Recenzja filmu

Wojna polsko-ruska (2009)
Xawery Żuławski
Borys Szyc

Postmodernistyczny dres

Najpierw to miałem w ręku książkę, nie wiem, dawno to było dosyć, bo chyba z 5 lat temu. I dobra i zła wydawała mi się ta książka, gdyż z jednej strony wszyscy mówili, w telewizji i w gazecie, że
Najpierw to miałem w ręku książkę, nie wiem, dawno to było dosyć, bo chyba z 5 lat temu. I dobra i zła wydawała mi się ta książka, gdyż z jednej strony wszyscy mówili, w telewizji i w gazecie, że geniusz, że odkrycie, że rewolucja i wszystko naraz, inni z kolei, że szmira, że nie po polsku, że obraza skandal syf i w ogóle. No więc nie wiedziałem co myśleć, kurwią dużo i inne przekleństwa są, no
i zdania zaczyna autorka od "no więc", także oburzony jestem wielce, gdyż o czystość języka dbać trzeba i poprawność i oprócz tego, to chciałem robić w kulturze, może recenzje jakieś, albo coś. Ale trochę czasu minęło, blokowisko zrobiło się mniej modne, metafory trochę zwietrzały, a tu film kręcą. Ja trochę inaczej na świat patrzę, książki dobrze nie pamiętam, a bo niby i co tam do pamiętania, ale na sprawę całą inny pogląd przyjąłem, i wybieram się na ten film.

Już na wstępie reżyser wprowadza widza na wyższy poziom rzeczywistości, puszcza do niego przewrotnie oko i sygnalizuje, że nie wszystko jest tu na poważnie, a może nawet nie ma niczego? Czołówka rodem z "Matriksa" pręży się dumnie przed widownią, symulakry i symulacje wkraczają do dzieła, intertekstualność uruchomiona. Od teraz od nas tylko zależy ile aluzji, nawiązań, cytatów zrozumiemy, a ile umknie naszej uwadze, pozostawiając świat przedstawiony niedookreślony i ciągle możliwy do zaktualizowania. To jeden metajęzyk. Drugim będzie walka o prawa do rzeczywistości, która pojawia się na ekranie. Czy Masłoska kreująca świat w filmie należy do tego właśnie świata, czy też jest poza nim? Czy Masłowska, autorka książki i aktorka, to Masłoska? Znak odnosi się tylko do innego znaku, staje się mniej lub bardziej pusty semantycznie, a autora wirtualnego bardzo łatwo pomylić z realnym i na odwrót. A nad wszystkim czuwa przecież jeszcze reżyser. Literatura miesza się z kinematografią, a realność z fikcją.

Już Dostojewskiemu zarzucano, że przeczy sam sobie, tymczasem z takiego przeczenia powstało arcydzieło, a walczące ze sobą idee, myśli i charaktery stworzyły jedną, odrębną jakościowo całość (polifonia Bachtina). Jednak w przypadku Dostojewskiego, to on sam tworzy tę wielogłosowość, ponadto jest ona wyczuwalna niemal od razu. Odbiorca może albo zachwycić się, albo skrzywić z niesmakiem. W przypadku filmu Xawerego Żuławskiego wielogłosowość ujawnia się dopiero na poziomie odbiorcy, który w zależności od swojej "językowej kompetencji" odbierze tylko jeden instrument, bądź usłyszy całą orkiestrę, ewentualnie może samemu przydać jakąś linię melodyczną, czyniąc tym samym dzieło niepowtarzalnym i silnie zindywidualizowanym.

Jeśli chodzi o fabułę, to wątków jest mnóstwo, ale problem właściwie jeden. Bohaterowie filmu przez cały czas, bez chwili wytchnienia, pragną przeżycia metafizycznego. Chcą wykroczyć poza nakreślony świat, nagiąć jego zasady, zburzyć i zniszczyć. Wydają się być trochę niedojrzali, nieprzystosowani do życia w normalnym społeczeństwie, jednak niedojrzałość, młodość jest błogosławieństwem; świadczy przecież o tym, że jeszcze wszystko jest możliwe, wszystko da się osiągnąć i zmienić (apogeum dzięcięcości następuje w świetnej, pełnej napięcia scenie z krótkofalówkami).

I niczym Iwan Karamazow kroczy przez życie Silny – skoro Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone. Podążając tym tropem, spotyka się z Architektem swojej rzeczywistości ("Matrix", "Bracia Karamazow"), ze swoim Bogiem, ale nie akceptuje go, odrzuca propozycję takiego świata. Wie jednak, że po takim akcie "nie będzie wiedział na czym stoi", że straci grunt pod nogami. A stoi wszak na zlepku gazet, telewizyjnych pornosów i amfetaminy. Chciałby złożyć policjantowi (Chrystusowi?) normalne zeznanie, tymczasem świetna w tej roli [sic!], oszczędna w formie, ale bogata w znaczenie Dorota Masłowska beznamiętnie niweczy jego próbę. Tak więc dobra pragnie dla siebie główny bohater, i miłości, i rodziny, ale odwracając faustowską maksymę, wiecznie dobra chcąc, kończy źle.

Nie jestem specjalistą w dziedzinie gry aktorskiej, ale postaci kreowane przez Borysa Szyca (Silny), Romę Gąsiorowską (Magda), czy Michała Czerneckiego (Lewy) wydają się być pełne życia i animuszu, po prostu prawdziwe, choć czasem aktorzy potrafią też spojrzeć na swój twór z dystansem i bawić się nim, tak jak z nimi samymi bawi się reżyser. Na szczególną uwagę zasługuje epizodyczna rola Soni Bohosiewicz, która w gorączkowym przeszukiwaniu mieszkania zatraca się do tego stopnia, że nie wiadomo już, czy to Natasza się zmęczyła wyrywaniem kolejnych drzwiczek od szafki, czy grająca ją aktorka.

Długo jeszcze można by rozpisywać się o technice montażu, muzyce, czy o pozostałych wątkach fabularnych , jakich dotyka ten film. O wpływie języka na opisywany świat. Nie wiem, czy film wyznacza jakiś nowy etap w polskim kinie, nie posiadam kompetencji do formułowania takich opinii, jednak bez wątpienia jest jedną z silniej świecących gwiazd na firmamencie rodzimej kinematografii ostatnich lat.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Maksymalnie zaskoczył mniefakt, iż ten genialny, psychodeliczny, chory, komiksowy, ohydny,... czytaj więcej
Myślę, że Wojna polsko-ruskato jeden z ciekawszych polskich filmów jakie pojawiły się na ekranach kin w... czytaj więcej
Książka Doroty Masłowskiej "Wojna polsko – ruska pod flagą biało – czerwoną" była najbardziej nudną i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones