Odyseja statyczna

Ironiczna jest świadomość, iż realne pokonanie tych "ekranowych centymetrów" dzielących nas od Alpha Centauri czy Gwiazdy Barnarda to obecnie dla człowieka faktyczna fantastyka naukowa.
Science fiction jest mi bardzo drogim gatunkiem zarówno jeśli chodzi o film, jak i gry. Moja wrażliwość w jego odbiorze formowała się przez ponad dwie dekady na horyzoncie zdarzeń, gdzie obie te rzeczywistości równolegle względem siebie płynęły, przeplatały się i zderzały.

X muza pokazała, że zła prasa może zniszczyć każdego - nawet bezterminowego zabójcę z żelaznym uściskiem. Przestrzegła, jak kończy się branie pasażerów na gapę z obcych miejsc. Oceniła, że najdoskonalsi myśliwi w galaktyce są naprawdę "brzydkimi skur**elami". Potrafiła również poetycko uświadomić, iż "wszystkie te chwile zagubią się w czasie... jak łzy na deszczu".

Mniej więcej od połowy lat dziewięćdziesiątych swoją wersję na poważnie zaczynała przedstawiać strona wirtualna. Spośród ówczesnej plejady gwiazd postanowiłem wyciągnąć na potrzeby recenzji dwie odmienne, lecz równie silne idee dla gry science fiction. 

Pierwsza to "StarCraft" - fabularnie przypomina przygodę powstałą na skutek zmiksowania "Star Trek'a", "Gwiezdnych Wojen" i "Żołnierzy Kosmosu". Na pierwszym planie stawiane są dzieje bohaterów (bądź co bądź kierujących losami całych nacji), ich wzajemne relacje oraz wyzwania osadzone w formalnie (za pomocą fizyki, mitologii, historii etc.) uwarunkowanym uniwersum - kosmos i jego poznawanie służą tu za (wybornie opracowane) tło fabularne. 

"Alpha Centauri" z kolei poszło (rzec jasna trzymając się pewnych ram i proporcji) w stronę Kubrickowskiej kontemplacji wszechświata i jego nieogarnionych sfer. Rewelacyjnie wpleciono w "cywilizacyjną" formułę poczucie osamotnienia i niepokojącą świadomość bycia niechcianym gościem w nowym (czy bardziej precyzyjnie: "jedynym") domu - chyba również fauna i flora planety kierowały się "odgórnie przykazaną" wrogością, co zwłaszcza w początkowej fazie zagęszczało rozgrywkę. Do dziś nie wiem, czy to wszystko było w ogóle w zamyśle twórców, niemniej takie wrażenie z gry pamiętam do teraz. 
O ile paręnaście lat później "StarCraft II" w pięknym stylu kontynuuje dzieło poprzednika, o tyle "Civilization: Beyond Earth" nie sprostało oczekiwaniom względem swego duchowego protoplasty. Jednakże w przyrodzie nic nie ginie, więc jeśli jedna produkcja nie miała "tego czegoś"... 
Znane fanom strategii szwedzkie studio Paradox ("Europa Universalis" chociażby) wydało w czerwcu tego roku galaktyczne dzieło "Stellaris" wykorzystujące autorski silnik Clausewitz. Celem gry jest poprowadzenie naszego rodzaju (niekoniecznie ludzkiego) ku świetlanej przyszłości wśród gwiazd za pomocą formuły 4X (od słów: Explore, Expand, Exploit, Exterminate), a to, jak wiemy "Paradoxy" lubią najbardziej. 
Początek jest bez wątpienia najmocniejszą stroną "Stellaris" i to on pochłonie gracza najbardziej. Wszystko zaczyna się już w fazie wyboru naszego (ufo)ludu - na długim pasku zakładek szczególną uwagę zwrócić musimy ku szerokiemu wachlarzowi cech i ustrojów oraz jednej z trzech opcji podróżowania międzygwiezdnego. Zdeterminuje to drogę, którą obierzemy podczas próby gotowanej nam przez niezmierzony wszechświat.

Pierwsze rozdziały tej próby są doprawdy fascynujące. Dla spotęgowania imersji polecam rozpocząć zabawę w odwzorowanym graficznie, rodzimym Układzie Słonecznym (ze znanymi "okolicami") - ironiczna jest świadomość, iż realne pokonanie tych "ekranowych centymetrów" dzielących nas od Alpha Centauri czy Gwiazdy Barnarda to obecnie dla człowieka faktyczna fantastyka naukowa. Przykładowy wybór średnich rozmiarów galaktyki daje nam okazję do odkrycia sześciuset systemów, tak więc dalszy komentarz odnośnie wielkości tej kosmicznej sceny nie jest potrzebny.
 
Im dokładniej będziemy ją badać, tym bardziej się nią zafascynujemy. Otóż każde ciało niebieskie (od asteroid po największe gazowe olbrzymy) posiada szereg parametrów: klimat, możliwość skolonizowania, bogactwa naturalne, rozwój mikroorganizmów, obecność tubylców (zarówno tych żyjących w szałasach, jak i budujących pierwsze stacje kosmiczne) itd. Podczas podobnych ekspedycji na pewno dodatkowo napotkamy różnorodne anomalie i zdarzenia będące niejednokrotnie boostem dla odbywających się osobno badań centralnych (z dziedziny fizyki, socjologii i techniki) - analogiczne pomagać będą także przeszukiwania dryfującego w próżni złomu, powstałego wskutek stoczenia bitwy kosmicznej. Gra nie tylko umożliwia nam taką szczegółową diagnostykę mapy, ale wręcz wymaga jej, by sukcesywnie rozbudowywać swe imperium.

Rozbudowa wiąże się rzecz jasna z kolonizowaniem lub podbijaniem nowych światów. Swoją flotę udoskonalamy, tworząc własnoręcznie projektowane jednostki dla poszczególnych klas stacji i okrętów - oczywiście ilość budulca i jakość projektów zależna jest od wyżej wymienionych aspektów naukowych. Niezastąpieni bywają tu dowódcy zbierający doświadczenie na przestrzeni lat, jednak nie mam tu na myśli tylko kwestii militarnych. Pięć pierwszych planet (później także sektory) dla lepszego rozwoju potrzebuje odpowiednich gubernatorów, tak samo jak placówki i statki badawcze potrzebują najlepszych naukowców - ich dobór i ulokowanie należą do naszych obowiązków.

Gdy jednak skończy się faza agresywnej ekspansji, sąsiedzi stawią zacieklejszy opór, a na krańcach galaktyki zamajaczą nowe niebezpieczeństwa (nie będzie spoilerowania) postanowimy skupić się na wewnętrznym zarządzaniu swoim mocarstwem, by sprostać nowym wyzwaniom. Od tego momentu gra lekko nuży, bo na dobrą sprawę wystarczy zachowawczo pilnować strategicznego widoku mapy i co jakiś czas kilkoma kliknięciami zareagować na cykliczne powiadomienia i domowe problemy: narodziny frakcji separatystów, dziurę budżetową itp. Z drugiej strony to przecież wciąż od nas zależy czy będziemy długofalowo planować następne ruchy, trwając zawieszeni w próżni, czy podejmiemy się pochopnych kroków poza nasze dominium - dlatego nie uważam tego fragmentu rozgrywki za rażący błąd, choć bez wątpienia przyszłe aktualizacje mogą go w jakimś stopniu udoskonalić.

Warunki zwycięstwa, jak i sama polityka zagraniczna to już inna bajka. Z doświadczenia przy grach 4X spodziewałem się, że nastawienie sąsiada będzie się zmieniać wykładniczo względem mojej/jego potęgi - nie myliłem się. Praktycznie na nic tu "wskaźniki sympatii". Jeśli jestem potężny, a kolega zza miedzy słaby - dostaję zaproszenia do paktów o nieagresji, sojuszy obronnych i członkostwa w federacji. Ale wystarczy, by ktoś zauważył moją chwilową niedyspozycję, wówczas podobne zaproszenia płynące ode mnie nie mają racji bytu - należy montować "Megadziała" na dzioby pancerników. Jedynym wyjątkiem na duży plus była sytuacja, gdy wszystkie frakcje w galaktyce solidarnie odstąpiły od swych waśni, by zjednoczyć się dla wspólnego dobra (w dalszym ciągu bez spoilerów). Warunki zwycięstwa nie są zaskakujące: możemy wygrać poprzez unicestwienie przeciwników, posiadanie wpływów w przynajmniej 40% układów lub należąc do federacji, która przewodzi 60% planet zdatnych do zamieszkania. 

Grafika celowo prezentuje się jako przystępna dla słabszych sprzętów i nie mam zamiaru się jej czepiać. Zwłaszcza że jest schludna, przejrzysta i bardzo plastycznie obrazuje kosmiczną tematykę gry. Korzystanie z menu w pierwszych chwilach nie wydaje się być proste, ale prędzej czy później każdy nauczy się je intuicyjnie obsługiwać.

Muzyka jest natomiast perfekcyjna. To wzór jak należy komponować ścieżkę dźwiękową dla gier science fiction - momenty dwóch głównych motywów towarzyszą mi w myślach również podczas pisania tych słów. Szacunek.

Podsumowując, gra posiada parę wad (większych lub mniejszych - w zależności od odbiorcy), niemniej jednak filary jej sukcesu unoszą ją bezproblemowo do tegorocznych gwiazd branży. Liczę, że Paradox w żadnym razie nie porzuci swojego dzieła, pakując doń odpowiednie dodatki, i w przyszłości wyruszy wspólnie z nim tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden developer!
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones