Recenzja wyd. DVD filmu

Podły los wilka

"Wolf Warrior 2" zaskakuje pod względem sposobu prezentowanej tematyki. To nie tylko niezobowiązująca, efektowna rozwałka, ale także jeden z najbardziej intrygujących filmów wojennych ostatnich
Cała masa irańskich dramatów społecznych i pięć fal awangardowego bałkańskiego kina trafia regularnie do oferty polskich dystrybutorów. Jednakże do dziś próżno szukać pierwszego "Wolf Warriora" z oficjalnym tłumaczeniem na nasz język. Nawet niemal miliardowy zarobek recenzowanego tu sequela nie przekonał wydawców do przybliżenia serii widzom znad Wisły. Wielki błąd, gdyż kto jak kto, ale Azjaci kino akcji potrafią tworzyć jak nikt, a najnowsze dzieło Wu Jinga to niesamowity popis kinematograficznego kunsztu na każdym możliwym polu. 

Wysoka jakość wydaje się tym zabawniejsza, gdyż kopaniny te służą za filmy propagandowe Chińskiej Republiki Ludowej. Finał pierwszej części wspinał się na wyżyny kiczu, kiedy na widok czerwonej flagi z żółtą gwiazdą główny bohater odnajdywał w sobie siły, by odwrócić losy walki o 180 stopni. "Wilk wojny (2015)Wolf Warrior 2" również w piękny sposób gloryfikuje wspaniały naród chiński i jego rząd, lecz robi to już mniej nachalnie, przy okazji pokazując, że kręcenie w imię komunistycznej idei nie przekreśla stworzenia wartościowego dzieła sztuki. Wu Jing (reżyser/scenarzysta/odtwórca głównej roli) wykazał się wysokimi umiejętnościami nie tylko w spuszczaniu ekranowym przeciwnikom łomotu, ale też udowodnił, iż posiada ciekawe pomysły. Fabuła jego najnowszego filmu rozgrywa się w nienazwanym, afrykańskim państwie, co daje bohaterowi okazję do faktycznego jednoczenia ludzi i siania miłości, a ogranicza do minimum antagonizowanie kapitalistycznego zachodu. Słodko-gorzkie zesłanie głównego bohatera zostaje przerwane przez wybuch wojny domowej. Były Wilczy Wojownik (ex-członek najbardziej elitarnego oddziału komandosów na świecie) z chęcią udaje się w głąb kraju, by ocalić chińską ekspedycję humanitarną i bezpiecznie wywieźć ją z ogarniętego konfliktem terenu. Prócz oficjalnego zadania ma też osobistą agendę uratowania matki przyjaciela i odkrycia prawdy odnośnie zabójstwa swojej ukochanej.

Brzmi banalnie, ale to tylko pozory. "Wolf Warrior 2" zaskakuje pod względem sposobu prezentowanej tematyki. To nie tylko niezobowiązująca, efektowna rozwałka, ale także jeden z najbardziej intrygujących filmów wojennych ostatnich lat. Wojna domowa nie okazała się jedynie tanim pretekstem, lecz reżyser położył duży nacisk na autentyczne ukazanie dramatu ludności cywilnej. Niewinne osoby giną w ilościach hurtowych, a licznik kobiet, mężczyzn i dzieci zamordowanych na ekranie urasta przez cały seans do trzy cyfrowej liczby. A to nie tylko sucha statystyka, lecz masa tragedii zwykłych ludzi. Stąd ostatecznie mamy do czynienia z nietypowym połączeniem dwóch estetyk, gdzie Wilczy Wojownik najpierw ratuje się przed rakietą przeciwpancerną przy pomocy metalowej siatki, a kilka scen później wpada do dołu pełnego zwłok. Przy czym elementy gore ograniczono do minimum, gdyż czuć, iż twórcom nie zależało na tanim szokowaniu i zbędnym epatowaniu okrucieństwem. Mimo pewnych podobieństw fabularnych, to nie jest "John Rambo".

Pod całą masą scen akcji "Wolf Warrior 2" skrywa autentycznie humanitarne przesłanie, gdzie wojna wybrzmiewa jako coś znacznie bardziej skomplikowanego niż rozwałka dwóch stron. Dorzucono całą masę klisz z kina gatunkowego oraz dziwnych scenek żałośnie humorystycznych, acz nie zapomniano o sporym ciężarze emocjonalnym. Misja ratunkowa zmienia się w wielką ewakuację, gdy odrzucone zostają podziały na narodowość, a Chińczycy okazują ponad rasową solidarność z miejscową ludnością. Pewnie, że zaprezentowane podejście wypada czasem naiwnie pozytywnie, lecz taki urok azjatyckich bohaterów, iż mimo przeżytych w życiu dramatów wciąż wierzą w dobro i potrafią się śmiać. To skrajnie różny styl od przepełnionych fatalizmem amerykańskich Johnów Wicków czy Rambo i nie ma co tego wartościować. Każdy z nich może działać, jeśli zostanie właściwie zaprezentowany, tak jak to dzieje się w tym przypadku.

Złego słowa nie można powiedzieć odnośnie strony technicznej "Wolf Warrior 2". Początkowy mastershot wprawia w osłupienie, a wręcz być może za wysoko stawia poprzeczkę reszcie filmu. Jednak im dalej brniemy w fabułę, tym otrzymujemy może i mniej kreatywne starcia, lecz na pewno bardziej efektowne pod względem skali. Epickość "Wilczego Wojownika 2" nie podlega żadnej dyskusji. Ilość wybuchów jak u Baya, a do tego żaden nie wygląda na robiony komputerem. Chińczycy dość specyficznie tworzą cyfrowe efekty specjalne i są one zazwyczaj łatwe do odróżnienia, więc tutaj ograniczono je do minimum. Zwolennicy tradycyjnych sposobów kręcenia będą w siódmym niebie. Partia Komunistyczna zezwoliła na poświęcenie na potrzeby produkcji kilku starszych czołgów, przez co na finał otrzymujemy prawdziwą wirtuozerię zniszczenia. Nie ma co prawda tak absurdalnych scen jak atak watahy wilków z pierwszej części, lecz zyskuje na tym wspomniana wyżej dramatyczna strona dzieła. 

Jednocześnie Wu Jing udowadnia, że żaden wyczyn kaskaderski nie jest mu straszny. Niestety "Wolf Warrior 2" okazuje się teatrem jednego aktora, gdyż reszta pozytywnych bohaterów ogranicza się do strzelania i nie odstawia żadnych spektakularnych akcji. Nie najlepiej prezentuje się też galeria złoczyńców. Frank Grillo ma dość charyzmy, by napsuć krwi nawet największemu twardzielowi, ale już w starciach wręcz to nie ten poziom co antagonista poprzedniej części, Scott Adkins. Zabrakło kogoś, kto w pojedynku wręcz dotrzymałby pola Wilczemu Wojownikowi, gdyż również drugi plan nie robi wiele więcej poza strojeniem pozerskich min na pięć sekund przed śmiercią. 

Mimo tych drobnych niedoróbek "Wolf Warrior 2" to jeden z najlepszych, a na pewno najbardziej epicki film sensacyjny zeszłego roku. Zawiera wszystko, od pościgów po strzelaniny i walki wręcz, a przy tym nie używa fabuły jedynie jako taniej wymówki do kolejnych scen akcji. Całość ma swój typowo azjatycki, przerysowany i kiczowaty charakter, lecz jednocześnie zawiera tyle jakości, iż nawet miłośnicy najsztywniejszego i najsmutniejszego kina nie mogą przymknąć na nią oko. Przed seansem na pewno warto zapoznać się z jedynką, która dokładnie nakreśla postać głównego bohatera i sprawi, że przy seansie recenzowanej tu kontynuacji nie zagubimy się w fabularnych meandrach. Ogólnie obcowanie z serią "Wolf Warrior" to czysta przyjemność i przy okazji dowód, jak robić atrakcyjne kino propagandowo/narodowe. Nasi filmowcy mogą się tylko uczyć. Także jeśli komuś przyjdzie okazja obejrzeć którąkolwiek część, nie warto wahać się ani chwili.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones