Recenzja filmu

Kod da Vinci (2006)
Ron Howard
Tom Hanks
Audrey Tautou

Pieniądze wyrzucone w błoto

Książka Dana Browna pod tytułem "Kod Leonarda da Vinci" wywołała wiele kontrowersji na całym świecie. Jedni wierzyli w bajeczkę o świętym Graalu, drudzy uważali go za obrazę kościoła. Całe to
Książka Dana Browna pod tytułem "Kod Leonarda da Vinci" wywołała wiele kontrowersji na całym świecie. Jedni wierzyli w bajeczkę o świętym Graalu, drudzy uważali go za obrazę kościoła. Całe to zamieszanie wokół książki przyciągnęło Rona Howarda do wyreżyserowania filmu na podstawie bestselleru. Głównym bohaterem książki (i filmu) jest Robert Langdon (Tom Hanks), który pewnego dnia zostaje wplątany w sieć niezrozumiałych wydarzeń. Zabito kustosza Jacquesa Sauniere (Jean-Pierre Marielle). Francuska policja podejrzewa Langdona o morderstwo. Pomóc w oczyszczeniu się z zarzutów ma mu piękna Sophie (Audrey Tatou). Po drodze muszą rozwiązać masę zagadek związanych z kościołem, templariuszami i świętym Graalem. Z pozoru książka wydaje się ciekawa, jednak czytanie wszystkich 550 stron praktycznie o tym samym może przyprawić o mdłości. Nie mówiąc już o spędzeniu 150 minut w ciasnym fotelu w kinie z popcornem na kolanach i wydaniu masy pieniędzy na bilety. Najbardziej rzuca się w oczy brak wczucia się w rolę dwóch aktorów - Toma Hanksa i Audrey Tatou. W dodatku grają oni bohaterów pierwszoplanowych. Nawet doskonały Jean Reno wypadł w tym filmie beznadziejnie. Jeśli chodzi o obsadę aktorską, to film ratuje tylko Ian McKellen (Leigh Teabing) znany z takich filmów, jak "Władca pierścieni" czy "X-Men". Aktor zawsze wciela się w swoją rolę profesjonalnie i z wyczuciem. Ewentualnie mogę też pochwalić Paula Bettany (Sylas), choć do ideału jeszcze mu daleko. Kolejnym rozczarowaniem jest scenariusz. W filmie mało jest akcji, więcej gadania. Na przykład w scenie, kiedy Langdon i Spohie uciekają ciężarówką - film trzyma nas w napięciu tylko przez kilka pierwszych minut, potem przez kolejne dziesięć mamy czas na krótką drzemkę. I tak przez cały czas trwania obrazu - kilka minut akcji, kilkanaście nudy. Nie rozumiem również dlaczego twórca zawarł tak mało faktów z książki. Im dłużej film trwał, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że został stworzony tylko dla tych, którzy przeczytali książkę. Bo skąd taki pospolity Kowalski, który wybrał się do kina, aby obejrzeć dobry film akcji, ale nie przeczytał książki, ma wiedzieć, że Sylas to albinos? Albo nad czym rozmyśla Langdon, kiedy stoi z kryp teksem, a nad nim latają sobie różne planety? W całej produkcji doszukałam się tylko jednej zalety - muzyki. Widać było, że Hans Zimmer naprawdę chciał wpuścić do filmu trochę akcji i napięcia i to tylko dzięki niemu zaczynamy rozumieć, dlaczego ten film zaliczany jest do kategorii "sensacja". Tak więc, jeśli chcecie mojej rady - kiedy już jesteście w wypożyczalni, czy też w kinie, nie wybierajcie tego filmu. Już lepiej, żebyście obejrzeli miłą komedię w rodzinnym gronie, bo inaczej czeka was tylko rozczarowanie. No, i kilkanaście złotych wyrzuconych w błoto.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna to książka wszech czasów w kategorii "materiał na film". Powodów jest... czytaj więcej
W niektórych dziełach sam kontrowersyjny temat i aura skandalu mogą być swoistą motywacją do... czytaj więcej
"Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna, bardzo szybo stał się popkulturowym fenomenem, lądując na samym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones