Recenzja wyd. DVD filmu

Maruderzy (2016)
Steven C. Miller

Pójdę do piekła, byś mógł trafić do nieba

Nie oszukujmy się, "Marauders" to film stosunkowo niskobudżetowy, lecz mimo to nie dzieje się tylko w zamkniętych małych pomieszczeniach i jak na kino klasy B, zaskakuje swym rozmachem,
Już dajcie Bruce'owi Willisowi spokój. Jeszcze nie tak dawno grał w całkiem fajnych filmach ("Red 2", "Looper") i bardziej problem leży w tym, iż w ostatnich trzech latach podpisał się pod całą masą kiepskich tytułów. "Książę", "Extraction", "Precious Cargo" i "Vice: Korporacja zbrodni" bezapelacyjnie stanowią skazę na portfolio większości twórców, którzy maczali palce przy ich powstaniu. Dlatego też z radością mogą zaspoilerować już na samym początku - "Marauders" złym filmem nie są.

Jednak zgodnie z przyjętą niedawno zasadą: mam serdecznie gdzieś wymagające role, Willis pojawia się tu w zaledwie kilku scenach, choć jego postać odgrywa bardzo istotną dla fabuły rolę. Z drugiej strony aktor też tak naprawdę swoje lata ma, więc trudno prosić, żeby ciągle ganiał za bandytami czy szorował podłogę z pistoletem w łapie. Zwyczajowo Bruce ograniczył się do zapodania kilku dialogów, no ale ze swoją charyzmą oraz doświadczeniem zdecydowanie miło go zobaczyć, tym bardziej, że nie ma kaszany, kreacja na plus. Nawet jeśli gdzieś krąży takie odczucie, iż ta rola została napisana dla kogoś młodszego, to producentów na pewno nie było stać na lepszego aktora.

Gdyż kasę wydali na samą produkcję. Nie oszukujmy się, "Marauders" to film stosunkowo niskobudżetowy, lecz mimo to nie dzieje się tylko w zamkniętych małych pomieszczeniach i jak na kino klasy B, zaskakuje swym rozmachem, ilością lokacji czy szerokimi kadrami. Zresztą przez to, że nie trafił do kin, może być tak brutalny, jak tylko chce. Całość trzyma w napięciu, tym bardziej, iż fabuła, która opowiada o gangu rabusiów, co po zrabowaniu banku oddają pieniądze kościołowi, do najgorszych też nie należy. Wszystko zaczyna się klasycznie, do akcji wyjaśnienia sprawy wkraczają agenci FBI. Szybko odkryją, że niektóre zabójstwa nie są przypadkowe, a wszystko należy rozpatrywać w szerszym kontekście. Widz dostanie klasyczne motywy kina kryminalnego - korupcję, nielegalne misje, ostatnich sprawiedliwych z tragiczną przeszłością i oczywiście - duże pieniądze. Scenarzyści postarali się, żeby nie było nudno, tym samym trochę przesadzając. Dużo brudów zostaje po prostu zapomniana, a niektóre wątki zwyczajnie się urywają bez konsekwencji. Mimo wszystko warto uważnie śledzić historię, bo po odsączeniu niepotrzebnych rozpraszaczy pozostaje mocna i wyrazista opowieść o odkupieniu i poszukiwaniu sprawiedliwości w świecie pełnym złych ludzi.

Nic odkrywczego, jednak wykonane z pasją. Główna zasługa w tym Christophera Meloniego, który wcale nie jest takim no-name'em, jak by to mogło się wydawać. Po prostu częściej występuje na drugim planie, a nie gra pierwszych skrzypiec, jak to ma miejsce w przypadku "Marauders". Dzięki pewnej lekkości i subtelności nadał swojej postaci autentyczności, co w połączeniu chociażby z bardzo dobrym wsparciem ze strony Dave'a Bautisty ("Riddick") sprawia, iż losy głównych bohaterów naprawdę angażują. Drax ze "Strażników galaktyki" również udowodnił, iż potrafi zagrać postać z wysokim IQ, a swoimi ciętymi tekstami idealnie rozluźnia czasem zbyt poważną atmosferę.

"Marauders" to nie jest hit z Bruce'em Willisem, choć akurat żadna z tego wada. Film w reżyserii Stevena C. Millera nie tyle nie okazuje się być gniotem, co wręcz zapewnia interesujący seans. W gatunku rozgrywek pomiędzy złodziejami a policją wypada nawet lepiej niż tegoroczne "Psy mafii", choć oczywiście do klasyków w stylu "Miasta złodziei", o "Gorączce" nie wspominając, wiele mu brakuje. Miłośnicy staroszkolnego męskiego kina mogą jednak śmiało sięgać po tę pozycję.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones