Recenzja filmu

Jutro będziemy szczęśliwi (2016)
Hugo Gélin
Omar Sy
Clémence Poésy

Połowiczny sukces

Do pewnego momentu wszelkie zalety wynikające z żartów sytuacyjnych i słownych, uroku głównych bohaterów i szczerości ich relacji, przyćmiewają drobne nieścisłości czy nawet rażące zbiegi
Omar Sy rozkochał w sobie publiczność na całym świecie, kiedy w "Nietykalnych" zaprezentował się jako "nosiciel" ogromnej ilości pozytywnej energii. Gdy w zwiastunie najnowszego filmu Hugo Gélina pokazał ten sam urok i poczucie humoru, co we francuskim komediodramacie, można było przypuszczać, że ten również stanie się kinowym przebojem.



"Jutro będziemy szczęśliwi", bo tak brzmi tytuł tej produkcji, to film w podobnym klimacie (przynajmniej większa jego część), co "Nietykalni", z tym że tym razem postać grana przez Sy opiekuje się porzuconą przez matkę dziewczynką, która (jak twierdzi kobieta) jest jego córką.

Niespożyta energia, jaką Francuz obdarza postać Samuela oraz ukazanie przewartościowania jego życiowych priorytetów, należą do największych zalet filmu. Początkowo beztroski i nieodpowiedzialny hulaka zamienia się w troskliwego, gotowego do wszelkich poświęceń, opiekuńczego ojca, który jest w stanie zrobić wszystko, aby zapewnić córce nie tylko dobra materialne, ale przede wszystkim tytułowe szczęście. Dzięki niekonwencjonalnym metodom wychowawczym i pomocy przyjaciela Berniego, udaje mu się pogodzić jedno z drugim.



O ile na początku "Jutro będziemy szczęśliwi" doskonale sprawdza się jako komedia z pozytywnym przesłaniem, o tyle wątki dramatyczne zupełnie w nim nie działają. Do pewnego momentu wszelkie zalety wynikające z żartów sytuacyjnych i słownych, uroku głównych bohaterów i szczerości ich relacji, przyćmiewają drobne nieścisłości czy nawet rażące zbiegi okoliczności obecne w filmie. Niestety w pewnym momencie twórcy zupełnie tracą wyczucie, coraz mocniej ignorując inteligencję widza, starając się wywołać emocje tanimi metodami. Co prawda już wcześniej film co rusz uderzał w dramatyczne tony, wywołując realną obawę o życie Samuela, wykonującego niebezpieczną pracę kaskadera. Problem pojawił się jednak wtedy, gdy reżyser i scenarzyści zaczęli przesadzać. Nieścisłości, na które można było z początku przymknąć oko, z czasem zaczęły coraz mocniej dawać o sobie znać. Uproszczona, naiwna, pozbawiona realnych argumentów oraz wypełniona łzawymi monologami sprawa sądowa, a także powracający zupełnie znienacka kluczowy wątek choroby (zasygnalizowany w połowie filmu, zaś przez większą część kompletnie ignorowany), kładą tu na łopatki całą fabularną konstrukcję. Twórcy najwidoczniej zapomnieli, że prawdziwe emocje wywołuje się przede wszystkim w oparciu o dobry scenariusz, a nie za pomocą gitary akustycznej, komentarza z offu czy frazesów o szczęściu, miłości i śmierci oraz sensie życia.



"Jutro będziemy szczęśliwi" dzieli się zatem wyraźnie na dwie mocno nierówne części. Pierwszą stanowi szczera, oryginalna, momentami zabawna historia o trudach rodzicielstwa i budowaniu relacji między ojcem a córką, drugą zaś wtórna, pretensjonalna i naiwna chałtura, po której zostaje niesmak i złość na zmarnowanie ogromnego potencjału oraz materiału na, co najmniej, przyzwoite kino.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie lubię Francuzów. Bo jak tu lubić ludzi, którzy tworzą mocno średni komediodramat, a i tak, pod... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones