Recenzja filmu

Istnienie (2013)
Vincenzo Natali
Abigail Breslin
Peter Outerbridge

Po drugiej stronie lustra

Twórcy, którzy poświęcają  sporo czasu, by zaznajomić nas z regułami panującymi w ekranowym świecie, nagle zaczynają je bezceremonialnie łamać. "Istnienie" nie staje się przez to jednak
Morderczy sześcian z "Cube'a" okazał się pułapką doskonałą – reżyser Vincenzo Natali do dziś nie potrafi z niego uciec. Pełnometrażowy debiut Kanadyjczyka był jednym z najoryginalniejszych filmów lat 90. Choć od jego premiery minęło 16 lat, twórca wciąż próbuje przeskoczyć samego siebie: sięga po coraz bardziej postrzelone pomysły, mocuje się ze zużytymi konwencjami i udziwnia je, jak tylko się da. Finalny efekt nigdy nie jest do końca satysfakcjonujący, ponieważ ambicje autora ważą więcej niż samo dzieło. Pod tym względem "Istnienie", niestety, nie zaskakuje.

Punkt wyjścia – jak to u Nataliego – jest obiecujący. Abigail Breslin wciela się w nastoletnią Lisę, która tak jak bohater komediowego "Dnia Świstaka" każdego dnia doświadcza uczucia deja vu. Brat urządza jej pobudkę przez walkie talkie, mama serwuje ciągle te same posiłki, a ojciec  bez skutku próbuje naprawić samochód. Z powodu gęstej mgły i awarii telefonów rodzina nie ma kontaktu ze światem, a jedyną osobą, która nawiedza ich domek na przedmieściach, jest podejrzany spec od telekomunikacji. Kiedy dziewczyna odkryje już przyczynę owej niekończącej się powtórki z rozrywki, groza monotonnej egzystencji wyda się jej  sielanką w porównaniu z upiorami wyskakującymi odtąd z każdego zakamarka ponurego  domostwa.

Natali to utalentowany reżyser i wie, jak od pierwszej sceny przykuć naszą uwagę. Kilka pokoi z piwnicą i poddaszem to dla niego wystarczająca powierzchnia do wykonania symfonii grozy. Początkowo melodia grana jest czysto: podłogi trzeszczą złowieszczo, drzwi zamykają się z hukiem bez ostrzeżenia, a obowiązkowe wściekłe smyczki na ścieżce dźwiękowej potrafią skutecznie zszargać nerwy. Schody zaczynają się, gdy historia dobija do pierwszego punktu zwrotnego. Twórcy, którzy poświęcają  sporo czasu, by zaznajomić nas z regułami panującymi w ekranowym świecie, nagle zaczynają je bezceremonialnie łamać. "Istnienie" nie staje się jednak przez to  bardziej nieprzewidywalne lecz niekonsekwentne i nielogiczne. Szkoda, bo sam pomysł, by klasyczną ghost story opowiedzieć z innej niż zazwyczaj perspektywy, obiecywał porządny, nietuzinkowy horror. Filmowi nic by się też nie stało, gdyby reżyser ograniczył toporne CGI oraz rozbłyski światła z wklejonymi pomiędzy nie króciutkimi, ledwie widocznymi kadrami "od czapy" (przekaz podprogowy?). Jak mawiał klasyk: prostota, nie prostactwo – szacunek budzi.

O ile wątek eschatologiczny balansuje momentami na granicy kiczu (w finale pojawia się nawet tajemnicze światło – drogowskaz dla zbłąkanych dusz), o tyle nieustanną repetycję zdarzeń, rozmów i rytuałów, której doznaje bohaterka, można potraktować jako nośną metaforę świata widzianego oczami buntującego się nastolatka. Tak jak Lisa zaczyna on podejrzewać, że rodzice mogą być nudziarzami gnuśniejącymi przed telewizorem, a rodzinny dom jest klatką. Niestety, to kolejny dobry pomysł, który rozmywa się ostatecznie w przekombinowanej, mętnej fabule.  
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po czterech latach nieobecności mamy znów zaszczyt cieszyć się nowym dziełem twórcy wielokrotnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones