Recenzja filmu

Ernest i Celestyna (2012)
Stéphane Aubier
Vincent Patar
Lambert Wilson
Pauline Brunner

Przyjaźń poza granicami prawa

To moje ulubione momenty w dodatkowej pracy. Odgłos chrupania popcornu i głośny wdech dzieciaków, kiedy na kinowym ekranie startuje długo wyczekiwana kreskówka. Ciężko było mi co prawda przekonać
To moje ulubione momenty w dodatkowej pracy. Odgłos chrupania popcornu i głośny wdech dzieciaków, kiedy na kinowym ekranie startuje długo wyczekiwana kreskówka. Ciężko było mi co prawda przekonać moich podopiecznych do tytułu, o którego bohaterach nic nie słyszeli. Wizerunki Anny i Elsy z "Krainy Lodu" rozklejono w Ameryce wszędzie, a o "Erneście i Celestynie" nie było słychać nic. Do czasu, aż na ekranie nie pojawiły się napisy końcowe, kiedy zachwycone dzieci zaczęły radośnie przekrzykiwać się, wyznając uwielbienie swoim nowym idolom. Mądralińska mysz i dobroduszne niedźwiedzisko sprawili, że maluchy zaczęły mylić kolor włosów i imiona bohaterek produkcji Disneya. Wierzę, że niecodzienna para przyjaciół utrze nosa księżniczkom i w rywalizacji o Oscara za długometrażową animację roku. Cezar już zdobi kominek misiowej pustelni.

 

"Ernest i Celestyna" to dzieło trojga reżyserów z francuskojęzycznych państw. Animacja przypomina pastelowe losy "Madeline" czy "Paddingtona" i wygląda urzekająco staromodnie, co jest ogromnym plusem ode mnie dla produkcji. Wystarczy spędzić kilka minut na programach z bajkami dla dzieci, aby zapytać siebie, co też u licha dzieje się ze światem. Recenzowana animacja wiarę w świat przywraca.

Uwierzyć, że będzie dobrze pragnie Celestyna – sympatyczna mieszkanka sierocińca w mysim mieście. Ciekawość świata często sprowadza na futrzaną podróżniczkę problemy, które ta jednak sprawnie rozwiązuje. Celestyna zbiera zęby. Każda szanująca się mysz powinna dbać o swoje uzębienie, a braków w gabinetach dentystycznych nie ma czym zapełniać, więc obywatele zbierają "surowiec", gdzie tylko mogą. Jedna z podróży kończy się dla naszej bohaterki uwięzieniem w koszu na śmieci. Kiedy jego wieko zostaje w końcu otwarte, oczom myszy ukazuje się wygłodniały niedźwiedź. Lęk szybko ustępuje intelektowi oraz instynktowi przetrwania i po kilku chwilach Celestyna obiecuje nakarmić Ernesta, jeżeli ten przysięgnie, że oszczędzi jej życie. Jest sztama. I pojawiają się problemy. Droga ku ich rozwiązaniu zbliża niecodzienną parę przyjaciół i skutkuje jednym z największym kinowych wzruszeń roku.

Kontrast osobowości dwójki głównych bohaterów doprowadza do prześmiesznych rozwiązań fabularnych, ale był moment, kiedy twardo udawałam przed dziećmi, że nie wiem o co chodzi, kiedy zapytały mnie o moralnie wątpliwe zachowania niedźwiedzia i myszy. Leniwy Ernest łamie prawo, a i Celestyna nie widzi w tym nic złego. Świat spersonifikowanych niedźwiedzi i cała populacja myszy żyjących w podziemiach tego pierwszego, próbują utrzeć nosa naszym "rzezimieszkom". Brak sympatii pomiędzy gatunkami dodatkowo zaostrza konflikt. Niechęć myszy i niedźwiedzi do siebie nawzajem jest spowodowana głównie brakiem dialogu i chęci zrozumienia potrzeb innych. W warstwie edukacyjnej dawno nie widziałam równie wartościowej pozycji. Scenariusz Daniela Pennac'a trzyma w napięciu, a precyzyjnie dopracowane światy zwierząt zachęcają do zagłębienia się w tej klimatycznej opowieści. Osobowości naszych przyjaciół to małe cudeńka. Ernest jest gburowaty i za nic nie przyzna się do łagodnej strony swojego charakteru, co ironicznie wykorzystuje bystra Celestyna, która spokojnie mogłaby niedźwiedzia sprzedać i kupić taniej. Oboje mają swoje pasje i przywary, ale to czyste piękno, kiedy uświadamiamy sobie, jak pragną tej przyjaźni i patrzymy, jak dzielnie ją pielęgnują.



Osiemdziesiąt minut spędzonych z Ernestem i Celestyną będą również przyjemnością dla dorosłego widza. Mrugnięcia okiem w naszą stronę są pełne wyrafinowania, a impresjonistyczna kreska przeniesie nas do już zapomnianego świata dziecięcych pragnień. Paradoksalnie myszy i niedźwiedzie dają nam niezłą lekcję człowieczeństwa.  Problem może stanowić fakt, że ta wysublimowana bajka wyświetlana jest w wersji z napisami, w ograniczonej dystrybucji. Bohaterowie często się sprzeczają przyspieszając tempo wypowiadanych słów i mimo piękna francuskiego języka nawet dorośli mieli problem z nadążaniem za białymi literami. Poza tym przyczepić nie można się do niczego – to wyszukana delicja niezależnego kina. Wierzę, że po usłyszeniu nominacji do nagród Akademii polscy dystrybutorzy urządzą "Ernestowi i Celestynie" powitanie, na jakie ta pozycja szczerze zasługuje.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones