przedstawiona. Duża część filmu jest skupiona na powstaniu Ziemi, rozwoju pierwszych organizmów i ewolucji gatunków. Naszym oczom ukazują się wybuchy słoneczne, piaszczyste pustynie, pojedyncze komórki i grupy dinozaurów. Filmowi trzeba od razu oddać sprawiedliwość i przyznać, że zdjęcia są przepiękne (za coś takiego nie można nie dostać Oscara), ale dla większości widzów, którzy oczekują od filmu ściśle określonej fabuły, mogą okazać się niestrawne. Malick ambitnie (i karkołomnie) postanowił upchnąć prawie 14 miliardów lat historii Wszechświata do kilkudziesięciominutowego wstępu swojej historii. O tym, że jest to dość osobliwy zabieg w filmie fabularnym może świadczyć fakt, że po jakimś czasie oglądania następujących po sobie obrazów, oko widza mimowolnie może zacząć uciekać w róg ekranu w poszukiwaniu napisu "National Geographic". W każdym razie, po narodzinach głównego bohatera film wraca na w miarę konwencjonalne tory (choć wciąż jest to opowieść w stylu Malicka) i każdy malkontent, który dotrwa do tego momentu, powinien wytrzymać już cały seans.

Film w swoim poszukiwaniu powodów (i celów) istnienia często obiera kierunek bezpośrednich pytań do Boga stawianych przez kilku bohaterów. Swoimi przemyśleniami bowiem dzielą się z nami zarówno chłopcy, jak ich rodzice. Tak więc w "Drzewie życia" co jakiś czas następuje zmiana narratora, co w pewien sposób uwypukla uniwersalizm zadawanych w nim pytań. Ponadto Malick postawił na bardzo ogólne i obrazowe podejście do trudnego tematu, co jest dość oryginalne we współczesnym kinie mainstreamowym. W jego filmie nie znajdziemy zawiłych konstrukcji fabularnych, które skupiają się na jakimś konkretnym aspekcie problemu bądź na częściowym jego rozwiązaniu. "Drzewo życia" nie jest filmem dającym odpowiedzi, lecz wyłącznie zadającym pytania, zmuszającym do refleksji, ale przy tym nie wskazującym żadnej drogi na skróty w interpretacji. Osoby, które nie zdecydowały się jeszcze, czy chcą obejrzeć film, muszą się więc zastanowić, czy są gotowe na taką formę opowieści.

"Drzewo życia" jest filmem reklamowanym przez dwóch bardzo dobrze znanych szerszej publiczności aktorów. Pierwszym z nich jest Brad Pitt, który po raz kolejny stworzył bardzo ciekawą i wyrazistą postać. Zaprezentował się bardzo wiarygodnie w roli surowego i apodyktycznego ojca, co nadaje spójności motywowi buntu jego najstarszego syna. Natomiast występ Seana Penna niestety sprowadza się do roli znanego nazwiska w czołówce filmu. Aktor w kilku scenach po prostu jest i pełni wyłącznie rolę drogiego ozdobnika dla całej historii. Można oczywiście twierdzić, że jego postać (dorosły Jack) spaja całą historię i pokazuje, że chłopiec nigdy się nie odnalazł w otaczającym go świecie, ale raczej nie jest to zasługa Penna, lecz narracji filmu. Kilka zbliżeń na strapioną twarz na pewno nie pozwala twierdzić, że należycie wykorzystano potencjał tego aktora.

Powyższe rozważania nie oznaczają oczywiście, że "Drzewo życia" jest filmem złym. Przeciwnie, historia jest opowiedziana w piękny i oryginalny sposób. Wiem jednak, że mało który niedzielny widz jest nastawiony na tego typu przeżycie, więc wszystkich potencjalnych odbiorców filmu ostrzegam: seans "Drzewa życia" bardziej przypomina pobyt w galerii sztuki niż w sali kinowej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Liczba życiowych wątków i problemów podjętych przez Malicka w "Drzewie życia" poraża, ale najbardziej... czytaj więcej
W XXI wieku istota ludzka postanowiła się zapomnieć, dostosowując się do zasad wytworzonych tu i teraz, w... czytaj więcej
Nakręcone zostały "dzieła", które mogą porazić swoją beznadziejnością. Istnieją filmy wyprodukowane tylko... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones