Recenzja filmu

Transfer (2007)
Gavin Hood
Jake Gyllenhaal
Reese Witherspoon

Obiektywny terroryzm

Kiedy w 2001 r. Gavin Hood popełnił potworka w postaci nowej ekranizacji sienkiewiczowskiego „W pustyni i w puszczy”, mało kto sądził, że kiedykolwiek jeszcze o tym panu usłyszymy. Tymczasem, po
Kiedy w 2001 r. Gavin Hood popełnił potworka w postaci nowej ekranizacji sienkiewiczowskiego „W pustyni i w puszczy”, mało kto sądził, że kiedykolwiek jeszcze o tym panu usłyszymy. Tymczasem, po czterech latach zawodowej przerwy, jego opowieść o młodocianym przestępcy z johannesburskiej biedoty, którego życie nabiera sensu dzięki opiece nad znalezionym niemowlęciem, zaczęła niespodziewanie podbijać światowe festiwale. Marsz po kolejne statuetki zakończył się na zdobyciu tej najbardziej rozpoznawalnej - "Tsotsi" został uznany godnym Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. W ten sposób przed Hoodem zostały otwarte drzwi do Hollywood. Trzeba przyznać, że do pracy zabrał się ambitnie. Zamiast zadowolić się sensacyjnym scenariuszem, postanowił nakręcić film, będący kolejnym głosem w światowej dyskusji na temat terroryzmu i sposobów walki z nim - głosem wyważonym i w miarę możliwości obiektywnym. Do tego udało mu się zabrać naprawdę imponującą obsadę, z Jake'em Gyllenhaalem, Meryl Streep i Reese Witherspoon na czele. Zapowiadało się ciekawie i w sumie dość ciekawie wyszło. Ale po kolei... W nieokreślonym do końca arabskim kraju Afryki Północnej dochodzi do zamachu, w którym przypadkowo ginie agent CIA. O współpracę z zamachowcami podejrzany jest egipski naukowiec Anwar El-Ibrahimi (Omar Metwally), od wielu lat mieszkający w Stanach, wracający właśnie z konferencji w RPA do czekającej na niego w Waszyngtonie ciężarnej żony (Reese Witherspoon) i synka. Do rodziny jednak nie dotrze, przechwycony potajemnie po wyjściu z samolotu przez amerykańskie służby, a następnie przerzucony do kraju, w którym miał miejsce zamach. CIA wykorzystało tutaj zapis, dopuszczający nadzwyczajny transfer podejrzanych o terroryzm do innych krajów, w celu przesłuchania. Powodem takiej praktyki jest głównie możliwość stosowania technik wymuszania zeznań, które oficjalnie na terytorium USA nie miałyby racji bytu. Film w ładny sposób pokazuje zaostrzający się terroryzm i coraz brutalniejsze metody walki z nim jako samonapędzające się mechanizmy. Agresja jednej ze stron potęguje reakcję drugiej, a wyjścia z sytuacji właściwie nie widać. Każda, nawet na pierwszy rzut oka negatywna postać, kieruje się swoimi dobrze uzasadnionymi motywacjami, którym ciężko odmówić racji. Nic nie jest tu czarno-białe, a walka z terroryzmem to nieprosta wojna dobra ze złem, jak próbuje wmówić nomenklatura Busha Juniora. Na tym polu „Rendition” spisuje się wręcz powyżej oczekiwań, wypadając lepiej niż dość podobna w tematyce "Syriana" i deklasując przereklamowane "Królestwo". Gorzej Hoodowi wyszło kreowanie wyrazistych bohaterów. Na szczęście, zatrudnione gwiazdy nie zawodzą i nadają postaciom nieco charakteru. Lepiej od nich wypada jednak część obsady arabskiej, ze szczególnym wskazaniem Yigala Naora w roli brutalnego i pozbawionego złudzeń szefa miejscowej policji. Generalnie nie było chyba celem reżysera, by postaci były typowymi bohaterami z krwi i kości - one mają tu raczej za zadanie przedstawiać różne postawy, wobec toczącego się konfliktu świata zachodniego z islamskim, i w sumie taki zabieg się udał, nie przynosząc jednocześnie wielkiej szkody napięciu towarzyszącemu opowiadanej historii. Podsumowując, „Rendition” to dość statyczny dramat polityczny, nastawiony głównie na klimat i mający sporo do powiedzenia. Nie jest to z pewnością dzieło odkrywcze, na tle podobnych filmów wyróżnia się jednak wyraźnie dojrzałością, obiektywizmem oraz unikaniem podniosłych scen. Nic, co zostałoby na dłużej w pamięci; ogląda się go jednak z przyjemnością i zachęca do dyskusji. Mimo to świat filmowych krytyków nie był dla niego łaskawy. Choć nie brakowało dość entuzjastycznych recenzji, przeważały te negatywne, nieraz mieszające nawet dzieło Hooda z błotem. Ja jednak pozwolę sobie „Rendition” polecić, choć z góry ostrzegam, że osoby liczące na szybką rozrywkę nie mają tu czego szukać.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na początek trochę banałów. Jest kino tzw. artystyczne, jest kino komercyjne. Jest kino głównego nurtu i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones