Recenzja wyd. DVD filmu

Gwiezdne wrota: wszechświat (2009)
Andy Mikita
William Waring
Louis Ferreira
David Blue

Pionierski statek, nowatorska produkcja

Najnowsza w uniwersum seria nie tylko skłania do refleksji, ale jest również bardzo dobrze zrealizowana. Przykuwa uwagę, przyciąga nowych fanów a przede wszystkim porusza tematy coraz rzadziej
O "Gwiezdnych wrotach" z całą pewnością można powiedzieć, że mają za sobą długą historię. Na przestrzeni ponad dwóch dekad seria rozwijała się i ewoluowała zarówno w zakresie fabuły, jak również zmian w technologii oraz sposobie jej realizacji. Trzeci w uniwersum serial zaskakuje jednak czymś jeszcze. Jest nowatorski i stanowi swego rodzaju furtką dla nowych fanów.

Osobiście miałem okazję zobaczyć wszystkie dzieła wchodzące w skład kanonu (różnie traktowany film Rolanda Emmericha także). Po przemyśleniach doszedłem jednak do wniosku, że "Gwiezdne wrota: Wszechświat" należy potraktować inaczej. Lepiej byłoby bowiem nie patrzeć poprzez pryzmat poprzednich seriali, których fabuła oparta jest na zupełnie innych schematach, skupia uwagę widza na zupełnie innych problemach, a przede wszystkim jej znajomość nie jest konieczna do zrozumienia założeń najnowszej serii.

Trzecia i ostatnia jak dotąd odsłona "Gwiezdnych wrót" znacząco wyróżnia się spośród pozostałych. Przez całą serię obserwujemy grupę mniej lub bardziej przypadkowych ludzi uwięzionych na pokładzie mrocznego, masywnego, szwankującego już ze starości statku kosmicznego, który setki tysięcy lat wcześniej wybudowała pradawna, zaawansowana technologicznie rasa istot humanoidalnych.
Niemal cała kilkusetosobowa załoga nie pragnie niczego innego jak tylko powrotu do domu, na Ziemię. Sama koncepcja wydaje się prosta, ale to tylko pozory.
W rzeczywistości wiele rzeczy zaskakuje i skłania do refleksji, a sam statek skrywa w sobie nie lada tajemnicę.

Nie tylko fabuła wyróżnia serial, ale przede wszystkim sposób jej przedstawienia, który jest bardzo bardzo specyficzny i jednocześnie niesamowicie realistyczny. Odcinki z reguły są sobą powiązane, tak więc należy oglądać je chronologicznie. Mimo pewnych początkowych niejasności, przeszłość, motywy działania, a także cele głównych bohaterów powoli stają się jasne - widz poznaje różne spojrzenia na poszczególne sytuacje.

W serialu bardzo dobrze wypada praca kamery. W niektórych momentach sposób kręcenia zbliża się niebezpiecznie do granicy czegoś na kształt "found footage”, ale z reguły jej nie przekracza. Szereg scen z życia statku i nie tylko został jednak przedstawiony w formie odtwarzanych przez bohaterów nagrań latającego urządzenia wyposażonego w kamerę, które to nazwano "Kinem”. Znacząco wzmaga to efekt realizmu przedstawianej historii, ale jednocześnie zmienia perspektywę widza; w rezultacie może minąć trochę czasu, zanim ten sposób prezentowania poszczególnych elementów fabuły zacznie do nas przemawiać.

Wydaje się, że najwięcej takich ujęć zaprezentowano w pierwszym sezonie. W drugim nagrania przedstawiano raczej rzadko, poza tym bywały bardzo różnie zrealizowane. Warto również wspomnieć, że powstała cała seria trzydziestu dwóch, trwających po kilka minut web-epizodów, które przedstawiają krótkie scenki z życia załogi statku właśnie w formie nagrań "Kino".

Wracając do samej treści, pierwszy sezon serialu w znacznej mierze skupia się na powolnej eksploracji statku, pozyskiwaniu niezbędnych do życia surowców oraz zapasów, ale także na podziale władzy. Twórcy stopniowo przybliżają widzowi psychologię głównych bohaterów, co w praktyce wygląda tak, że na pierwszą połowę sezonu przypada bardzo niewiele wypełnionych szybką akcją odcinków. Ten pilotażowy jest właśnie jednym z nich.

Przede wszystkim mamy jednak możliwość przyjrzenia się dokładnie sporej grupie osób na wskroś ludzkich, realnych, zmagających się z własnymi demonami
i moralnymi dylematami; takich które przeżywają różnego rodzaju upadki, mają swoje ambicje i pragnienia.

Bohaterowie przebywają w zamkniętym środowisku, które w bardzo naturalny sposób katalizuje ich postępowanie, udaremnia nadzieje i sprawia,
że w poszczególnych sytuacjach ludzie bardzo często ujawniają te najgorsze, najbardziej egoistyczne pragnienia i cele, ale na wierzch wychodzą także te lepsze, bezinteresowne cechy, które razem z paskudnymi odkrywają prawdziwą naturę człowieka.

Już na samym początku serialu widzimy, że mimo wszelkich zagrożeń to właśnie ludzie są najważniejsi, ludzie są zagrożeniem, ludzie są też nadzieją;
to właśnie przez nich opowiadana jest cała historia. Na pierwszy plan wychodzą wysoko postawieni członkowie załogi. Są to głównie dowódcy wojskowi i czołowi naukowce, ale także cywile, którzy dodatkowo domagają się wpływów - możliwości niezależnego działania. To właśnie obawy oraz stan emocjonalny tej niewielkiej grupy odbija się echem na całym statku, całej kilkusetosobowej załodze. W wielu przypadkach prowadzi to do gwałtownych podziałów utrudniających równocześnie nieustającą walkę o przetrwanie.

W drugim sezonie wiele wątków ciągnie się niemiłosiernie długo, a niemal wszystkim wydarzeniom towarzyszą poważne następstwa. Wcześniej lub później nurtujące nas kwestie znajdują jednak swoje rozwiązania i są one zazwyczaj niezwykle zaskakujące.

W drugiej części serialu bohaterowie zmuszeni są też stawiać czoła bardziej namacalnym zagrożeniom, starając się przy okazji znaleźć sposób, by zapanować nad samym statkiem. Tutaj akcja biegnie bardzo szybko, a w moim osobistym odczuciu pośród wszystkich odcinków tej serii znajduje się zaledwie jeden tzw. odcinek zapychający (tj. pusty, który do fabuły nie wnosi zupełnie nic).

Na starożytny, międzygwiezdny wehikuł o wiele mówiącej nazwie "Destiny"
(tj. "Przeznaczenie”), bohaterowie przedostają się za pomocą tytułowych gwiezdnych wrót - urządzenia tej samej pradawnej rasy, która tysiące lat temu zbudowała i wysłała statek. To właśnie ten ostatni zasługuje na szczególną uwagę; jest on bowiem centrum wydarzeń przedstawionych na łamach serialu, a twórcy poświęcili uwagę każdemu niemal detalowi, wszystkim pojedynczym mechanizmom, dźwiękom, oświetleniu, całej stylizacji statku (w gruncie rzeczy studia nagraniowego). Nie dość, że sprawia on wrażenie starożytnego, zaawansowanego technologicznie i doprawdy niezrozumiałego, to jednocześnie wizualnie przywodzi na myśl kombinację nowoczesności inspirowanej stylem steampunkowym wraz z elementami retro. Za to twórcom należą się ogromne brawa.

Cała oprawa audiowizualna jest więcej niż zadowalająca, nie mogę jednak nie wspomnieć o niesamowitej muzyce Joela Goldsmitha, która doskonale podkreśla poszczególne sceny fabularne, tak te związane z akcją, jak również te skupione na emocjach i przeżyciach wewnętrznych głównych bohaterów. Skomponowana muzyka najlepiej jednak współgra z prezentacją przestrzeni (w szczególności tej kosmicznej).

Aby być szczerym muszę jednak dodać, że jest kilka nieszczęsnych momentów, w których muzyka ta nieco zbyt nachalnie próbuje odwrócić uwagę widza od tych odrobinę gorzej zagranych scen, zwłaszcza na Ziemi, są to jednak szczegóły raczej niewarte wspominania.

W serialu pozostawiono też sporo niedopowiedzeń, co w zależności od punktu widzenia może być wadą lub zaletą. Odrobinę zaskakuje też dobór tak młodej
(na tle innych w uniwersum seriali) obsady. Nie gra ona źle, przeciwnie.
Widać, że aktorzy starają się dopasować do swoich ról. Niestety brak doświadczenia kilku odtwórców ról pierwszoplanowych w połączeniu z brakiem charyzmy u większości postaci może być dla widzów uciążliwy.
Nieprzychylna uwaga należy się także aktorce grającej medyka, która niestety za każdym razem niepoprawnie wykonuje resuscytację krążeniowo oddechową. Do drobnych wad serialu zaliczyć można również odkrywane przed widzem informacje o przeszłości postaci, które niestety nie zawsze odpowiadają rzeczywistości, tj. realiom życia na Ziemi.

Ostatecznie dzięki zaskakująco dobrej oprawie audiowizualnej, niesamowitym projektom wnętrz statku (gratulacje należą się szczególnie Jamesowi Robbinsowi)
i intrygującemu scenariuszowi, twórcom finalnie udało się uzyskać specyficzną, przytłaczającą atmosferę, która doskonale wpasowuje się w realia opowiadanej historii. Wydarzenia przedstawiane są w sposób podniosły i bardzo poważny. Nastrój wraz z pełną napięcia ciszą potrafią dodać serialowi uroku, ale bywają również męczące. Szczęśliwie pojawiają się także odcinki, w których dostrzec można subtelny humor lub wręcz absurdalne i komiczne z "ziemskiego punktu widzenia” sytuacje.

Na pozytywną uwagę zasługuje przekaz oraz sposób przedstawienia pewnej specyficznej relacji dwóch oddzielonych od siebie kobiet, które mimo ogromnej odległości starają się być dla siebie wsparciem i pocieszeniem. To właśnie na przykładzie oczekujących na siebie rodzin, przyjaciół twórcy wyraźnie pokazują naturę człowieka, który bardzo często tęskni za tym czego nie ma, a co dawniej zdawało mu się być codziennością, za tym, czego wcześniej nie widział, nie dostrzegał, więc również nie doceniał. Bohaterowie przybliżają także same uczucia. Zdarza się bowiem, że niezależnie od człowieka pewne silne nawet więzi nie mogą przetrwać próby czasu.

Koncepcja podróży nie jest w kulturze obca ani nawet nowa. Bardzo często łączy się też ze zmianą. Twórcy skorzystali z wielu znanych i wykorzystywanych schematów łącząc je, ale również wzbogacając o własne, niezależne pomysły. W rezultacie powstało coś nowego, twór który bardzo trudno sklasyfikować czy choćby zdefiniować – serial oparty na realiach wykreowanego wcześniej świata, ale jednocześnie zupełnie inny.

Wykoncypowanie i zrealizowanie tak nowatorskiego projektu, który chcąc nie chcąc należy do kanonu seriali zupełnie innych, wypełnionych luźnymi i bardzo często niepowiązanymi wątkami przygodowymi oraz odcinkami, które są wskroś amerykańskie, jest niesamowicie ryzykowne. Odważna produkcja tak otwartego i zróżnicowanego pod względem tematyki serialu była zdecydowanie wielkim krokiem dla całego uniwersum, ale biorąc pod uwagę dzisiejszą stagnację serii, a także niewielką (szczególnie w Polsce) popularność seriali, może być także ostatnim. Wielka szkoda, że sam serial przeszedł bez szumu. Widocznie nie doczekał się odpowiedniej kampanii reklamowej, która przyciągnęłaby nowych widzów.

W ostatecznym rozrachunku najnowsza odsłona wypada naprawdę dobrze. Wątki są ze sobą logicznie powiązane, serial jest stosunkowo krótki, przemyślany, a przede wszystkim zakończony. Wiedząc, że seria nie doczeka trzeciego sezonu (uroki telewizji), twórcy zdobyli się na prawdziwy ukłon w kierunku fanów. W rezultacie zamiast męczącego "cliffhangera" otrzymaliśmy spójne, otwarte i pozostawiające wiele do myślenia zakończenie, które dodatkowo zaskakuje.

Również ze względu na brak wielkiej konkurencji "Gwiezdne wrota: Wszechświat" przodują pośród seriali hard science fiction. Seria pozostaje także jedną z niewielu nowych space oper. Produkcję gorąco polecam nie tylko tym, którzy są
z uniwersum zaznajomieni, ale przede wszystkim widzom, którzy chcieliby spróbować czegoś nowego. Serial ten nie tylko skłania do refleksji nad naturą człowieka, ale także porusza problematykę początków Wszechświata, stawia ważne pytania dotyczące pokojowej koegzystencji samych ludzi i przedstawia wnikliwą analizę zachowania człowieka w skrajnie niebezpiecznych sytuacjach. Seria ta nie należy do łatwych, pozostaje za to przystępna w odbiorze.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones