Recenzja filmu

Kelnerka (2007)
Adrienne Shelly
Keri Russell
Nathan Fillion

Placek z życia

Wartości rodzinne to w Polsce (oprócz obowiązkowej przynależności do Kościoła) wartości naczelne. Wzorowy tata (mający zapewnić godziwy byt), wzorowa mama (jej miejsce jest w kuchni) i
Wartości rodzinne to w Polsce (oprócz obowiązkowej przynależności do Kościoła) wartości naczelne. Wzorowy tata (mający zapewnić godziwy byt), wzorowa mama (jej miejsce jest w kuchni) i (koniecznie!) wzorowe dzieci. Wszyscy razem tworzą jedność i odbicie bożych prawd. A co jeśli mąż jest ostatnim chamem, prostakiem i nieudacznikiem rekompensującym swoje gówniane życie na żonie? Co w przypadku, gdy ma urodzić im się dziecko, bynajmniej niebędące owocem ich miłości? Obrazek ze zdjęcia zaczyna się rozmazywać ukazując dysfunkcyjny związek oparty na zależności. Bo w życiu jest ono samo; bez fajerwerków, zwrotów akcji czy wiecznej chwały. Jenna (Keri Russel) jest więc w ciąży. Daleko jej jednak do spontanicznej radości. Dziecko będzie dla niej bardziej ciężarem niż powodem do dumy, nie wybawieniem, a kolejną zaporą, przez którą coraz trudniej będzie uciec od męża. Jej wybranek, Earl (Jeremy Sisto) to typowy miejski macho. Uważa, że pieniądze nie są kobiecie potrzebne (bo ma co jeść i zapewniony dach nad głową), więc nie waha się przywłaszczać jej pensję; każde wyjście z domu jest traktowane jako potencjalna zdrada, a seks (trwający maksymalnie minutę) to prawny obowiązek żony celem zaspokojenia męża. Pustynne obszary egzystencji rozjaśnia nowo przybyły do miasta, młody i przystojny doktor Pomatter (Nathan Fillion), który ma pomóc Jennie w urodzeniu dziecka. Nieoczekiwanie rodzi się między nimi fascynacja i zauroczenie, a osobiste szczęście przestało być tabu. Fatamorgana? Niekoniecznie, choć na początku mogło się tak wydać. Pomatter także ma żonę, więc wiązanie się z nim przeczy logice i wzbudza świadomość, że prędzej czy później idylla się skończy. Ta opowieść moralna nie jest, daleko jej do poprawności społecznej i naiwnego optymizmu komedii romantycznych. Małżeńska zdrada przynosi całkowitą odmianę i chwilowe spełnienie. Jednak to właśnie z tych chwil spełnienia składa się radość czerpana z życia. A to jest tylko jedno i szans, by je wykorzystać jest tak naprawdę niewiele. Moralność wielokrotnie była dla Jenny nieszczęściem. Nie będzie, więc greckiej tragedii, kochankowie nie zostaną ukarani, a egoizm w ich poczynaniach zastąpiony jest prawem człowieka do szczęścia. Klątwa, która ciąży na bohaterach to codzienność, a wspólne spotkania są głębokim oddechem, alternatywnym światem z całkowitym znieczuleniem na wszystko wokół. Bajkowa otoczka niczym słodki placek z owocami maskuje prawdziwe losy postaci, w których przeważa natchnienie goryczy. Jedna z kelnerek, Becky, ma męża inwalidę - kocha go, lecz niewątpliwe poświęcenie odbiera jej czerpanie przyjemności (nie tylko seksualną), co rekompensuje sobie chwilą zapomnienia z szefem lokalu, w którym pracuje. Ten z kolei na pytanie, czy jest szczęśliwy odpowiada: "Wystarczająco szczęśliwy. Nie oczekuję wiele, nie daję wiele, nie otrzymuję wiele". Takie po prostu jest życie, chciałoby się powiedzieć; słodko – gorzka sinusoida, którą staramy się utrzymać w ryzach. Shelly nie prawi morałów, nikogo nie osądza, nad nikogo się nie wywyższa. Skupia się natomiast na historii oraz na postaciach, które obdarza ciepłem i zrozumieniem, wyposaża w wady i zalety, jednym słowem nadaje im rzadko spotykaną w dzisiejszym kinie prawdziwość. "Kelnerka" jest niestety ostatnim filmem tej niezwykle utalentowanej reżyserki.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Możesz mieszkać w zapyziałej dziurze, gdzie nic się nie dzieje. Możesz być sam albo też pozostawać w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones