Recenzja filmu

Sprzymierzeni (2016)
Robert Zemeckis
Brad Pitt
Marion Cotillard

Rzemiosło bez polotu

Niestety, o ile "Sprzymierzeni" to solidnie zrealizowany film z elektryzującym duetem na ekranie, tak całości zabrakło bliżej niesprecyzowanej magnetycznej siły, która wciągnęłaby widzów w wir
Robert Zemeckis to jeden z tych wybitnych twórców, którzy potrafią tchnąć magię w niemalże każdy projekt. Czy to w kinie science-fiction, czy w dramacie, czy w końcu z zwykłej komedii, reżyser w mistrzowski sposób odnajdywał się w obranej konwencji. Nic zatem dziwnego, że wieści o jego nowym, wojennym obrazie rozgrzały do czerwoności rzesze fanów wizjonera. Świetna obsada, interesująca tematyka i klimat lat 40. ubiegłego wieku dawały nadzieję na obraz z najwyższej półki. Niestety, o ile "Sprzymierzeni" to solidnie zrealizowany film z elektryzującym duetem na ekranie, tak całości zabrakło bliżej niesprecyzowanej magnetycznej siły, która wciągnęłaby widzów w wir wydarzeń niczym cyklon na rozszalałym morzu.




Lata 40. druga wojna światowa. Max Vatan (Brad Pitt) jest szpiegiem podszywającym się pod paryżanina. Oficer wywiadu ma za zadanie przeniknąć w struktury wrogich sił w Maroku Francuskim, by dokonać zamachu na niemieckiego ambasadora. Na miejscu Vatan poznaje swoją partnerkę, piękną Marianne Beauséjour (Marion Cotillard). Wbrew zdrowemu rozsądkowi, między dwójką zaczyna powoli iskrzyć uczucie. Jak się jednak okaże, w miłości i na froncie wszystkie chwyty są dozwolone...




Na początku wypadałoby zbesztać osoby odpowiedzialne za marketing produkcji. Zwiastuny filmu, które nawiedzały kina przed premierą "Sprzymierzonych", bezwstydnie zdradzały jeden z kluczowych punktów zwrotnych fabuły. Rozumiem, że coraz trudniej przyciągnąć do kas biletowych widzów, tym niemniej podburzanie konstrukcji misternie budowanej narracji poprzez "zajawki" zakrawa na kpinę. Gotów wybaczyć jestem chełpienie się sceną zamachu przypominającą makabreskę w stylu "Bękartów wojny" (strzelanina na całego w zamkniętym pomieszczeniu), która to sekwencja mylnie sugeruje potencjalnej publiczności, iż mają do czynienia z kinem sensacyjnym. Tym niemniej trudno mi spojrzeć łaskawym okiem na spojler odejmujący sporo przyjemności z seansu.




Przechodząc do meritum sprawy, "Sprzymierzeni" mają prawo przypaść do gustu osobom lubiącym historie oparte przede wszystkim na postaciach i relacjach między nimi. Mimo paru "wybuchowych" scen (dosłownie i w przenośni), film Zemeckisa przejawia raczej nieśpieszne tempo, koncentrując się na dramacie i moralnych rozterkach głównego duetu. Męcząca niepewność, brak zaufania i piętrzące się wątpliwości co do wierności partnera/ki to fundamenty, na których zbudowany jest film.




Jednym z najjaśniejszych punktów produkcji jest świetny entourage. Bardzo dobra, pieczołowicie dopracowana scenografia; świetne kostiumy i piękne widoki pozwalają poczuć muśnięcie geniuszu Zemeckisa. Spektakularna sekwencja nalotu wrogich jednostek na Londyn, z pociskami przeszywającymi niebo, także imponuje. Szkoda tylko, iż momentami można odczuć wrażenie zbytniej kameralności. Z drugiej strony ten niekorzystny efekt jest zapewne wypadkową skupienia się na rozterkach protagonistów w miejsce typowej sensacji. Ot, co kto lubi.




Na pewno żadnych zastrzeżeń nie budzi muzyka towarzysząca zmaganiom bohaterów. Alan Silvestri, wieloletni współpracownik Zemeckisa, idealnie dopasował kompozycje do sytuacji na ekranie. Dramatyczne motywy, zwłaszcza w końcówce filmu, udanie budują i podgrzewają atmosferę.




Wiele mówiło się o rzekomym wpływie wydarzeń z planu na rozpad małżeństwa "Brandżeliny". Cóż, trzeba przyznać, iż między Pittem i Cotillard faktycznie iskrzy. Parę gorących scen, w tym świetnie nakręcone miłosne igraszki wśród piaskowej burzy, pokazują chemię między dwójką aktorów. Kontrast między bohaterami, z których to Vatan jest stonowany i wycofany, podczas gdy Marianne stanowi dlań żywiołowa przeciwwagę, wymusił na 52-letnim bożyszczu kobiet bardziej utemperowaną grę. Stąd na pierwszy rzut oka mało wyrazisty występ Pitta, który jednak dobrze wpasowuje się w konwencję filmu. Gorzej, że od czasu "Furii" lico gwiazdora poczęło przybierać małpią fizjonomię, z cieniutkim i zadartym do góry nosem. Żadna to tajemnica, że hollywoodzkie sławy, niezależnie od płci, upiększają się u chirurgów. W całym tym szaleństwie nie można zapominać o tym, iż twarz jest dla aktora najważniejszym narzędziem, bez którego nie ma mowy o odzwierciedlaniu głębszych emocji. Czas pokaże, czy Pitt przejrzy na oczy i pójdzie w ślady Harrisona Forda, który potrafi starzeć się z godnością. Dla odmiany, Marion Cotillard wygląda jak najbardziej naturalnie i kusząco, sprawdzając się w roli stanowiącej przekrój przez jej aktorski warsztat.




Największą przywarą "Sprzymierzonych" dla wielu widzów będzie powolne, by nie powiedzieć ślamazarne, tempo produkcji. Wiele jest w filmie przestojów, w dodatku pod koniec seansu można odczuć lekkie znużenie obrazem. Specyficzna magia, która wypełniała wszelkie niedostatki (o ile takowe występowały) w poprzednich produkcjach Zemeckisa, w jego najnowszym dziele pojawia się w ilościach śladowych. Po obejrzeniu recenzowanego tytułu można odnieść nieodparte wrażenie, iż taki film mógłby stworzyć pierwszy, lepszy reżyser. Jak na zemeckisowskie standardy, "Sprzymierzeni" są zbyt nijacy i bezpłciowi. Większość pozycji spod ręki twórcy "Powrotu do przyszłości" jestem w stanie odświeżać sobie wielokrotnie. Już teraz wiem jednak, iż do obrazu z Pittem i Cotillard raczej nie wrócę. Mimo wszystko nawet słabszy projekt tak znamienitego reżysera wart jest ujrzenia na srebrnym ekranie, choćby z czystej ciekawości i kronikarskiego obowiązku.

Ogółem: 6+/10

W telegraficznym skrócie: mocny dramat z elementami szpiegowskimi, nutką romantyczności i wojenną otoczką; na pierwszym planie figurują burzliwe relacje między bohaterami; gorące sceny miłosne + duet Pitt Cotillard; piękne widokówki i dopracowana scenografia; wbrew temu, co sugerują trailery, sensacji sensu stricto tu niewiele; zaprzyjaźnieni szpiedzy z Krainy Deszczowców donoszą, iż film wyjątkowo podoba się płci pięknej.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dziele Roberta Zemeckisa sprzymierzają się nie tylko główni bohaterowie. Sojusz zawierają różne gatunki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones