Recenzja filmu

Alicja już tu nie mieszka (1974)
Martin Scorsese
Ellen Burstyn
Alfred Lutter III

Nie przychodzimy na świat, żeby być szczęśliwi

Punktem wyjścia dla tego filmu mogło by być powyższe zdanie biskupa z "Osiem i pół" Felliniego, skierowane do nieszczęsnego reżysera. Życie głównej bohaterki, Alicji, granej przez Ellen Burstyn,
Punktem wyjścia dla tego filmu mogło by być powyższe zdanie biskupa z "Osiem i pół" Felliniego, skierowane do nieszczęsnego reżysera. Życie głównej bohaterki, Alicji, granej przez Ellen Burstyn, nie jest bowiem usłane różami. Po śmierci męża, decyduje się na opuszczenie wraz z jedenastoletnim synem rodzinnego miasta w poszukiwaniu pracy. Jej syn, Tommy, bardzo podobny jest do swojego zmarłego ojca, rodzinnego tyrana, załatwiającego domowe kłótnie przy użyciu krzyku i paska. Alicja zaś jest wyrozumiałą, wrażliwą (a może nawet przewrażliwioną) kobietą, która z kury domowej musi szybko zamienić się na pewną siebie kobietę trzymającą życie w garści. Trzeba zaznaczyć, że oglądanie tego zaskakującego (ze względu na inne dokonania reżysera) filmu Martina Scorsese nie sprawia jakiejkolwiek przyjemności, właściwie w żadnej minucie. Widzimy bowiem jak nieumiejętność radzenia sobie z własnymi wadami skrywanymi pod warstwą egoizmu, doprowadza bohaterów do rozpaczy. Widzimy też, że szczęście (a raczej jego złudzenie) jest tylko przerywnikiem pomiędzy kolejnymi kłótniami, łzami i zasmarkanymi chusteczkami. Bohaterzy filmu nie są piękni, trudno ich polubić, nawet jeśli trzymamy za nich kciuki. Są zbyt prawdziwi, zbyt podobni do nas samych, byśmy z nimi sympatyzowali. "Alicja już tu nie mieszka" jest bowiem jak powiększające lustro, w którym widzimy dokładnie swoje, trudne do zauważenia normalnie, zmarszczki. Patrząc na kolejne potknięcia Alicji, uświadamiamy sobie, jak wiele mamy z nią wspólnego. Aż za wiele. Przypominamy sobie analogiczne sytuacje z własnego życia, porównujemy je i często zaskoczeni jesteśmy wynikiem. Przyznam, że podczas oglądania tego filmu, bałem się, że reżyser będzie do końca mnożył pytania, a nie da odpowiedzi. Ale odpowiedź pada. Nie jest dla nas satysfakcjonująca, nie zrzuca z barków żadnego ciężaru, nie pozostawia lekkiej duszy. Ale jest realna. Jesteśmy w stanie w nią uwierzyć. Pod względem realizacyjnym film stoi na wysokim poziomie. Tylko że trudno jest się zachwycać skrajnie autentyczną kreacją Ellen Burstyn (Oskar), bo to tylko powoduje ból. Pogarsza sprawę. Być może gdyby zagrała gorzej - myślimy - oglądając film, nie czulibyśmy się tak przygnębieni. Pozostali aktorzy też pasują do wizji filmu. Szczególnie "drażniąca" jest postać mężczyzny granego przez Harveya Keitela. Dzięki niej "zbyt wiele" można sobie uświadomić. "Alicja" to film niezwykły, działający jak rachunek sumienia. Jako amerykański i kobiecy film stoi w opozycji do pięknych, ckliwych melodramatów, prezentując brzydki świat, który powinniśmy przyjąć.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones