Recenzja filmu

Pokłosie (2012)
Władysław Pasikowski
Ireneusz Czop
Maciej Stuhr

Propolska produkcja

Gromadzenie funduszy na projekt, który wzbudzał kontrowersje od samego początku, trwało 7 lat. Dopiero w 2011 roku PISF zasilił budżet filmu i kilka zagranicznych spółek zgodziło się go
Gromadzenie funduszy na projekt, który wzbudzał kontrowersje od samego początku, trwało 7 lat. Dopiero w 2011 roku PISF zasilił budżet filmu i kilka zagranicznych spółek zgodziło się go koprodukować, bo ten film musiał powstać.

Głównym problemem był nasz strach przed własną historią. Większość uważa, że niepochlebnym jest opowiadanie o Polsce w taki sposób, bo przecież nie powinniśmy przedstawiać się w złym świetle, ale to my musimy rozliczyć się z własną historią. Nikt za nas tego nie zrobi, a jak zrobi - to będzie większy wstyd.

Scenariusz "Pokłosia" (pierwotnie nazwanego Kadisz) opiera się na książce "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, opisującej pogrom w Jedwabnem. Pasikowski na jej podstawie stworzył fikcyjną historię dwóch braci, którzy odkrywają prawdę o tym co się wydarzyło 70 lat temu w ich wsi.

Casting został przeprowadzony doskonale. Znane nam twarze reżyser obsadził w rolach, w których nie spodziewalibyśmy się ich zobaczyć. Postać młodszego brata - Józka Kaliny, po projekcji filmu wydaje się być napisana specjalnie dla Macieja Stuhra. Mimo tego był to ryzykowny wybór, reżyser obdarzył aktora dużym zaufaniem powierzając mu tą rolę, jednak już na samym początku filmu widać, że jest to decyzja, której Pasikowski nie będzie żałować. Stuhr znany nam wcześniej głównie z Chłopaki nie płaczą, Poranku kojota i Gliny zaskakuje nas człowieczeństwem i jednoczesnym chłodem bijącym od postaci. Starszy brat - Franek Kalina, w którego wciela się Ireneusz Czop jest, z pozoru, odwrotnością Józka, a im bardziej zagłębiamy się w ich historię, tym bardziej nabieramy przekonania, że obaj chcą tego samego i prawdziwą różnicę widać dopiero na końcu filmu. Widoczna jest także ogromna więź między aktorami, której często w takich produkcjach brakuje.
Drugoplanowi aktorzy, których fani Gliny dobrze znają, mimo małych epizodów znakomicie zaznaczali swoją obecność i bez zbędnych starań zapadają widzowi w pamięć. 

Kolejnym pozytywnym aspektem jest scenariusz tego filmu. Władysław Pasikowski słynie z precyzji w pisaniu i niechęci do zmian czegokolwiek. Nie jest to dziwnie, jego scenariusze słyną z perfekcji, a "Pokłosie" jest zdecydowanie jednym z lepszych jego dzieł. Perfekcja jest widoczna w każdym momencie tego filmu, głównie jeżeli chodzi o napięcie. Budowane jest z minuty na minute, każdym małym gestem, ścieżką dźwiękową i świetnymi ujęciami (genialny Paweł Edelman).
Cały film sprawia wrażenia idealnej, przemyślanej całości. Dobrą decyzją było niewprowadzanie retrospekcji, które bardzo łatwo mogły zepsuć cały film.

Film spotka się z burzliwą krytyką w Polsce, sam wywiad z Pasikowskim dla Gazety Wyborczej spowodował nazwanie "Pokłosia" "anty-polską" produkcją. Sam reżyser uważa, że stworzył propolskie dzieło, a jaka jest prawda? Prawda jest taka, że stworzył jeden z lepszych polskich filmów, który niestety zostanie zapamiętany jako kontrowersyjna produkcja.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones