Oszukać przeznaczenie

Idąc za przykładem "Insygniów śmierci", twórcy postanowili podzielić ostatnią część omawianej sagi na dwa epizody. Pierwsza była nudna i bezbarwna. Jedyne czego można było się dowiedzieć, to jak
Idąc za przykładem "Insygniów śmierci", twórcy postanowili podzielić ostatnią część omawianej sagi na dwa epizody. Pierwsza była nudna i bezbarwna. Jedyne czego można było się dowiedzieć, to jak współczesne wampiry radzą sobie z urokami małżeństwa. Druga z kolei przedstawia uroki macierzyństwa. W telegraficznym skrócie fabułę można podsumować stwierdzeniem, że Cullenowie do upadłego będą bronić swej rodziny przed złowieszczymi Volturi. Ci drudzy chcą bowiem zabić Renesmee (córka Edwarda i Belli), która jest nieśmiertelnym dzieckiem.

Z powyższego wynika szereg zmian w stosunku do poprzednich części. Przede wszystkim na bok zepchnięto wszelakie miłosne rozterki, problemy młodzieży oraz niekończące się konwersacje przepełnione kwiecistymi frazesami, jednak będące zupełnie o niczym. Bill Condon postanowił się skoncentrować niemal wyłącznie na finałowej potyczce między zwaśnionymi stronami. Oczekiwanie na rozstrzygnięcie wzbogacił o kilka humorystycznych scen, które, w wypadku serii z mizernym aktorstwem i w zasadzie ubóstwem fabularnym, naprawdę spełniają swe zadanie, i potrafią autentycznie rozśmieszyć. 

W "Przed świtem. Część 2" mamy też cały szereg nowych postaci. Każdy z debiutujących na ekranie krwiopijców, posiada jakiś niezwykły dar, który może okazać się zbawienny w finałowym pojedynku. Niestety każda z postaci (czy to stara, czy nowa) jest pozbawiona charyzmy, monotonna, papierowa. Ponadto mimo niezwykłych umiejętności każdego z bohaterów nie mają oni praktycznie okazji, by wykazać się na ekranie swymi możliwościami.

Mimo powyższego skłamałbym mówiąc, że cierpiałem takie same katusze, jak podczas seansów poprzednich epizodów. Bill Condon spłodził mimo wszystko najlepszą część sagi. Osiągnął to finałową potyczką. Choć sama w sobie jest ona absurdalna (można zabić nieśmiertelne dziecko?), zrealizowana jest naprawdę dobrze. Wyszło doświadczenie Condona w kręceniu horrorów, które nabył przy realizacji "Candymana 2". Choć w bitwie krwi nie uświadczymy, jest ona jak na standardy sagi, dość brutalna. Przyznam, że miło oglądało się co chwilę urywane głowy, choć brakowało rzecz jasna soczystego rozbryzgu, który powinien temu towarzyszyć. Mimo to owe starcie i tak pozwala zapomnieć o fabularnej czarnej dziurze zarówno tej, jak i wcześniejszych odsłon.

Dla miłośniczek (oraz być może miłośników) powieści Stephenie Meyer, równie mocno ekscytujących się także w kinie, ostatnia odsłona będzie pewnie udanym finałem. Osobiście absolutnie nie zgadzam się z hasłem reklamowym, że jest to "epicki finał romansu, na który czeka cały świat". Na pewno dużo bardziej epickim końcem były wspomniane już "Insygnia śmierci", a naprawdę można tak określić choćby "Powrót Króla" czy "Mroczny Rycerz powstaje". "Przed świtem 2" to nadal tandetne kino fantasy, choć na tle serii naprawdę do bezbolesnego strawienia. Sympatycy takiego kina, mimo końca sagi, mogą jednak spać spokojnie. W zastępstwie już czekają "Piękne istoty". Osobiście mówię jednak pas. Kolejnej takiej serii nie wytrzymam.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nieprzerwanie od 2008 roku mogliśmy śledzić dzieje wampira Edwarda i jego ukochanej Belli. Teraz zarówno... czytaj więcej
Zdaje się, że dystrybutor filmu "Saga "Zmierzch": Przed świtem. Część 2" pomylił jego gatunek. Produkcja... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones