Recenzja filmu

Podwójny kochanek (2017)
François Ozon
Marine Vacth
Jérémie Renier

Podwójna przyjemność

Francuz wyolbrzymia zdarzenia, przeestetyzowuje kadry, podwaja znaczenia i sensy; to kampowa, świadomie kiczowata, na poły ironiczna opowieść o namiętnościach, pożądaniu i obsesji, zamknięta w
Chyba żaden europejski reżyser nie jest równie bezczelny i nieprzewidywalny, jak François Ozon. Francuski twórca w czasie swojej niespełna 30-letniej kariery, zdążył przyzwyczaić widownię do perwersyjnej stylistyki oraz przewrotnej gry gatunkowymi prawidłami. Jego najnowszy film podtrzymuję tę tradycję, stanowiąc przy tym hołd złożony największym klasykom kinematografii: "Podwójny kochanek" jest niczym filmowa autoterapia, zabawa największymi inspiracjami francuskiego reżysera, wyciągniętymi wprost z jego podświadomości. Tutaj Roman Polański spotyka Paula Verhoevena, a "Lśnienie" idzie w parze z "Obcym". Z oczywistych względów doszukać można się w nim także nawiązań do wczesnego Davida Cronenberga, który obsesję deformacją ciała przejawia właściwie od początku swej reżyserskiej kariery. Jakby tego było mało - Ozon wchodzi tu również w dialog z Brianem De Palmą, sir Hitchcock'iem a, nawet z... "Pięćdziesięcioma twarzami Greya". Francuz wyolbrzymia zdarzenia, przeestetyzowuje kadry, podwaja znaczenia i sensy; to kampowa, świadomie kiczowata, na poły ironiczna opowieść o namiętnościach, pożądaniu i obsesji, zamknięta w estetyce powieści brukowej najgorszego sortu. Szybko okazuje się jednak, że w tym szaleństwie jest pewna metoda.




Główną bohaterką filmu jest 25-letnia Chloé Fortin (zjawiskowa w tej roli Marine Vacth), była modelka, która w scenie otwierającej żegna się z tym zawodem poprzez symboliczne ścięcie włosów. Kobieta cierpi od pewnego czasu na tajemnicze bóle brzucha o podłożu psychosomatycznym, w związku z czym udaje się do psychoanalityka - Paula, z którym niemal odrazu wdaje się w płomienny romans.
Po pewnym czasie od wspólnego zamieszkania, bohaterka odkrywa jednak - a jakże! - skrywany przez lata sekret swojego partnera: zataja on przed bohaterką, że ma brata bliźniaka - Louisa (w obu rolach rewelacyjny Jérémie Renier), także psychoterapeutę, używającego jednak radykalnie odmiennych niż jego własne, technik terapeutycznych. Nastawiony na łagodne, nieinwazyjne metody, przestrzegający etyki zawodu Paul, będzie miał od teraz konkurenta w postaci  gwałtownego, bezpośredniego i dominującego brata. Chloé szybko spotyka się z mrocznym odbiciem ukochanego, tym samym dając początek perwersyjnej grze.
Przeplatające się ze sobą sceny z udziałem obu mężczyzn, schadzki i romanse głównej bohaterki z bliźniakami, nabierają zawrotnego tempa, odsłaniając kolejne elementy złożonej intrygi, która nie zwalnia tempa aż do przewrotnego finału (warto dotrwać do końca choćby ze względu na ostatnie sceny, nadające sens całej fabule).

 

Ozon wykorzystuje w "Podwójnym kochanku" klasyczne motywy thrillera psychologicznego (podwójna tożsamość, niestabilna psychicznie kobieta, para przeciwstawnych bohaterów), balansując przy tym nieustannie na granicy snu i jawy, rzeczywistości i wyobrażeń. Cały film zbudowany jest na dualizmie - seksualność/cielesność, bliźniactwo, lustrzane odbicia, podwójna ekspozycja. Dobry gust dumnie idzie w parze z kiczem, ale Ozonowi udaje się utrzymać to wszystko w ryzach, ani przez moment nie przekraczając granic dobrego smaku. Mimo bezpruderyjnie ukazanej nagości, close-upu na kobiece narządy wewnętrzne podczas zabiegu ginekologicznego czy orgazmu,  nie ma tu nic szczególnie skandalizującego, bowiem Francuz już w pierwszych minutach stawia widza w odpowiedniej perspektywie, zmuszającej go niejako do wzięcia oglądanych na ekranie wydarzeń w szeroki nawias. Ozona fascynuje przede wszystkim podwójna natura człowieka i złożona więź między bliźniętami. Sięga on do freudyzmów i pojęcia lacanowskiej fazy lustra (lustrzane odbicia bohaterów widoczne są w niemal każdym ujęciu), mnożąc nam przed oczami zwidy i omamy. Jak bohaterka, zaczynamy powoli wątpić w status realności - ale i w prawdziwy status samej opowieści.
 

 
Mimo zdominowania treści przez formę, fabuła "Podwójnego kochanka", okazuje się zadziwiająco spójna i konsekwentna. Gdyby nie próba finałowej "racjonalizacji" wydarzeń poprzez głębszą psychologizację, film byłby bez wątpienia znacznie mniej interesujący (a po trzech kwadransach po prostu nieznośny). Jest w nim jednak na tyle interesujących twistów, podrzucanych/mylonych tropów i symboliki, że nazwać można go "podwójną przyjemnością": po pierwsze, ze względu na złożony, filmoznawczy rebus, a po drugie - z uwagi na naprawdę interesującą intrygę, której skutecznie udaje się utrzymać w ryzach tę na pozór błahą i szczątkową fabułę. Poradoksalnie - seans "Podwójnego kochanka" dostarcza najwięcej satysfakcji wtedy, kiedy filmu nie bierze się całkiem na serio. "Nie dajcie się zwieść pozorom" głosi slogan widniejący na oficjalnych plakatach - i to zdanie idealnie podsumowuje najnowszą produkcję niepokornego Francuza.
 
7/10
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z filmami Françoisa Ozona spotkałem się kilkakrotnie, niemal za każdym razem czując, że brakuje im "tego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones