Recenzja filmu

Za drzwiami sypialni (2001)
Todd Field
Tom Wilkinson
Sissy Spacek

Samotność w wielkim domu

Film ten pięknie ewoluuje. Początkowe sceny wskazują na to, że będziemy mieć do czynienia z dramatem rodzinnym, a główna oś akcji będzie się sprowadzać do nieakceptowanego przez rodziców związku
Film ten pięknie ewoluuje. Początkowe sceny wskazują na to, że będziemy mieć do czynienia z dramatem rodzinnym, a główna oś akcji będzie się sprowadzać do nieakceptowanego przez rodziców związku syna ze starszą kobietą. Po momencie kulminacyjnym, którym jest zabójstwo syna, nie mamy wątpliwości, że to o bólu, cierpieniu i samotności rodziców, ich wielkiej bezradności, a także o problemie winy i kary będzie mówił ten obraz. Film zaczynający się jak typowy, wyświetlany co środa w cyklu "Z życia wzięte" dramat, przekształca się w porażające studium człowieczeństwa, sprawiedliwości i miłości. Kim są bohaterowie? Ruth i Matt Fowlerowie to jedna z wielu amerykańskich średnio zamożnych rodzin, cieszących się szacunkiem w małym miasteczku, w którym mieszkają. Ona - zasadnicza i odpowiedzialna nauczycielka śpiewu, on - nie pozbawiony humoru i odrobinę infantylny lekarz, uwielbiający w czasie lunchu łowić raki. "Typowa" amerykańska familia. Prawdziwy dramat zaczyna się, gdy w wyniku zabójstwa (wypadku?) ginie ich jedyny syn - Frank. Proszę zwrócić uwagę na dwie sceny tuż po pogrzebie chłopaka, dwa parosekundowe, oderwane od reszty filmu epizody. W pierwszym widzimy wchodzącego do pokoju Matta, który po chwili naleje żonie herbatę i usiądzie przez telewizorem, w drugim zaś patrzącą na męża koszącego trawę Ruth. Film jest w dużej mierze zbudowany z takich właśnie scen - krótkich, niemych epizodów ukazujących parę głównych bohaterów przy domowych zajęciach, przy pracy, w czasie lunchu. Jest w tych scenkach coś niepokojącego, coś niedefiniowalnego. Dawno w kinie nie widziałem tak intensywnego podkreślenia alienacji bohaterów, ich samotności w przezwyciężaniu bólu. Nikt - żaden najlepszy nawet przyjaciel, żaden ksiądz, nie są w stanie pomóc w zmierzeniu się z tak wielkim ciężarem, jakim jest śmierć syna. Nikt - nawet współmałżonek, przeżywający przecież to samo. Matt i Ruth nie odsuwają się od ludzi, pragną ich bliskości, chcą być może wykrzyczeć im wszystko to o czym myślą, co czują. Ale mają także świadomość, że to im wcale nie pomoże, wręcz przeciwnie - przerzucenie ciężaru cierpienia na inną osobę sprawia, że jest nam o wiele trudniej, bo traktujemy je w rodzaju pokuty, którą tylko MY musimy nosić. Gorzką eksplozją napięcia od początku kumulującego się w bohaterach jest scena kłótni między małżonkami, jest ona także świadomym wyrzuceniem wszystkich skrywanych dotąd uczuć. Gdy Folwerowie uświadamiają sobie, że wspólne oskarżanie się nie ma sensu, wtedy wydaje się, że zmieniają sposób patrzenia na śmierć ukochanego Franka. Niczym w greckiej tragedii rozum przezwycięża serce, będące tutaj synonimem działania opartego na emocjach. Konsekwencją tego zwycięstwa będzie szczegółowo zaplanowana zemsta na mordercy syna. Jest w tym filmie też trzecia bardzo ważna postać - Natalie, sympatia Franka. Starsza od niego, z dwójką dzieci z poprzedniego związku, od początku wzbudza mieszane uczucia państwa Fowlerów. Wydaje mi się, że Field bardzo jasno określa powód wyeksponowania tej postaci - ma ona być synonimem winy. Tak też myśli Ruth Fowler, która nie okazuje żadnego współczucia, ani miłosierdzia przed kojąca się dziewczyną. Czarę goryczy przelały zresztą zeznania dziewczyny (zauważmy, że była to jedyna scena z sądu, podkreśla to niesamowitą wagę tego epizodu), które mogą stać się przyczyną uniewinnienia mordercy. Natalie jest tutaj postacią podobną do Heleny z "Iliady" Homera. To ona stała się zarzewiem konfliktu, który doprowadził do tragedii, dlatego też w pewnym sensie nosi na sobie brzemię winy. Film Fielda ma niestety kilka wad. Są tu zupełnie niepotrzebne sceny (z dziewczynką sprzedającą czekoladki), dialogi również nie są najmocniejszą stroną tego obrazu (szczególnie rozmowy początkowe), zdjęcia są jedynie poprawne. Jednak gdyby zrezygnować ze spojrzenia "echnicznego", należy uznać debiut Todda Fielda za film niezwykle udany, przemyślany i doskonale skonstruowany, a także świetnie obsadzony - Sissy Spacek w genialnej roli Ruth potwierdza, że jest jedną z najwspanialszych aktorek swojego pokolenia, a w całej filmografii Toma Wilkinsona nie znalazłem lepszej roli niż kreacja Matta Fowlera. Oboje zresztą (także Marisa Tomei za sugestywną role Natalie) otrzymali nominacje do Oscara.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dramat <a href="http://za.drzwiami.sypialni.filmweb.pl/" class="text"><b>"Za drzwiami sypialni"</b></a>... czytaj więcej
Dominik Kubacki

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones