Recenzja filmu

Przygody Tintina (2011)
Bartosz Wierzbięta
Steven Spielberg
Jamie Bell
Andy Serkis

Przygody animowanego Indiany Jonesa

Steven Spielberg, twórca tak utytułowanych i docenianych filmów jak "E.T." czy "Lista Schindlera", ostatnimi czasy ściągnął na siebie gromy krytyki od wiernych fanów przygód dra Jonesa. Czwarta
Steven Spielberg, twórca tak utytułowanych i docenianych filmów jak "E.T." czy "Lista Schindlera", ostatnimi czasy ściągnął na siebie gromy krytyki od wiernych fanów przygód dra Jonesa. Czwarta część serii o przygodach słynnego archeologa Indiany, współtworzona tradycyjnie na spółkę z Georgem Lucasem, nie dorastała do pięt poprzednim odsłonom cyklu. Czyżby zatem mistrz kina utracił swoją mistrzowską formę? Po wyreżyserowaniu "Czasu wojny" Spielberg zabrał się za odświeżenie bohatera francuskich komiksów o wdzięcznym imieniu Tintin. Czy w tej produkcji udało się wspomnianemu twórcy zaczepić choć cząstkę swej maestrii z czasów reżyserskiej świetności?

Najnowsze dzieło Spielberga to film w całości animowany komputerowo. Fabuła produkcji przedstawia nam losy młodziutkiego Tintina, reportera z przysłowiowym zacięciem, który pewnego dnia kupuje makietę okrętu zamkniętą w butelce. Niespodziewanie, nasz młody bohater zostaje ostrzeżony przez tajemniczego nieznajomego o potencjalnej wartości owego przedmiotu. Gdy chwilę potem bogacz w osobie niejakiego Sakharina próbuje odkupić cenny przedmiot, Tintin odmawia, po czym udaje się do swego mieszkania i zostawia tam butelkę. Jakże wielkie jest zdziwienie chłopca, gdy po powrocie zastaje swoje domostwo w opłakanym stanie, splądrowane i wywrócone do góry nogami. Tintin postanawia wszcząć prywatne śledztwo w tej sprawie, które doprowadzi go do wielkiej tajemnicy oraz zapewni wiele niezapomnianych wrażeń... Na szczęście ambitny reporter nie pozostanie sam, gdyż wpierać go będzie dzielnie wierny psi kompan Snowy oraz poznany w biegu zdarzeń typowy wilk morski Kapitan Haddock.

"Przygody Tintina" to bodajże pierwsze zderzenie Spielberga z komputerową animacją. Trzeba jednak z ręką na sercu przyznać, iż całość została opracowana wzorowo. Perypetie dzielnego reportera dobitnie ukazują, jak długą drogę przebyła animacja generowana przez potężne stacje, poczynając od eksperymentalnego "Ekspresu polarnego", przez plastikowego i momentami ostro trącącego sztucznością "Beowulfa" aż do dnia obecnego. Ogólnie rzecz biorąc, "Przygody Tintina" to wizualny majstersztyk. Naturalna mimika postaci, świetnie odwzorowane ruchy i gesty, pięknie renderowane tła... Jedynie gryzące się momentami sylwetki bohaterów z drugim planem nie pozwalają widzowi zapomnieć, iż ma do czynienia tylko z animowanym filmem.

Sama historia, stanowiąca motor napędowy wydarzeń, mocno odwołuje się do najlepszych tradycji kina przygodowego, zwłaszcza do perypetii Indy'ego, by nie szukać inspiracji zbyt daleko. Tintin powoli dociera do sedna sprawy poprzez zdobywanie tropów i analizowanie poszlak, zręczne przy okazji wychodząc z różnorakich opresji. W ciągu całej historii młody bohater rzucany jest z jednego miejsca globu do drugiego, ostrzeliwując się z wrogami na zalanej łajbie, podejmując próby awaryjnego lądowania na piaszczystej pustyni bądź urządzając szaleńczy rajd wąskimi uliczkami miasteczka przy akompaniamencie świstających wokół głowy kul. Sekwencje akcji nacechowane są odpowiednim ładunkiem emocjonalnym, trzymając widza w napięciu i nie pozwalając by do seansu wkradło się uczucie nudy.

Film ma wydźwięk mocno familijny. "Przygody Tintina" to obraz przypominający słodkie i pozbawione kontrowersji poprzednie produkcje Spielberga w stylu "E.T.". Postacie zarówno protagonistów jak i antagonistów to typowo sztampowe charaktery, niemniej mające swój prostolinijny urok. Jakkolwiek, mimo humoru skierowanego raczej do młodszych widzów, znalazło się też parę mniej lub bardziej subtelnych "mrugnięć okiem" do dojrzalszego widza (dwuznaczna uwaga Kapitana o owcach). Dzięki temu Spielbergowi w niezwykle udany sposób udało się stworzyć produkcję pozwalającą utrzymać przed ekranem zarówno młodszą, jak i starszą wiekowo widownię.

Dubbing produkcji to sprawa sporna. Pomimo ogólnej wysokiej jakości podłożonych głosów oraz trafnego doboru aktorów, wedle ogólnej opinii oryginalna ścieżka dialogowa to istny majstersztyk z wykorzystaniem strun głosowych tak znanych aktorów jak Craig (007), Simon Pegg (brytyjski komik) oraz Andy Serkis (spec od ról człekokształtnych, by wspomnieć tylko Tolkienowskiego Golluma). Trzeba jednak przyznać, iż polscy odpowiednicy również spisali się dobrze, samo tłumaczenie dialogów także nie razi większymi błędami tudzież lapsusami językowymi.

Podsumowując, "Przygody Tintina" to niezwykle udana rehabilitacja Spielberga po chłodno przyjętej "Kryształowej czaszce". Dzięki wysiłkom magików od efektów specjalnych oraz ekipie od scenariusza, powstało kino przygodowe najwyższej próby. Akcja mknąca z prędkością światła, wizualny przepych oraz swoista wycieczka do czasów dzieciństwa i beztroskiego kina zaserwowana przez twórcę "E.T." to idealne połączenie kina dla różnych grup wiekowych. Na perypetiach nieopierzonego reportera bawić się będą dobrze wszyscy, niezależnie od daty urodzenia wpisanej w dowodzie. Fani Indy'ego zaś poczują miłe ciepło w sercu zwiastujące tak długo oczekiwany powrót Dr Jonesa w glorii i chwale, choć w nieco odmienionej i odmłodzonej formie.

W telegraficznym skrócie: Spielberg rehabilituje się za średnio-udanego czwartego "Indianę Jonesa" tworząc imponującą wizualnie animację komputerową o przygodach zawadiackiego reportera Tintina; tony akcji, rozwiązywanie zagadek w tle oraz sympatyczni bohaterowie składają się na świetnie zrealizowane kino przygodowe dla całej rodziny.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Spielberg i Jackson - nazwiska tak znane, że chyba każdy, kto choć przez chwilę zainteresował się w swym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones