Recenzja filmu

Moulin Rouge! (2001)
Baz Luhrmann
Nicole Kidman
Ewan McGregor

Od pierwszego obejrzenia

Och! i ach! – chciałoby się wykrzyczeć, ale mowę po seansie odbiera. Może i jest to film kiczowaty, może i ta historia bardziej banalna być nie mogła, ale "Moulin Rouge!" o sobie nie daje
Och! i ach! – chciałoby się wykrzyczeć, ale mowę po seansie odbiera. Może i jest to film kiczowaty, może i ta historia bardziej banalna być nie mogła, ale "Moulin Rouge!" o sobie nie daje zapomnieć. Można zarzucać Luhrmannowi przerost formy nad treścią, show must go on w wykonaniu Jima Broadbenta może nie jest wokalnym popisem, ale przyznać trzeba, że zmagania aktorów z wielkimi przebojami (bo muzyka w "Moulin Rouge!" to niemal same covery) są przeurocze i choć wychodzi im to z różnym skutkiem, całość daje efekt, który mnie powalił.

Ewan McGregor  śpiewa niczym młody Iglesias (słychać to przede wszystkim we fragmencie Elephant Love Medley), co dla mnie wciąż jest wielkim zaskoczeniem, jednak nikt i nic nie przebije Jacka Komana, który swoim wykonaniem Roxanne sprawił, że wersja Stinga stała się po prostu nieciekawa. El Tango de Roxanne to najlepsza scena w "Moulin Rouge!" i śmiem twierdzić, że nawet jedna z lepszych w historii kina. Zrozumiem, jeśli komuś film ten do gustu nie przypadnie- dużo tu przesady, a cukierkowość historii może niektórych przyprawić o mdłości, ale mimo wszystko obejrzeć dzieło Luhrmanna po prostu trzeba.

Wspomniałam już, że historia jest banalna: ona – znana kurtyzana, on – biedny poeta. Nicole Kidman i Ewan McGregor tworzą na ekranie jedną z najlepszych kinowych par. Santine i Christian w ich wykonaniu to (poza Jackiem Komanem, który jest najbardziej charakterystyczny) postaci na tyle przekonujące, że trudno sobie wyobrazić "Moulin Rouge!" w innej obsadzie. Baz Luhrmann ma nosa do aktorów, bo każdy z charakterów się wyróżnia – brak tu postaci mdłych i nieciekawych. Reżyser uwielbia też bawić się gatunkami – historia rozgrywająca się w najsłynniejszym paryskim przybytku rozkoszy to melodramat z nutką kryminału, komedia, ale jednocześnie wzruszająca historia z refleksją na temat miłości, przemijania, i wolności.

Wydaje mi się, że to jest jeden z tych filmów, które się albo kocha, albo nienawidzi – albo do nas estetyka Luhrmanna przemówi i będziemy zachwyceni, albo wręcz przeciwnie. Film do nas krzyczy – i przez muzykę, i oszałamiającą scenografię (nie bez powodu ten wykrzyknik w tytule). Wiadomo, że znajdą się  tacy, którzy po paru minutach będą mieli dość. Jedno jest pewne – obojętnie obok "Moulin Rouge!" nikt nie przejdzie. Ja się zakochałam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Melodramat, który pobudza nawet skamieniałe serca. Perfekcyjna obsada, świetnie dobrana aranżacja... czytaj więcej
"Moulin Rouge!", kolorowy obraz Montmartre'u z początku XIX wieku, to film, o który od dawna kłócą się... czytaj więcej
Nie ukrywam, że do obejrzenia "Moulin Rouge!" zachęciła mnie przede wszystkim obsada. Nie lubię się do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones