Recenzja filmu

Obcy: Przebudzenie (1997)
Jean-Pierre Jeunet
Sigourney Weaver
Winona Ryder

Ripley - superbohater

Jean-Pierre Jeunet należy do najoryginalniejszych reżyserów francuskich. To spod jego ręki wyszły takie dzieła, jak "Delikatessen" (1991), "Miasto zaginionych dzieci" (1995), czy "Amelia" (2001).
Jean-Pierre Jeunet należy do najoryginalniejszych reżyserów francuskich. To spod jego ręki wyszły takie dzieła, jak "Delikatessen" (1991), "Miasto zaginionych dzieci" (1995), czy "Amelia" (2001). Produkcje te charakteryzują się wyjątkowo dziwacznym (często mrocznym) klimatem oraz niezwykłą pomysłowością. W 1997 Jeunet otrzymał propozycję nakręcenia czwartej części sagi science-fiction o walce Ripley z oślizgłymi kreaturami z kosmosu. Tak powstał "Obcy: Przebudzenie" - widowisko kosztujące 75 milionów dolarów.

200 lat po wydarzeniach rozgrywających się na Fiorinie 161, Ripley zostaje sklonowana wraz z zarodkiem obcego wewnątrz siebie. Ich DNA zostają połączone, więc zarówno bohaterka, jak i potwór są mutantami swoich gatunków. Załoga statku Auriga ma zamiar rozmnożyć obcych, by móc użyć ich w celach militarnych jako broni biologicznej. Plany zostają pokrzyżowane, gdy potwory wydostają się ze swoich klatek, siejąc śmierć wśród pasażerów statku. Ripley musi ponownie stanąć do walki; tym razem ma możliwość użycia zdolności, jakie "odziedziczyła" od obcych.

Dzieło Jeuneta łączy elementy poprzednich części, czyli akcję, horror, a nawet motyw religijny, wplatając w całość pewne elementy humoru, który dla całej serii jest zupełną nowością. Koszty produkcji widać na ekranie, gdyż postawiono tu duży nacisk na widowisko, które bez wątpienia przyczyniło się do sukcesu kasowego. Ciekawie jest zaobserwować postęp techniczny na przestrzeni wszystkich czterech części, a chodzi tu głównie o xenomorphów, które nigdy wcześniej nie wyglądały tak realistycznie. Z technicznego punktu widzenia "czwórka" różni się bardzo od poprzednich części pod względem pracy kamery. Wielu scenom towarzyszą dzikie "rajdy" ujęciowe, gwałtowne zbliżenia twarzy bohaterów, czy też kadry ustawione pod nietypowym kątem. Taki sposób kręcenia filmu nadaje mu dynamiki i jest prawdopodobnie wzorowany trylogią "Evil dead" Sama Raimiego. Jako minus zaznaczyć można przesadne epatowanie przemocą. Nawet jak na gatunek horror, przekroczono tu pewne granice dobrego smaku, przez co niektórzy widzowie mogą być zdegustowani wylewającą się na ekranie krwią, ludzkimi trzewiami, czy wnętrznościami potworów.

Ellen Ripley w wykonaniu Sigourney Weaver - będąc mutantem - nie jest już bohaterką, jaką znamy z poprzednich części. Porusza się i mówi inaczej; jest też wyjątkowo sprawna fizycznie, co czyni z niej nadczłowieka. Jest to motyw, który podzielił fanów sagi, gdyż taka zmiana nie wszystkim przypadła do gustu. Winić za to można samą aktorkę, która będąc współproducentem filmu, podejmowała wiele decyzji w tworzeniu odgrywanej postaci. Największą i zupełnie niepotrzebną wpadką jest tu fakt, że Ripley podczas zabijania obrzydliwej kreatury - czyli hybrydy człowieka z xenomorphem - wypowiada słowo "przepraszam" i zaczyna płakać. Trudno zrozumieć, czym kierowali się twórcy, gdyż motyw ten jest kompletnym zaprzeczeniem wszystkich działań bohaterki na przestrzeni czterech części.

Jednym z największych plusów "Obcego: Przebudzenia" jest muzyka Johna Frizzella. Ten umiarkowanie znany kompozytor stworzył dzieło godne muzycznych dokonań w poprzednich częściach serii. Miał om mocną konkurencję, gdyż musiał się zmierzyć ze score`ami Jerry`ego Goldsmitha ("Obcy - Ósmy pasażer Nostromo"), Jamesa Hornera ("Obcy - decydujące starcie"), oraz Elliota Goldenthala ("Obcy 3") - trzech niekwestionowanych geniuszy muzyki filmowej. Partytura Frizzella bardzo wybija się w scenach akcji, gdzie nie stanowi jedynie tła dla wydarzeń, a bardzo ważny element, bez którego produkcja wiele by straciła. Równie ciekawie prezentuje się temat przewodni na początku filmu, będąc znakomitym wprowadzeniem do widowiska, jakie czeka na widzów. W pamięci na długo pozostaje piękna, podniosła pieśń "I`m a stranger here myself", którą słyszymy w ostatniej scenie. John Frizzell - pomimo wielu nadziei - do dziś nie stworzył muzyki, która dorównałaby omawianemu dziełu.

Film odniósł duży sukces kasowy, lecz dziś jest uważany przez wielu fanów serii za niepotrzebny, więc często traktuje się go jako dodatek do trzech monumentalnych dzieł, jakimi bez wątpienia były poprzednie części. Obwiniać za to można między innymi o wiele swobodniejsze podejście twórców do tematu oraz mniejszy realizm, przez który "Obcy: Przebudzenie" przybliża się do konwencji niemal komiksowej, co nie spodobało się wielu widzom, przyzwyczajonym do poważniejszego tonu poprzednich dzieł. Na uwagę zasługuje ciekawa obsada ról drugoplanowych, czyli: Winona Ryder, Ron Perlman oraz Dominique Pinon. W momencie powstawania tej Frecenzji ogłoszono prace nad piątą częścią sagi, którą wyreżyserować ma Neill Blomkamp - twórca "Dystryktu 9". Miejmy nadzieję, że twórcy wyciągną wnioski z błędów, jakie zdarzyło się popełnić wcześniej i powstanie film, który wszyscy fani Ripley i xenomorphów pokochają.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W Hollywood nie mają za grosz uczuć i serca. Tak, dokładnie. Zwłaszcza tamtejsza partia rządząca, czyli... czytaj więcej
Po tym jak świat ujrzał "Obcego 3", wydawało się, że najbardziej przerażająca kosmiczna saga w historii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones