Recenzja filmu

Moneyball (2011)
Bennett Miller
Brad Pitt
Jonah Hill

Rzecz o ludzkiej kreatywności

Każdy z nas czasem się tak czuje… bezradnie. Kiedy mamy zawężone pole działania, jedyne, na co nas stać, to często szukanie usprawiedliwień, użalanie się nad sobą. Kryzys nie zawsze inspiruje,
Każdy z nas czasem się tak czuje… bezradnie. Kiedy mamy zawężone pole działania, jedyne, na co nas stać, to często szukanie usprawiedliwień, użalanie się nad sobą. Kryzys nie zawsze inspiruje, staje się zbyt nieznośny, byśmy mogli podołać wyzwaniom. W filmie Bennetta Millera "Moneyball" zostaje nam odświeżona pamięć o kreatywności będącej  kluczem do sukcesu. Wychodzenie zmartwieniom naprzeciw, ustanowienie nowych reguł, wreszcie odnalezienie innowacyjnego  sposobu na rozwiązanie sytuacji, która na początku wydawała się bez wyjścia - to coś dostępnego dla każdego z nas. Ale dlaczego tylko nieliczni potrafią z kreatywności korzystać?

Bo owa wymaga wiary i zaufania, dodam - bezgranicznej. Billy Beane (Brad Pitt) pokusił się nie tylko na te dwa niezbędne składniki, był dodatkowo niezwykle cierpliwy. Życie nauczyło go, że decyzje stanowią mieszankę własnych marzeń i ambicji. To czyni je kompletnie nieobiektywnymi. A skoro człowiek nagminnie jest niekompetentny w ocenie i postrzeganiu siebie i innych, kto może najlepiej przefiltrować wartość baseballowego zawodnika? Oczywiście wujek komputer.

Technika w "Moneyball" okazuje się największym wygranym. Zaczyna się niewinnie - menadżer Oakland Athletics, spotyka w jakimś biurowcu młodego mózgowca od konkurencji, który uważa, że analiza graczy w specjalnie stworzonym programie, pozwoli wytypować zespół zdolny zdobyć mistrzostwo. Billy Beane dał się zaintrygować, zauważył w tym "szaleństwie" metodę przyszłości. Poszedł jeszcze dalej! Choć cały baseballowy światek drwił z niego, a wrogowie czaili się za każdym rogiem, czekając na ostateczna klęskę - Billy wytrwale czekał na obiecane przez Petera Branda (Jonah Hill) rezultaty. Dokonując małych korekt, metodą prób i błędów, wreszcie doczekał się zwycięstwa, którego Ameryka jeszcze nie widziała.

Doskonałym odtwórcą wizjonera Billy'ego Beane'a okazał się Brad Pitt. Rola w "Moneyball" może uczynić go wreszcie laureatem Oscara. To, co zaprezentował w tym sportowym dramacie, absolutnie stawia go w roli faworyta tegorocznej gali.

Nie mniej zachwyciła mnie forma, w jakiej cała opowieść została przedstawiona. Wyciskająca łzy scena w sklepie muzycznym, gdy córka Billy'ego gra na gitarze i śpiewa dla taty. Albo mecz o 20. zwycięstwo z rzędu, wielkie wejście Hatteberga, napięcie, to niepowtarzalne uderzenie, wreszcie chwała - czułam dreszcze na całym ciele. To wszystko uczyniło obraz Millera nieco romantycznym, wręcz sentymentalnym.

A co na końcu? Nic nie szkodzi, że zabrakło pełnego happy endu. Taki jest sport, takie jest życie - nieobliczalne.  Nowoczesna technologia może wszystko precyzyjnie przeanalizować, może nawet wysnuć prognozy, ale ostatecznie to od stanu ducha gracza zależy, jaki będzie finał. Jesteśmy boleśnie emocjonalni, to nasza wada i zaleta jednocześnie. To też czyni zarówno sport, jak i codzienność niesłychanie widowiskową i piękną.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wydawać się może, że gwarancją sportowego sukcesu jest krew, pot i łzy, a wygrywają ci, którzy wyleją ich... czytaj więcej
"Moneyball" to żadna pochwała wielkich atletycznych triumfów, raczej cichy hołd dla znoju analizy i... czytaj więcej
Powiedzieć, że sport stanowi dla filmowców nośną metaforę - mówiąc oględnie - zmagania się z życiem, to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones