Recenzja filmu

Nimfomanka - Część II (2013)
Lars von Trier
Charlotte Gainsbourg
Stellan Skarsgård

Sadomasochistyczne opus magnum Larsa von Triera

Recenzując pierwszą część "Nimfomanki", napisałem, że to utrzymana w humorystycznym tonie, lekka poetycka opowieść, ale stanowi zaledwie wstęp do tego, co zobaczymy w drugiej odsłonie. Można było
Recenzując pierwszą część "Nimfomanki", napisałem, że to utrzymana w humorystycznym tonie, lekka poetycka opowieść, ale stanowi zaledwie wstęp do tego, co zobaczymy w drugiej odsłonie. Można było przypuszczać, że aby wyjaśnić nieciekawe położenie, w którym znajdowała się główna bohaterka na początku filmu, von Trier będzie musiał zmienić nastrój na bardziej dramatyczny, lecz pewnie mało kto spodziewał się, że nastąpi to w tak radykalny sposób. Dlatego ci, którzy spodziewali się poniekąd powtórki z bezpretensjonalnej rozrywki, którą oferowało pierwsze pięć rozdziałów (wyłączając czarno-białe "Delirium"), mogą poczuć się rozczarowani, gdyż za sprawą drugiej części twórca "Idiotów" deklaruje, że jego kino nigdy nie będzie "łatwe i przyjemne" i tym samym powraca do tego, co w jego twórczości najlepsze. Zgryźliwi przeciwnicy von Triera będą mieli spore pole do popisu, ale dla fanów duńskiego mistrza seans "Nimfomanki" powinien być filmową ucztą na najwyższym poziomie.



Pierwsze kilkanaście minut filmu sugeruje, że von Trier zamierza kontynuować rozpoczętą wcześniej zabawę i utwierdza w przekonaniu o jego niezwykłym talencie komediowym. Reżyser pokazuje, że podejmowany "na wesoło" temat seksu, wciąż uznawany za tabu, nie musi być jedynie materiałem na nieprzyzwoite żarty, ale potraktowany z odpowiednim wyczuciem stanie się przedmiotem satyry na ludzkie ograniczenia. Świetna jest szczególnie przezabawna sekwencja z udziałem Joe i dwóch czarnoskórych mężczyzn, którzy w niezrozumiałym dla kobiety języku kłócą się o wybór właściwej pozycji seksualnej. W miarę upływu czasu przesunięcie akcentów staje się jednak coraz wyraźniejsze i "Nimfomanka" bezpowrotnie przeistacza się z tragikomedii w posępny dramat psychologiczny. Sceny sado-maso są najmocniejszymi w całym filmie i maksymalizują nasz dyskomfort, ale misterne przygotowania do rytuałów i samo ich wykonanie zostały nakręcone w tak sugestywny sposób, że z powodu cały czas rosnącego napięcia trudno oderwać wzrok od ekranu. Sadomasochizm u von Triera nie jest "tanim" prowokacyjnym chwytem, ale zostaje wzniesiony na "wyższy poziom" i pomaga reżyserowi ukazać prawdę o tym, że aby osiągnąć seksualne wyżyny trzeba otworzyć się na nieznane.

W drugiej części "Nimfomanki" istotną rolę stanowi pewna przemiana, jaka nastąpiła u głównej bohaterki. Nowa Joe to kobieta świadoma swoich pragnień, która po nieudanych próbach walki z uzależnieniem ostatecznie decyduje się zaakceptować swoje niepohamowane żądze i odrzuca obłudne nakazy moralne (od konformizmu do abstynencji) narzucane przez inne jednostki. W wielu fragmentach "Nimfomanki" słychać osobistą politykę von Triera, jak wtedy, gdy Seligman definiuje pojecie seksu i religii. Twórca "Dogville" powtarza za Freudem i wręcz grzmi, że owe pożądanie seksualne jest najpotężniejszą siłą władającą człowiekiem, a stłumione prowadzi do problemów psychicznych. Być może nie odkrywa niczego nowego, ale jest pierwszym, który przedstawia te kwestie w tak dosadny i zrozumiały sposób.

Von Trier deklaruje, iż seksualność jest tak głęboko zakorzeniona w świadomości każdego z nas, że nawet pomimo najszczerszych chęci nie jesteśmy w stanie jej ukryć, a tym bardziej kontrolować. Jednocześnie na nagrodę zasługuje nie większość charakteryzująca się "tradycyjnymi" skłonnościami, ale ci, którzy wbrew kierunkowi swojego popędu, niezgodnemu z obowiązującymi standardami, dokładają największych starań, by postępować w sposób moralny.



Jak napisałem wcześniej, "Nimfomanka" zawiera elementy charakteryzujące całą twórczość Larsa von Triera, dlatego nie jest zaskoczeniem, że reżyser, który niejednokrotnie wymierzał pięści w kierunku Boga, i tym razem postanawia w swoim stylu rozprawić się z religią. Von Trier w dużym stopniu cytuje swoje dzieła, a w szczególności "Antychrysta". Kobieta ponownie jest tą złą i w zderzeniu z męskim pierwiastkiem uosabiającym szeroko pojętą kulturę, przyjmuje postać dysponującej niszczycielską siłą natury. Trudno przeoczyć także odniesienia do "Przełamując fale". Wreszcie von Trier nawiązuje także do twórczości swojego mistrza - Andrieja Tarkowskiego, nazywając siódmy rozdział tytułem jego najważniejszego dzieła ("Zwierciadło") czy poprzez jedną z pierwszych scen, w której kilkunastoletnia Joe lewituje podczas orgazmu.

Pomimo tego że co uważniejsi widzowie, którzy dostrzegą nagromadzone odniesienia do innych produkcji, mogą poczuć się podczas seansu ukontentowani, ja i tak mam wrażenie, że największą satysfakcję z drugiej części "Nimfomanki" czerpie Lars von Trier. Chociaż formuła oparta na dialogu pomiędzy Joe i Seligmanem zostaje zachowana do samego końca, to tym razem w "polifoniczny koncert", do jakiego doszło między nimi na początku spotkania, zaczynają wkradać się fałszywe nuty. Mężczyzna konsekwentnie stara się usprawiedliwiać czyny nimfomanki, ale jego argumenty stają się coraz bardziej absurdalne, a i elementy, do których można by odnieść fragmenty opowieści kobiety, chylą się ku końcowi. Von Trier porzuca porozrzucane w pierwszej części tropy i śmieje się w twarz wszystkim tym, którzy knuli różnego rodzaju teorie spiskowe i próbowali przewidzieć bieg wydarzeń. Celem Duńczyka nie jest bynajmniej tworzenie logicznej całości, a jego kunszt polega na brawurowym prowadzeniu narracji i umiejętnej zmianie akcentów w najmniej spodziewanych momentach.

Pod względem aktorskim druga część "Nimfomanki" prezentuje się jeszcze lepiej niż poprzednia, co jest rzecz jasna zasługą Charlotte Gainsbourg. Przy całej mojej sympatii i uznaniu dla wcześniejszego występu Stacy Martin jako młodej Joe, muszę przyznać, że muza von Triera wznosi się na wyżyny artystycznych możliwości i zostawia w tyle utalentowaną debiutantkę. Aktorka, tworząc jedną ze swoich najlepszych kreacji, perfekcyjnie oddaje naturę swojej bohaterki, która "rozrywana" przez pożądanie, toczy walkę pomiędzy ciałem a rozumem. Tym samym udaje jej się więcej, aniżeli tylko pełnienie roli rzecznika idei von Triera, a Joe pozostaje do samego końca postacią niejednoznaczną i wywołującą sporo kontrowersji. Charlotte Gainsbourg należą się owacje na stojąco zarówno za grę aktorską, jak i odwagę. Jeżeli chodzi o drugi plan, to brak genialnej w pierwszej odsłonie Umy Thurman zostaje niemal całkowicie zrekompensowany przez rewelacyjny występ Jamiego Bella ("Billy Elliot"). Podczas każdej sceny z udziałem jego bohatera z ekranu bije emocjonalny ziąb potęgujący u widzów poczucie przygnębienia. Uwagę przykuwa także Willem Dafoe, który choć pojawia się tylko na chwilę, jest na tyle hipnotyzujący, że z pewnością pozostanie w pamięci po zakończeniu seansu.



 "Nimfomanka" jako całość jest moim zdaniem najbardziej dopracowanym, najambitniejszym oraz najinteligentniejszym dziełem Larsa von Triera i niewątpliwie stanowi jego opus magnum. Reżyser, podejmując swoje ulubione tematy - wykluczenie, samotność, pragnienie wolności, udowadnia że pomimo, iż w swojej twórczości pokazał już niemal wszystko, wciąż potrafi zaskakiwać. "Nimfomanka" ma w sobie pasję, ból, energię, w równym stopniu odpycha co absorbuje i prowokuje do rozważań na temat głęboko zakorzenionych tendencji seksualnych. Von Trier nie wstydzi się mówić o seksie jako akcie zaspokajającym najbardziej prymitywne instynkty, a w wykreowanym przez niego świecie nie ma postaci, która posiadałaby w pełni zdrową seksualność, co jednak nie oznacza, że wszystkie mają zostać wyrzucone poza margines społeczny. Film jest więc w pewnym stopniu wołaniem o emancypację mniejszości, a sam von Trier jest jak zwykle zdystansowany wobec swoich twórczych osiągnięć, ale jednocześnie po raz pierwszy opowiada historię w sposób tak dojrzały. "Nimfomanka" jest filmem jedynym w swoim rodzaju i zaryzykuję stwierdzenie, że już nigdy więcej nie zobaczymy w kinie równie wielkiego "mistycznego" widowiska.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przy okazji premiery pierwszej części dyptyku von Triera wiele osób podawało w wątpliwość zasadność... czytaj więcej
Druga odsłona "Nimfomanki" to istna emocjonalna zabawa w kotka i myszkę. Lars von Trier zabiera widzów w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones