Recenzja wyd. DVD filmu

Rok Franka W. (1967)
Stanisław Niedbalski
Kazimierz Karabasz

Rok zwyczajnego życia

Cztery zwykłe pory roku z życia zwykłego chłopaka okiem niezwykłego filmowca. Bohaterem historii jest wyłowiony przez Karabasza gdzieś z chorzowskich hufców pracy, pochodzący z małej mieściny,
Cztery zwykłe pory roku z życia zwykłego chłopaka okiem niezwykłego filmowca. Bohaterem historii jest wyłowiony przez Karabasza gdzieś z chorzowskich hufców pracy, pochodzący z małej mieściny, młokos imieniem Franek. Ekipa filmowa wchodzi niemal we wszystkie sfery jego życia. Uważnie podpatruje pracę w zakładach, kursy zawodowe, ale i święta w rodzinnym domu czy beztroskie podchody na potańcówkach z kolegami. Pospolite to? Bez wątpienia. Prozaiczną szarzyznę głównej postaci sugeruje już samo jego na wpół anonimowe podanie w tytule. Takich jak on jest multum. Nie tylko na śląskich hufcach.

Dzieło twórcy "Muzykantów" niewątpliwie zwiastowało nową falę w polskim kinie dokumentalnym. To właśnie w "Roku Franka W." należy upatrywać inauguracji dokumentu bezpośredniego w naszej rodzimej kinematografii. Chłodne, wycofane, a przede wszystkim nieoceniające oko kamery było rozwiązaniem obcym inscenizowanej "Czarnej serii". Truizmem jest stwierdzenie, że dokument Karabasza odcisnął niezaprzeczalne piętno na polskiej szkole dokumentu. Dość nadmienić, iż odlaną w 1967 roku przez niego formę użyczali później m.in. Łozińscy, Dawid, Kieślowski czy Januchta.

Cel projektu Karabasza i Niedbalskiego był jasny – skraść maksimum naturalności środowiska i nie naruszyć go obecnością kamery. Twórcy odmawiają nam tutaj zarówno heroicznej narracji, jak i wyraźnej puenty losów Franka Wróbla. Dotknięty nie lada wyróżnieniem, bo zostania bohaterem produkcji filmowej sprowadzony jest on do realnych rozmiarów. Obraz jedynie niezobowiązująco może nasunąć nam pytanie o to, jakich mężczyzn tworzyła przedgierkowska rzeczywistość naszego kraju. Próżno jednak szukać tu odpowiedzi na to, bądź też inne, luźno stawiane egzystencjalne pytania. Biorąc pod uwagę tworzywo opowieści, a jest nim przecież wchodzenie w dorosłość, Karabaszowi udaje się wykonać zgrabny unik wobec moralizatorstwa. Nie bada on świata, nie stawia diagnoz. 

Daje nam jednak do zrozumienia, iż historia chłopaka rzuconego w głąb wielkomiejskiego, hutniczego Śląska nie kończy się wraz z 60. minutą filmu. Nie sama opowieść, a jej narzędzie jest tu istotniejsze, a "Rokowi Franka W." należy przypisywać analizę w kategoriach czysto formalnych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones