Recenzja filmu

Zakładnik (2004)
Michael Mann
Tom Cruise
Jamie Foxx

Noc życia

Port lotniczy. Przystojny mężczyzna, trochę przedwcześnie siwiejący i z niewielkim zarostem na twarzy zderza się z innym mężczyzną. Krótka wymiana zdań i każdy idzie w swoją stronę. Przypadek?
Port lotniczy. Przystojny mężczyzna, trochę przedwcześnie siwiejący i z niewielkim zarostem na twarzy zderza się z innym mężczyzną. Krótka wymiana zdań i każdy idzie w swoją stronę. Przypadek? Taksówka. Nocna zmiana. Kolejny dzień pracy Maxa. Kolejny dzień odkładania pieniędzy na własny interes. Po odstawieniu jednego z klientów odjeżdża, ale cofa się, by zabrać pasażerkę. Po drodze wdają się w rozmowę o marzeniach i pracy. Coś między nimi zaiskrzyło. Ona zostawi mu swój numer telefonu, wysiadając z taksówki. Przypadek? Chwilę później do taksówki podchodzi mężczyzna znany nam już z pierwszej sceny. Max nie zauważa go, więc mężczyzna odchodzi, decydując się na inną ze stojących taksówek. Wtedy jednak Max woła do niego i ten wsiada. Ta chwila zadecyduje o całym jego życiu. Czy to też był przypadek? Kiedy podwozi mężczyznę - Vincenta - pod wskazany adres, powinien pojechać dalej, ale skuszony 600 dolarami postanawia pozostać i być kierowcą mężczyzny przez całą noc. Mężczyzna mówi, że ma pięć umówionych spotkań, a rano musi być na lotnisku. Łatwy zarobek. Chwilę później na jego dachu ląduje trup i staje się jasne, że Vincent nie jest żadnym biznesmenem. Czy to też przypadek? "Zakładnik" to film o znaczeniu przypadku, nieoczekiwanych splotów okoliczności na życie jednostki. To także film o anonimowości, bezduszności wielkomiejskiej dżungli. W tym kotle milionów jednostek poznajemy dwie z bardzo bliska. Pierwszą jest Max. To taksówkarz pracujący na nocnej zmianie. Jest łagodny, spokojny, można by wręcz rzec anemiczny. W jego życiu nie dzieje się nic. Zupełnie nic. On sam zresztą jest bardziej niż bezwładny. Nie stać go nawet na zrobienie jednego samodzielnego kroku. Od dwunastu lat jeździ taksówką, lecz wmawia wszystkim - w szczególności sobie - że jest to zajęcie tymczasowe. Jego marzeniem jest otworzenie własnej firmy, wynajmującej limuzyny. Ma to być bardzo ekskluzywna firma: samochody najwyższej klasy, pierwszorzędna obsługa i niezwykła atmosfera, sprawiająca, że nie będzie się chciało opuści limuzyny. Wspaniałe marzenie. Jednak jedyny krok, jaki Max zrobił, by je zrealizować, to zakup katalogu i wpatrywanie się z utęsknieniem w zdjęcia samochodów. Max to fantasta. Żyje w świecie iluzji. Tam odnajduje wytchnienie od stresów dnia codziennego, od własnej nieudolności i bezradności. Tę bezradność wpoiła mu matka. Jej narzekania i gderanie nawet teraz, kiedy Max jest dojrzałym mężczyzną, pozostawiają niezatarte piętno. Wyrobiły w nim przekonanie, że rzeczywiście jest bezradny i słaby. Tylko w marzeniach jest człowiekiem sukcesu. Jednak boi się wziąć los w swoje ręce, bowiem z rzeczywistym działaniem wiąże się zagrożenie rzeczywistego fiaska. Dopiero spotkanie z Vincentem wybije go z tej inercji. I tu pojawia się pytanie. Czy rzeczywiście noc, która zmieni życie Maxa, zaczęła się od przypadku? Na pierwszy rzut oka tak się może zdawać. W końcu Max nie robi ze swoim życiem nic. Nie podejmuje żadnej decyzji, która mogłaby się wiązać z jakąkolwiek realną szansą porażki. A jednak wystarczy przyjrzeć się bliżej, by zobaczyć, jak złudne są przekonania Maxa. Jego bierność jest jednak działaniem. Próba unikania konfrontacji w konsekwencji prowadzi do niej. Przecież mógł się nie cofnąć. Wtedy nie poznałby Annie i ta noc zakończyłaby się zupełnie inaczej. Mógł nie zawołać do Vincenta, kiedy ten decydował się już wziąć inną taksówkę i na pewno jego życie nie uległoby wtedy zmianie nawet o jotę. Unikanie odpowiedzialności nie zmienia faktu, że każdemu z nas przyjdzie zapłacić za decyzje, jakie podjęliśmy. I tę gorzką lekcję w sposób najbardziej okrutny i bolesny owej feralnej jednej nocy przyswoić musiał sobie biedny taksówkarz. Drugim bohaterem dramatu jest Vincent. Na pozór człowiek zupełnie zwyczajny, niczym się niewyróżniający. Szary garnitur, szara twarz. Jeden z setek milionów biznesmenów czy urzędników. Za tą przykrywką kryje się jednak zimna, pozbawiona wszelkich uczuć maszyna do zabijania. Vincent to płatny morderca. Zabójstwo traktuje z równą obojętnością, co kioskarka sprzedawanie prasy. Zawód jak każdy inny. Lepiej płatny niż większość, daje szansę na zwiedzenie świata. W gruncie rzeczy jednak jest to tylko praca. Co więcej, Vincent to cynik. Świat widziany jego oczami to miejsce koszmarnej alienacji, ignorancji, chaosu. Kiedy Max reaguje przerażeniem na trupa, który wylądował na dachu jego taksówki, a później w bagażniku, Vincent ze spokojem pyta się, dlaczego się tym przejmuje. To jeden człowiek, nie znał go, nic o nim nie wie, skąd więc te emocje. Przecież nie przejmuje się masakrami, które oglądał na ekranie telewizora. Czy naprawdę bycie rzeczywistym świadkiem, a nie tylko wirtualnym, przed telewizorem, jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla histerycznej reakcji? W końcu śmierć to śmierć. Każda uwaga, jaką wypowiada, jest w stu procentach prawdziwa. Jednak w jego ustach przestaje być tylko faktem, staje się ostrzem wymierzonym przeciwko światu. Vincent jest jak wrzód, żywy wyrzut na sumieniu świata, rzucający wyzwanie ludziom samą swoją obecnością, będąc dowodem ich grzechu zaniedbania. Bowiem Vincent to człowiek dogłębnie zraniony - zraniony przez ludzką obojętność, przez ich wybór ignorancji nad zaangażowaniem. Całkowicie zdruzgotany wyzbył się emocji (a przynajmniej tak mu się zdaje), jednocześnie samemu stając się ślepym na pozytywną stronę świata. A jednak Vincent potrafi z łatwością zaskarbić sobie zaufanie innych osób. Nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów. Kiedy chce, potrafi być szarmancki, przyjacielski. W jego otoczeniu ludzie czują się dobrze, bo zwraca na nich uwagę, bo się interesuje ich losami. W anonimowym mieście sprawia, że ludzie przestają czuć się anonimowo. To jego ostateczna broń przeciwko światu. Wykorzystuje pragnienie innych, swoje własne niespełnione pragnienia sprzed lat, obracając je przeciwko nim. Łagodny w jednej chwili, w kolejnej ma na swoim koncie następną duszę. Czy tym razem można mówić o przypadku? Zderzenie na lotnisku nie było dziwnym zbiegiem okoliczności. To była konsekwencja jego decyzji - decyzji o przyjęciu zlecenia. Kiedy Max na początku wykazał się obojętnością, nie musiał wracać do jego taksówki, mógł wybrać inną, a jednak zdecydował się na powrót. Na pozór nieistotna decyzja okazuje się mieć druzgocące konsekwencje. Mann, przenosząc na ekran znakomity scenariusz Stuarta Beattiego, stworzył niezwykle intensywny thriller, ukazujący konsekwencje pozornie przypadkowego spotkania. Pełen napięcia i niezmiernej intymności film, krok po kroku pokazuje, jak dwie sprzeczne osobowości mogą na siebie oddziaływać w niezwykłych okolicznościach. Powoli, niemal niezauważalnie, między Maxem a Vincentem rodzi się więź. Początkowo Max jest taksówkarzem, a Vincent pasażerem. Szybko jednak ich role zostają zdefiniowane na nowo: Max staje się zakładnikiem, a Vincent jego śmiertelnym wrogiem. Pod tą oczywistą relacją jednak nawiązuje się inna, bardziej intymna i w ostatecznym rozrachunku znacznie ważniejsza. Będąc świadkami swoich poczynań, rozmawiając ze sobą ich spojrzenie na świat, ich postawy zaczną powoli ulegać zmianom. Z każdą kolejną minutą Max nabiera pewności siebie, zaczyna przejmować kontrolę nad swoim życiem, wykazywać inicjatywę. Jeszcze na początku z wielkim trudem potrafił postawić się szefowi, by później rozmawiać z bossem narkotykowego biznesu jak równy z równym. Vincent z kolei, wbrew samemu sobie i ku własnemu wielkiemu zaskoczeniu, zacznie czuć się w jakiś sposób związany z Maxem. Wbrew zdrowemu rozsądkowi nie zastrzelił Maxa i nie poszukał innej taksówki, bez rozbitej szyby, która tak mocno rzuca się w oczy. Wbrew zdrowemu rozsądkowi uratował życie Maxowi, kiedy korzystniejsza dla niego byłaby śmierć taksówkarza. Ta więź umyka ramom prostej definicji, podobnie jak bohaterowie, tak i my, widzowie, możemy jej jedynie doświadczyć. Mannowi udało się uniknąć typowego obrazu syndromu helsińskiego. Vincent w żadnym momencie nie jest pozytywnym bohaterem, a mimo to nie budzi tak jednoznacznej antypatii, jaką budzić powinien. Michael Mann zbudował nastrój klaustrofobicznej wręcz intymności w anonimowym, obojętnym świecie. Buduje ją głównie na dwóch elementach: zdjęciach i grze aktorskiej. Reżyser na przemian pokazuje panoramę miasta i mocne zbliżenia twarzy. Miasto jawi się jako miejsce chłodne, anarchistyczne, całkowicie anonimowe. Z lotu ptaka widać poruszających się ludzi, światła samochodów, jednak trudno zauważyć jakiekolwiek szczegóły. Trzeba zwrócić na siebie uwagę, by zostać dostrzeżonym. Jednak zwracając na siebie uwagę w takim miejscu, człowiek prosi się o śmierć. Najwspanialszą sceną w tym filmie jest sekwencja w klubie "Fever". Jest to czysta kwintesencja ludzkiej obojętności. Tłum ludzi tańczących do świetnej muzyki, a jednak nikt nie zwraca na drugą osobę najmniejszej uwagi. Dopiero wyróżnienie się - strzał - zmienia tę sytuację. Zmienia ją w bezwładną chaotyczną ucieczkę, w której każdy pozostaje samotny w jeszcze większym stopniu. Z drugiej strony mamy zbliżenia twarzy, pod różnymi kontami i z różnych stron. Bliżej drugiego człowiek już być nie można. Jego przeżycia, jego myśli, stan ducha - wszystko to jest dostępne jak na dłoni. Intymność maksymalna. Taki sposób filmowania wymaga jednak gry aktorskiej na niezwykle wysokim poziomie. Tutaj nic nie da się ukryć, zamaskować w montażu. Aktorzy muszą zagrać perfekcyjnie, żeby ich bohaterowie wydali się realni, wiarygodni. W przypadku "Zakładnika" tak się dzieje i to nie tylko w odniesieniu do obu głównych postaci. Tom Cruise zagrał jedną z najlepszych ról w swojej karierze. Na powierzchni chłodny i cyniczny, a jednak intensywność jego spojrzenia pozwala widzowi wniknąć głębiej w psychikę Vincenta. Jest prawdziwy aż do bólu. Ani przez chwilę nie miałem wrażenia, że gra. Nie czułem sztuczności. Całkowicie zachwycił mnie swoją dojrzałością aktorską. Jeszcze większe brawa należą się Foxxowi. Grając u boku Cruise'a bardzo łatwo można zostać zepchniętym na drugi plan, w końcu Cruise to gwiazda. Jamie Foxx jednak jest w "Zakładniku" równorzędnym partnerem dla Toma. Znakomicie potrafił odegrać przemianę, dokonującą się w Maxie. W filmach tego typu nie jest to wcale takie łatwe, bo w końcu jest to mimo wszystko standardowe zachowanie pozytywnego bohatera. Max w wykonaniu Foxxa nie jest jednak marionetką, to człowiek z krwi i kości. Cruise i Foxx tworzą wspaniały duet. Idealnie się rozumieją i bezbłędnie reagują na zachowanie partnera. Pozytywnie zaskoczyła mnie Jada Pinkett Smith. Do tej pory nie miałem o niej zbyt wielkiego mniemania. Występ w "Matrixie" wcale nie pomógł mi w zmianie opinii o niej. Ten film jednak to krok w dobrym kierunku. Jej rola jest w zasadzie niewielka, acz niezwykle istotna wiążąc ze sobą początek i koniec. W takiej roli trudno jest wypaść naturalnie. Jej Annie jest jednak właśnie taka. Nieco zapracowana, zbyt wymagająca wobec siebie, zestresowana, a jednak jest w niej jakaś łagodność, szczerość. Bardzo dobrze wypada zwłaszcza w początkowej sekwencji w taksówce. Trudno mi też nie wspomnieć o Marku Ruffalo i Javierze Bardemie. Ich role są stosunkowo niewielkie, a jednak zagrane w sposób niezwykle wyrazisty, prawdziwy głęboko zapadając w pamięć. Film ma kilka logicznych potknięć, zwłaszcza pod koniec. Na szczęście nie wpływają one na emocjonalną wiarygodność obrazu, dzięki czemu nie miały większego wpływu na moją końcową ocenę. A jest ona niezwykle wysoka. Mann zrobił jeden z ciekawszych filmów gatunku. Znakomicie zrealizowany i zagrany. Intensywny, pełen napięcia, ze świetnie zbudowaną atmosferą. Film nie tylko warto, ale wręcz trzeba obejrzeć.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najnowszy film Michaela Manna ("Ostatni Mohikanin", "Gorączka", "Informator") pt. "Zakładnik" to... czytaj więcej
Kiedy na ekrany kin wchodzi film sensacyjny spod ręki jednego z mistrzów tego gatunku Michaela Manna,... czytaj więcej
Akcja dzieje się w ciągu jednej nocy w "mieście aniołów". Zapracowany taksówkarz Max (Jamie Foxx)... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones