Recenzja wyd. DVD filmu

Wytańczyć marzenia (2006)
Liz Friedlander
Antonio Banderas
Rob Brown

Pięć razy ?happy end?

Tak w skrócie mogę podsumować film „Wytańczyć marzenia” („Take the Lead”) w reżyserii Liza Friedlandera, w którym: - wdowiec znajduje swoją drugą miłość, - biały chłopak inwestuje z
Tak w skrócie mogę podsumować film „Wytańczyć marzenia” („Take the Lead”) w reżyserii Liza Friedlandera, w którym: - wdowiec znajduje swoją drugą miłość, - biały chłopak inwestuje z zyskiem swoje uczucia w puszystej murzynce, - tęgi czarnoskóry odrzutek trafia na swoje odzwierciedlenie pod postacią białej zakompleksionej dziewczyny, - dwójka gotowych się nawzajem pozabijać z zazdrości o względy pewnej dziewczyny podrostków znajduje wewnętrzną siłę zdolną do przezwyciężenia animozji dla wyższego celu, - odczuwające względem siebie nienawiść dwoje, skrzywdzonych przez los, młodych ludzi, okazują się być swoimi bratnimi duszami. To powyższe wypunktowanie nie jest bynajmniej zdradzeniem ekscytującego zakończenia, lecz jedynie spisanie tego, co jest oczywiste od samego początku filmu „Wytańczyć marzenia”, prezentującego historię rzekomo opartą na faktach. Należy przez to raczej rozumieć dość luźne nawiązanie do rzeczywistej postaci Pierre’a Dulaine’a (Antonio Banderas), który poprzez charytatywną pracę z młodzieżą, stworzył renomowaną szkołę tańca. Najbardziej przykrą dla mnie kwestią jest zmarnowanie materiału biograficznego stanowiącego nośny temat. Spłycono go w niemożliwy sposób, czego efektem jest produkt, sprawiający wrażenie, jakby pomysł na film wyszedł z rąk scenarzysty-amatora o nikłym talencie twórczym. Wszystko jest tak stereotypowe i płytkie, że trudno uwierzyć, aby mogło odnosić się do rzeczywistych wydarzeń. Razem doprowadziło to do powstania cukierkowego filmu (komedii?, romansu?, obyczajowego? – trudno określić), co prawda całkowicie nieszkodliwego, ale jakże nudnego… Nie znam się na choreografii, więc nie będę wypowiadał się na ten temat. Niemniej jednak samego tańca (gdyby był najwyższej jakości, ale jako laik nie mogę tego ocenić) było zbyt mało, aby usprawiedliwiał błahą fabułkę z przedszkolnymi morałami. Nie proponowałbym więc „Take the Lead” dla kontemplacji ruchów tanecznych (choć mamy przedstawiony zarys kilku tańców klasycznych i latynoamerykańskich), a tym bardziej dla emocjonalnego przeżywania perypetii bohaterów. Film być może zainteresowałby osoby zafascynowane tematyką resocjalizacyjną trudnej młodzieży, prezentowaną na poziomie „Młodych gniewnych”. „Wytańczyć marzenia” mają jednak tą zaletę (albo wadę dla niektórych), że są potraktowane nieco lżej, przez co nie mamy do czynienia z tak czasami nieznośnie patetycznymi naukami jak w filmie z Michelle Pfeiffer. Brakuje tutaj natomiast, kontynuując porównanie, takiego środka napędzającego i promującego, jak wielki hit Coolio - „Gangsta’s Paradise”. Połączenie klasycznej definicji tańca reprezentowanej przez Pierre’a Dulaine’a z hip hopowymi instynktami jego uczniów w rzeczywistości zapewne stanowiło twórczy konflikt, na ekranie zaś wyszła z tego, niestety, „papka” bez charakteru. Miłośnikom tańca mogę ten utwór polecić, aby krytycznym okiem ocenili choreografię w tym filmie, a pozostałej grupie widzów radziłbym zastanowić nad przeznaczeniem prawie dwóch godzin na inny cel.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones